zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: King Crimson "In the Court of the Crimson King"

24.08.2001  autor: Grzegorz Kawecki
okładka płyty
Nazwa zespołu: King Crimson
Tytuł płyty: "In the Court of the Crimson King"
Utwory: 21st Century Schizoid Man (Including Mirrors); I Talk to the Wind; Epitaph (Including March for No Reason and Tomorrow and Tomorrow); Moonchild (Including The Dream and The Illusion); Court of the Crimson King (Including The Return of the Fire Witch and The Dance Of The Puppets)
Wykonawcy: Ian McDonald - instrumenty klawiszowe, melotron, instrumenty dęte; Robert Fripp - gitara; Greg Lake - gitara basowa, wokal; Michael Giles - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: EG Records
Premiera: 1969
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

King Crimson - magia tych słów wielu przyprawia o zachwyt, ale są i tacy którzy przechodzą obok nich obojętnie, bo nie dane im było się zetknąć z TĄ krainą wyczarowaną karmazynowymi krajobrazami lub bali się wejść do jej wnętrza. King Crimson nie gra łatwej muzyki, ale jeśli już ktoś wejdzie na dwór Karmazynowego Króla, to wtedy dopiero zrozumie, czym jest prawdziwa muzyka, pozbawiona ograniczeń stylowych i myślowych. King Crimson to otchłań pełna piękna i niepokoju, która potrafi wciągnąć i zniewolić.

Tak jest z pierwszym albumem King Crimson "In The Court Of The Crimson King - An Observation By King Crimson". To jeden z najważniejszych albumów muzyki rockowej i nie tylko rockowej. To najbardziej znany album TEGO zespołu, najbardziej przystępny w odbiorze. Jego piękno poraża do dzisiaj, choć wydania minęło już ponad 31 lat. O zawartości wnętrza informuje już okładka z tą charakterystyczną wykrzywioną twarzą i ten "upalony" Księżyc wewnątrz wkładki, po prostu mistrzostwo.

Niezwykłe instrumentarium, wspaniała muzyka, w połączeniu z niesamowitymi tekstami Petera Sinfielda, pięknie zaśpiewanymi przez Grega Lake'a, składają się na perfekcyjną całość.

"In The Court Of The Crimson King" jest płytą spójną, a zarazem albumem bardzo eklektycznym, gdzie każdy utwór jest skonstruowany w inny sposób. Już pierwsza kompozycja o proroczym tytule "21St Century Schizoid Man" poraża swą drapieżnością, ostra jest sama muzyka, w której przeplata się hard rock, art rock i jazz, ostry jest także wokal i tekst. Ważną rolę odgrywa tu gitara Roberta Frippa. Wielki wrażenie robią perfekcyjne zmiany tempa. Po tym niesamowitym i pełnym szaleństwa utworze przychodzi uspokojenie w postaci kolejnego, to "I Talk To The Wind". Tu można się odprężyć i wsłuchać w spokojny i jakby beznamiętny śpiew Grega Lake'a oraz w piękną melodię graną przez flet. Kiedy myślimy że to koniec utworu, następuje niespodzianka i wszystko jeszcze raz wraca, a flet przejmuje główną rolę i zaczyna snuć swą opowieść. Gdy całość zaczyna milknąć, następuje gwałtowne uderzenie w postaci pięknego i przepełnionego smutkiem "Epitaph", w którym ważną rolę odgrywa melotron. Tu najlepiej zgasić światło i dać się pochłonąć TEJ muzyce (ale tak właściwie jest z całą płytą). Gdy milknie "Epitafium", następuje najdłuższy i zarazem najbardziej kontrowersyjny dla wielu utwór. To "Moonchild", w którym po krótkim i jakby bajkowym wstępie w pierwszej części zatytułowanej "The Dream", zaczyna się część druga ("The Illusion"), w której przeplatają się gitara, perkusja i... cisza. To jest jak szaleństwo bez... szaleństwa. To już nie jest jazz rock czy jazz, to czysta awangarda. Kiedy i ten utwór milknie, perkusja oznajmia nam razem z melotronem, że jesteśmy na Zamku Karmazynowego Króla. To kolejny niesamowity i niestety już ostatni utwór - tytułowy. Przy "The Court Of The Crimson King" także lepiej mieć zgaszone światło. Melotron i chóry decydują o niesamowitości kompozycji, a kiedy one milkną, odzywa się flet z wtórującą mu sekcją rytmiczną, pięknie brzmią gitara oraz wokal. I znowu w końcówce następuje niespodzianka, gdy myślimy że to koniec utworu, po chwili ciszy następuje atak wszystkich instrumentów. Tak się kończy TA piękna i zniewalająca płyta. Album, który wyznaczył górną granicę stylu zwanego art rockiem. Wyżej już podskoczyć nie można.

