zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 18 kwietnia 2024

recenzja: Kipiełow "Żyt' wopreki"

16.12.2011  autor: Mariusz Fabin
okładka płyty
Nazwa zespołu: Kipiełow
Tytuł płyty: "Żyt' wopreki"
Utwory: Intro; Żyt' wopreki; Wlast' agnia; Glamurnaja ptica; Na grani; Bezumie; Ciernaja zwiezda; Jeście powojujem; Dychanie pośledniej ljubwi; Na krutom beringu
Wykonawcy: Walerij Kipiełow - wokal; Wiaczesław Mołczanow - gitara; Andriej Gołowanow - gitara; Aleksiej Charkow - gitara basowa; Aleksandr Maniakin - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Misteria
Premiera: 2011
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Zanim przejdę do opisywania muzyki grupy, należy wyjaśnić czym - a raczej kim - jest Kipiełow (Kipelov). Zespół powstał w 2002 roku w Rosji po odejściu wokalisty Walerija Kipiełowa z heavymetalowej grupy Aria. Walerij pozyskał z Arii perkusistę Aleksandra Maniakina, do składu dobrał Andrieja Gołowanowa na gitarze oraz Aleksieja Charkowa na gitarze basowej. Wzorem np. formacji Dio zespół przyjął nazwę pochodzącą od nazwiska wokalisty.

W 2005 roku wychodzi pierwszy studyjny krążek - o nazwie "Rieki wriemjon" ("Rzeki czasu"), który określa styl zespołu - ciężki, nowoczesny, świetnie zaaranżowany, okraszony gęstymi riffami i potężnym wokalem metal. Warto dodać, że na tej płycie, a także na późniejszym koncertowym DVD, grupę wspomaga Wiktor Smolski, gitarzysta Rage. Po wydaniu "Rzek czasu" zespół z sukcesami koncertuje po Rosji, Białorusi, Ukrainie oraz Izraelu. Supportem jest grupa Rage, a Wiktor Smolski również udziela się ze swoją gitarą grupie Kipiełow. Po długim tour kapela zapada w letarg, wydając tylko wspomniane DVD z zapisem koncertu na moskiewskich Łużnikach, kolejne DVD z okazji pięciolecia istnienia oraz jeden singiel ("Na grani").

Wreszcie nastał rok 2011. Po sześciu latach milczenia na światło dzienne wychodzi drugi studyjny album - "Żyt' woprieki" ("Żyć na przekór"). W składzie zaszły niewielkie zmiany personalne - za Wiktora Smolskiego pojawił się drugi gitarzysta, Wiaczesław Mołczanow. Pozostali muzycy pozostali na swoich stanowiskach.

Podstawowe pytanie: czy zespół potrafił nagrać album lepszy od poprzedniego, który był bardzo dobry? Postaram się na nie odpowiedzieć.

Na powitanie mamy piękną czarno-niebieską okładkę, stworzoną przez Felipe Machado Franco (autora okładek płyt Blind Guardian, Van Canto, Rapsody Of Fire i Iced Earth). Przedstawia ona mężczyznę, którego chce porwać zastęp diabłów.

Płyta zaczyna się niewinnie - krótkie, mroczne, podniosłe intro, stworzone za pomocą instrumentów klawiszowych. Przechodzi ono w utwór tytułowy i natychmiast zaczyna się gonitwa gitar i rewelacyjnej sekcji rytmicznej. Utwór ciężki, rozgniatający jak czołg. Do tego mamy bardzo solidnie brzmiące solówki gitarzystów. Następnym pociskiem Kipiełowa jest "Wlast' agnia". Tu mamy do czynienia z szybką jazdą oraz świetnym basem w tle, a także melodyjnym refrenem, który chce się w kółko nucić, pomimo nieznajomości języka. Tym razem ciężar nastawiony jest na solówkę. Ale tylko na chwilę, by potem znów przyspieszyć. Po ognistej lokomotywie przychodzi czas na utwór o tytule "Glamurnaja ptica". Tu mamy raczej rockowe (a więc nieco spokojniejsze) tempo i niezły riff, dobre solówki, wesoły zaśpiew na koniec ("hej glamurnaja ptica") i ciężkie zakończenie. Kolejna jest wcześniej wydana na singlu ballada "Na grani". Delikatne smyki i gitara akustyczna, w refrenie mocny cios i powrót w spokojne klimaty. Można odnieść wrażenie, że we wstępie do solówki inspiracją było solo z utworu "You're No Different" z repertuaru Ozzy'ego. Jeśli istotnie tak było, to tylko znak, że dla Kipiełowa wzorem są najlepsi.

