zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

recenzja: Cavalera Conspiracy "Inflikted"

8.05.2008  autor: Ugluk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Cavalera Conspiracy
Tytuł płyty: "Inflikted"
Utwory: Inflikted; Sanctuary; Terrorize; Black Ark; Ultra-Violent; Hex; The Doom Of All Fires; Bloodbrawl; Nevertrust; Hearts Of Darkness; Must Kill
Wykonawcy: Max Cavalera - gitara, wokal; Igor Graziano Cavalera - instrumenty perkusyjne; Marc Rizzo - gitara; Joe Duplantier - gitara basowa
Premiera: 2008
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 6

"Inflikted" to bez wątpienia jedna z najbardziej wyczekiwanych pozycji w muzyce metalowej od kilku lat. Wielki "reunion" braci Cavalera, którzy nie tylko zakopali topór wojenny, ale i postanowili stworzyć pod ciekawie brzmiącym szyldem pełną energii i dawnego klimatu album. Pierwszy raz od czasów bestsellera "Roots" Sepultury, Iggor i Max zasiedli razem w sali prób, by nagrać premierowy materiał. Ze wspomniną płytą Brazylijczyków "Inflikted" ma jednak niewiele wspólnego.

Oczekiwania były spore, a pierwsze próbki opublikowane na stronie internetowej zespołu tylko podgrzały atmosferę wokół krążka. Niestety, w moim mniemaniu wielki comeback duetu Cavalerów daleki jest od ideału.

Pierwszym aspektem, który warto poruszyć, jest zaangażowanie w projekt niezwykle płodnego i utalentowanego muzyka, jakim jest bez wątpienia Marc Rizzo. Człowiek, który tchnął nowe życie w dotychczasowy priorytet Maxa, jakim był zespół Soulfly, gitarzysta, który potrafił zaczarować wstawkami flamenco, wszelkiego rodzaju "odgłosami" wzbogacającymi brzmienie zespołu, tym razem skupił się głównie na szybkich, wirtuozerskich zagrywkach, często "upychanych" w każdym fragmencie kompozycji. Owszem, nie brakuje tutaj ciekawych melodii, dynamicznych riffów, nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, iż materiał powstawał za szybko, przez co kompozycje zdają się czasami posklejane z kilku motywów, które spaja wspomniane solo Rizzo. Przy kolejnym utworze, słuchacz potrafi wyczuć moment, kiedy z pewnością takowe się pojawi!

Nie zachwyca również Iggor. Perkusista, któremu zawdzięczamy kultowe wejście z "Territory" nie zaprezentował tutaj niczego odkrywczego. Jego obecność w tym projekcie, jest dla mnie zresztą wielką niewiadomą. Liczne wypowiedzi o znudzeniu muzyką metalową, odejście z Sepultury, sugerowały, że Iggor potrzebuje odpoczynku od tego typu gry. Tymczasem na "Inflikted" perkusja jest dla mnie nieciekawa, ot po prostu solidnie nagrana, ale nic więcej. Większą rolę zagrała tu chyba sama obecność brata Maxa.

Ok, można powiedzieć: "przecież miało być oldschoolowo, w klimacie Arise, czego się spodziewałeś?" Spodziewałem się ciekawych kompozycji, pełnych dynamiki. Tego niestety z trudem doszukuję się na albumie Cavalera Conspiracy. Owszem, jest tu kilka mocnych uderzeń jak chociażby "Sanctuary". Kawał solidnego, skocznego metalu, przypominającego nieco twórczość Chimaira, z kilkoma wątkami i dobrą motoryką. Jest też "Hex" i "Doom of All Fire" czyli powrót do korzeni (nie mylić z "Roots"), ciężkie, siarczyste uderzenie. Wciąż jednak czegoś brakuje, brakuje tego dopracowania i rozmaitości. Brakuje tutaj swoistej deklaracji, muzycy postawili bowiem na połączenie nowoczesnego brzmienia i kilku nowocześniejszych smaczków, z prostymi, nieco łopatologicznymi riffami.