Kiedy wydano "In The Court Of The Crimson King", nikt chyba nie przypuszczał, że zespół wkrótce przestanie istnieć i muzycy nie nagrają już niczego w takim składzie. Nie byli w stanie unieść ciężaru wielkiego sukcesu. Później zespół wielokrotnie pojawiał się w różnych składach i rozpadał, pod przewodnictwem jednego człowieka - Roberta Frippa. Choć nie miał on największego wpływu na powstanie pierwszego albumu, to dzięki niemu magia słów King Crimson działa do dzisiaj, a każdy album zespołu zachwyca. Ale to zupełnie inna historia...

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: King Crimson "In The Court Of The Crimson King"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2014-01-08 19:59:17 | odpowiedz | zgłoś
Szam najpierw dał minusa, tak by go nie namierzyli po IP, ale potem stwierdził, że Wac go nakrył, wtedy zalogował się na własny profil i dał plusa ze swojego kompa.
re: King Crimson "In The Court Of The Crimson King"
Szamrynquie
Szamrynquie (wyślij pw), 2014-01-09 18:09:49 | odpowiedz | zgłoś
Gdzie tam? To Wacu dał dwa minusy i wyszło mu, że dał plusa! Tak na poważnie to spokojnie dałem plusa bo to zajebista płyta jest i nie musiałem przeczytać jakichś podsumowań, plebiscytów czy encyklopedii żeby tak myśleć.
re: King Crimson "In The Court Of The Crimson King"
Sigurd wawa (gość, IP: 89.75.191.*), 2013-05-01 23:31:00 | odpowiedz | zgłoś
Jeden z najwspanialszych rockowych albumów. Podwaliny progrocka. Można słuchać i słuchać .....
re: King Crimson "In The Court Of The Crimson King"
mariuniu (gość, IP: 87.204.126.*), 2013-05-01 10:28:36 | odpowiedz | zgłoś
Ikona muzyki, genialny album . Wyżej cenię Genesis, jednak ta muzyka powala. Ponadczasowy album!
płyta wszechczasów?
wac (gość, IP: 62.21.53.*), 2012-11-08 11:12:28 | odpowiedz | zgłoś
zastanawiam się!
ponadczasowy
Marcin Kutera (wyślij pw), 2012-09-02 16:13:46 | odpowiedz | zgłoś
uch to nie tuzinkowy album, powiedzieć klasy to mało!!!

ja tu piszecie to ponadczasowa muzyka.
ach włączyłem sobie go. Co za okładka, zawsze mnie intrygowała!!! kiedy tylko nie sięgnąłem do tego albumu.
jak lubię Pink floyd (ale też i Hawkwind) to ten album pokazuje że jest o dwa kroki do przodu
re: ponadczasowy
wac
wac (wyślij pw), 2013-02-17 11:26:48 | odpowiedz | zgłoś
ostatnio stwierdziłem jednak, że Poseidon wcale nie gorszy - Pictures Of A City to ich kawałek nr 1
re: ponadczasowy
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2013-02-17 13:47:44 | odpowiedz | zgłoś
rozmowa kontrolowana, rozmowa kontrolowana...Panie Marcinie gdzie pan jest - wac dzwoni...
uh
Ahmm (gość, IP: 80.52.225.*), 2012-04-26 07:27:10 | odpowiedz | zgłoś
zaraz po Wish You Were Here Pink Floydów chyba najlepsza płyta w historii, przysługuje jej tylko jedna ocena.

Rzeczywiście, najbardziej szokująca jest data wydania tej płytki. Szkoda, że KC nie wznieśli się już nigdy na ten pułap, chociaż na Red było blisko. :)
re: uh
Marcin Kutera (wyślij pw), 2012-09-02 23:39:25 | odpowiedz | zgłoś
i dark Side of the Moon