zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 3 listopada 2024

recenzja: Devin Townsend "Terria"

30.04.2004  autor: Vesper
okładka płyty
Nazwa zespołu: Devin Townsend
Tytuł płyty: "Terria"
Utwory: Olives; Mountain; Earth Day; Deep Peace; Canada; Down and Under; The Fluke; Nobody's Here; Tiny Tears; Stagnant
Wykonawcy: Devin Townsend - wokal, gitara, sample, instrumenty klawiszowe; Gene Hoglan - instrumenty perkusyjne; Jamie Meyer - instrumenty klawiszowe; Craig Mc Farland - gitara basowa
Wydawcy: HevyDevy Records
Premiera: 2001
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Doskonała płyta dla ludzi z klapkami na... uszach (sic!). Devin Townsend, człowiek odpowiedzialny za zorganizowane metalowe szaleństwo znane jako Strapping Young Lad, na tej płycie pokazuje się z całkiem innej strony. Już sama książeczka (z niesamowitymi grafikami Travise Smitha) każe słuchaczowi oczekiwać czegoś mistycznego, ulotnego i mocno progrockowego.

Nie jest to jednak stricte progrockowa płyta. Rozkręcające się powolutku "Olives" to zaledwie zapowiedź wspaniałej podróży muzycznej przez Terrię, krainę myśli i marzeń Devina. Kompozycje płynnie przechodzą jedna w drugą i jeśli tylko nastawicie fale mózgowe na odpowiednią częstotliwość, ockniecie się dopiero przy "Stagnant". W międzyczasie z górki i pod górkę (nomen omen, "płyta właściwa" zaczyna się mocnym "Mountain") poprowadzą was melodie stanowiące dla mnie do dzisiaj zagadkę. Proste patenty, charakterystyczne brzmienie gitary - można by rzec, iż każda "delikatna" płyta potrafi urzec swoją ciszą i wysmakowaniem. "Terria" jest jednak albumem niezwykłym, albowiem nie traci metalowej drapieżności ("Earth Day", "The Fluke"), płynnie mieszając ją z klimatami pokrewnymi Pink Floyd i King Crimson ("Deep Peace", "Tiny Tears"). Po raz kolejny Devin udowadnia, że jest naprawdę dobrym kompozytorem, tworząc eklektyczne a mimo to spójne arcydziełka.

Całość nie nadaje się do słuchania z nastawieniem na wygrzew - tego na pewno tutaj nie znajdziecie. Drapieżna delikatność, ironiczna autorefleksja i... cudowny hymn ku czci Kanady (zdziwicie się: to właśnie utwór pt. "Canada":)), po którym mamy perełkę w postaci skocznego instrumentalnego "Down and Under" (fani Death, Death Angel i SYL mogą przeżyć niezły szok słysząc grę Gene'a na tej płycie). Niczego nie ujmując doskonałej manierze wokalnej Townsenda, cały album mógłby spokojnie być akustyczny. Teksty, jak to Kanadyjczyk ma w zwyczaju, opowiadają o jego życiu, jego jaśniejszych i ciemniejszych momentach - nie brak tu też miejsca na autoironię (wszystkim wkurzonym na stan rzeczy ich otaczających polecam "Stagnant" i przebojowo zaśpiewane "It's beautiful, the way it's meant to be/ Beautiful, but it don't do shit for me").

Gdyby tęcza była muzyką, zapewne brzmiałaby jak "Terria". Całe spektrum jej kolorów, świeżość deszczu zmieszanego z powietrzem, naturalna magia i zjawiskowa ulotność. Macie dwa wyjścia - albo się nią zachłyśniecie (tak jak stało się to ze mną, stąd tak wysoka ocena), albo spłynie po was jak po kaczce...

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Devin Townsend "Terria"
Alex Perico (gość, IP: 188.122.20.*), 2013-12-10 23:41:11 | odpowiedz | zgłoś
Dobra recenzja. Terria to chyba ostatnia plyta Devina, ktora mi sie naprawde podobala. Potem byly jakies komediowe Ziltoidy i jakies Addicted, ktore do mnie kompletnie nie trafialy. Nowszych plyt juz nawet nie slyszalem. Ale do SYL i Ocean Machine nadal chetnie wracam.
re: Devin Townsend "Terria"
Burnwash61 (wyślij pw), 2012-12-19 09:42:39 | odpowiedz | zgłoś
Genialna recenzja, zgadzam się w 100%. Jak dla mnie najlepsza płyta Devina i często do niej wracam.