Z przykrością stwierdzam więc, że premierowego materiału Cavalera Conspiracy słucha mi się po prostu ciężko i bez entuzjazmu. Bez dwóch zdań, ostatnie nagranie Soulfly jak i Sepultura zrobiły na mnie znacznie lepsze wrażenie.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Cavalera rządzi!
CavaleraRulez (gość, IP: 213.156.102.*), 2008-05-09 22:06:05 | odpowiedz | zgłoś
Jak już ktoś uważa 'Roots' za genialną płytę, to nie powinien oceniać 'Inflikted'. Inflikted nie jest dla mięczaków, którzy podniecają sie byle plumkaniem i dziwnymi dźwiękami, tylko dla ludzi, którzy kochają metal. Bo to jest płyta metalowa, nie rockowo-gówniata. Ostra, mocna i szybka, z genialnym wokalem. 11/10. Arcydzieło na miarę Beneath i Arise.
Ale to nie pierwszy raz jak ludzie słuchający miękkiego rocka oceniają na tej stronie metal. Proponuje, by metal oceniali ludzie słuchający metalu, a nie mięczaków.
re: Cavalera rządzi!
Premyslav (gość, IP: 89.229.65.*), 2008-05-11 12:12:58 | odpowiedz | zgłoś
Jak to jest "arcydzieło na miarę Beneath... i Arise" to ja jestem papież...
re: Cavalera rządzi!
Ja_ (gość, IP: 91.142.196.*), 2008-05-11 22:13:12 | odpowiedz | zgłoś
To jest prowokacja, prawda? Coś jak na forum Onetu.
re: Cavalera rządzi!
Taxman (gość, IP: 193.203.81.*), 2008-05-13 10:51:57 | odpowiedz | zgłoś
Proponuje opodatkowac wszystkich ktorzy stoja w wodzie! Yyyy....
re: Cavalera rządzi!
Krist (gość, IP: 83.28.85.*), 2009-01-25 10:16:47 | odpowiedz | zgłoś
Szkoda mi słów na takie wypowiedzi. Świadczą tylko o ograniczonym horyzoncie muzycznym autora. Płyta taka sobie. Nie jest to drugie "Roots" czy "Chaos A.D." ani tym bardziej "Arise." Niemniej mnie przyjemnie się tego słucha.
dla mnie roots jest nudne bo za wolne
hmx (gość, IP: 89.74.5.*), 2011-03-30 17:09:19 | odpowiedz | zgłoś
natomaiast inflicted jest nutą jaką lubię bo szybkie. każdy ma swój gust więc nie pisz ze jest ktoś ograniczony
re
The Reignman (gość, IP: 83.29.211.*), 2008-05-09 12:55:50 | odpowiedz | zgłoś
dla mnie totalna porażka...ok może jest to powrót do oldschoolowego hardcorowego grania ale kompozycje są tragiczne. Zero oryginalności, ciekawych riffów itp, poprostu nuda jednym słowem. Chyba lepiej by było dla braci Cavalera gdyby wrócili do trashu z Arise czy Beneath The Remains...
-re
rx (gość, IP: 80.53.72.*), 2008-05-09 08:31:16 | odpowiedz | zgłoś
Mam takie wrażenie po przeczytaniu tej recenzji, że większa jej część wynika z rozczarowania wyobrażeń na temat tego albumu i na doszukiwaniu się braków w stosunku do "Roots" lub Soulfly. Za dużo gadania o przeszłości i filozofii rodem z pudelka, a za mało koncentracji na albumie, który jest czymś nowym. Bloodbathu nikt nie ocenia pod kątem dokonań Opeth i Katatoni przecież.

Ale właśnie tak miało być - to miał być kawałek agresywnej, szybkiej i dynamicznej muzy i tak go odbieram. Koncepcyjnie bliżej temu raczej do Nailbomb niż Sepy czy Soulfly. Nie ma tam miejsca na urozmaicenia jak w wyżej wymienionych zespołach.

Jak dla mnie muza broni się sama: 9/10.
re: -re
Ugluk (gość, IP: 89.171.108.*), 2008-05-09 09:46:25 | odpowiedz | zgłoś
Ok, może w recenzji skupiłem się na sentymentalnych tekstach i przeszłości, ale ocena ogólna wynika tylko i wyłącznie z muzyki, która mi się po prostu nie podoba i mnie nudzi. Gdyby mi to ktoś przyniósł i nie mówił, że to płyta Maxa i Igora, też uznałbym, że jest do bólu przeciętna. ;) ot co, ale dzięki za koment.

Olo - ten Pan mógłby nagrać nawet szelesty kartek papieru a dla Ciebie byłoby to pewnie 666/10 ;)
re: -re
rx (gość, IP: 80.53.72.*), 2008-05-09 10:46:47 | odpowiedz | zgłoś
Na tym polega właśnie subiektywność odbioru :)
Dla mnie ten album to zastrzyk energii jakiej nie słyszałem już naprawdę daaaawno. Pełen agresji i nienawiści. I szczerze po zamieszczanych próbkach nie spodziewałem się takiego efektu końcowego, który przerósł moje wszelkie oczekiwania co do tego projektu.
Zgadzam się jednak, że wstawki Marca Rizzo są trochę sztuczne, ale to chyba bardziej klapa podczas produkcji i nagrywania, że są takie oderwane nawet brzmieniowo.