Przechodzimy do najlepszego chyba utworu, czyli "Bezumie". Zaczyna się krótkim riffem na tle trzasków, niby z płyty analogowej. Nagle krążek zbija mocne uderzenie w bęben, by znów mógł wjechać czołg. Krótka, śpiewana w stylu Dio zwrotka. Utwór bardzo dobry, wszystko na swoim miejscu - gitary, bas, perkusja, wokal, ale to, co się dzieje w drugiej części kompozycji, to mistrzostwo. Wyrazisty, maidenowski riff (jak za najlepszych czasów Arii), w dodatku okraszony dźwiękami kowala przy pracy. Potem mamy powrót do struktury wcześniejszych riffów. Pyszne! Po drugim czołgu pojawia się orkiestralny wstęp do "Ciernaja zwiezda". Wolniejsze tempo - bardzo dobre do wjeżdżania na rowerze pod górę. No i ten wspaniały, nośny refren... Po "Czarnej gwieździe" przychodzi czas na chyba największe zaskoczenie. Kawałek "Jeścio pawajujem" przyprawia słuchacza o zawrót głowy szybkim riffem i jeszcze szybszym tempem. Ponad sześć minut wręcz powermetalowej jazdy bez trzymanki. W końcówce mamy wokalny popis Walerija - zarówno w trzymaniu w ryzach chóralnych zaśpiewów, jak i wokalnych górek.

Zmęczonemu wojowaniem słuchaczowi zespół serwuje piękną balladę - "Dyhanie pasledniej ljubwi". Głosowi Walerija wtóruje piękna partia orkiestry, a także gitara akustyczna. By dodać smaku temu utworowi, zawarto w nim bardzo ładną solówkę, która w wyobraźni łączy się z jakimiś pięknymi ośnieżonymi górami, niczym w filmie "K2". Na zakończenie przygody z "Życiem na przekór" pozostaje nam "Na krutom bieriegu", w którym grupa spina klamrą życie, a całość kończą mocne uderzenia w bębny i delikatne nawiązanie w warstwie tekstowej do pierwszego na krążku utworu tytułowego.

Czy formacja podołała oczekiwaniom swoich fanów? Czy warto było tak długo czekać na nową muzykę Kipiełowa? Myślę, że tak. Brzmienie jest rewelacyjne i w niczym nie odbiega od najlepszych światowych produkcji, a forma Walerija też nie pozostawia złudzeń, że jest bardzo dobrym i wszechstronnym wokalistą. Można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby urodził się po drugiej stronie Żelaznej kurtyny, z powodzeniem mógłby konkurować z wokalistami tej klasy, co Dio czy Rob Halford.

Płytę wydano w wersji digi, do której dołączono drugi krążek DVD, gdzie można znaleźć wywiad z grupą oraz galerię zdjęć.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Russkije metałły
Halfordowski (gość, IP: 78.88.52.*), 2011-12-17 00:01:39 | odpowiedz | zgłoś
Wspaniale, że różny heavy metal jest teraz dostepny, zwraca uwagę i jest oceniany. W internecie istnieją zapisy róznych rosyjskich grup, punkowych, trashowych i stricte metalowych. Są filmiki z lat osiemdziesiatych, gdzie niektóre kapele dymią, aż miło, choć często wyglądają obciachowo (polskie ekipy też wtedy podobnie się prezentowały). Ale taki był to wtedy czas. Kipełow jest ok, wokal to majstersztyk a na kanwie tej załogi proponuję obejrzeć łomociarzy z krajów arabskich, Chin oraz Węgier i Izraela. Grzmią!
re: Russkije metałły
mariuszfabin (gość, IP: 178.183.255.*), 2011-12-18 14:41:15 | odpowiedz | zgłoś
Te płytę Kipelova nabyłem podczas wycieczki do Lwowa. Można ją nabyć poprzez różne sklepy internetowe, ale myślę że wtedy płyta nie posiada takiej wartości jeśli się jej samemu nie zdobędzie...