zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

recenzja: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"

9.04.2013  autor: Dominik Zawadzki
okładka płyty
Nazwa zespołu: Morbid Angel
Tytuł płyty: "Illud Divinum Insanus"
Utwory: Omni Potens; Too Extreme!; Existo Vulgore; Blades for Baal; I Am Morbid; 10 More Dead; Destructos VS the Earth / Attack; Nevermore; Beauty Meets Beast; Radikult; Profundis - Mea Culpa
Wykonawcy: David Vincent - gitara basowa, wokal; Trey Azagthoth - gitara; Destructhor - gitara; Tim Yeung - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Season of Mist
Premiera: 6.06.2011
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 4

Już na wstępie zaznaczam, że od dawna nie jestem wielkim fanem death metalu, co dla wielu z Was może oznaczać, że nie powinienem się wypowiadać na jego temat. Był jednak moment w moim życiu (fakt, dawno temu), kiedy bardzo kręciły mnie te klimaty, słuchałem właściwie wszystkiego z tego nurtu. Później mi przeszło, moje zainteresowania muzyczne zaczęły oscylować wokół lżejszego grania, ale większość deathowej klasyki zdążyłem poznać. Teraz praktycznie nie słucham tej muzy, ale ciągle uważam za kultowe trzy kapele. Te zespoły to Death, Vader i Morbid Angel. Niekoniecznie w tej kolejności. To są (i były - w przypadku Death) naprawdę świetne grupy, nie bezsensowne łojenie, ale przemyślany w każdym calu hałas. Death już nowej płyty nie nagra, Vader i Morbid wydały swoje ostatnie albumy mniej więcej w tym samym czasie w 2011 roku. "Welcome To The Morbid (nomen omen) Reich" Vadera zostało tu już dość szeroko opisane i skomentowane, nikt natomiast nie zajął się nowym krążkiem Morbid Angel. Drugim powodem napisania tej recenzji jest fakt, iż w tym samym 2011 roku (i to miesiąc wcześniej) światło dzienne ujrzał debiutancki album grupy Nader Sadek, w którym to zespole struny szarpie i śpiewa były frontman Morbidów Steve Tucker. Pozwoliłem sobie więc porównać oba albumy, gdyż, jak myślę, są ku temu podstawy. Za jakiś czas, mam nadzieję, będziecie mogli przeczytać, co myślę o tamtym krążku. A teraz o Morbidach.

Na nową płytę Amerykanie kazali czekać fanom bardzo długo, wszak ostatnim albumem Morbid Angel był "Heretic" z 2003 roku. Poprzeczka była postawiona wysoko, jak zwykle w przypadku powrotów po latach. Drugą sprawą, podnoszącą ciśnienie fanom, było to, że zespół miał nagrywać w klasycznym składzie (Vincent, Azagtoth, Sandoval). Niestety kontuzja wymusiła zmianę na stanowisku perkusisty i Pete'a zastąpił Tim Yeung, znany choćby z debiutanckiego krążka Hate Eternal (którego frontmanem jest były gitarzysta Morbidów Erik Rutan, jeden z producentów "Illud Divinum Insanus"). Skład uzupełnił Thor "Destructhor" Myhren znany z Zyklon. W tym zestawie personalnym Anioł nagrał płytę, która podzieliła słuchaczy - z przewagą tych niezadowolonych. Na krążku pojawiło się bowiem kilka eksperymentów stylistycznych, niespecjalnie pasujących do wcześniejszych dokonań chłopaków z Florydy. David Vincent bronił się wprawdzie w wywiadach, że podobne utwory zawsze pojawiały się na płytach zespołu, tyle że zawsze gdzieś na końcu listy, więc nie rzucały się w oczy. Coś w tym może być, ale kawałki, o których mówi lider kapeli, to zazwyczaj były raczej utwory instrumentalne, na "Illud..." mamy jednak regularne piosenki i trudno ich nie zauważyć.

Już początek daje do myślenia. "Too Extreme!" (symptomatyczny tytuł) to coś w rodzaju techno - deathu, utwór dość trudny do strawienia dla osoby przyzwyczajonej do zupełnie innego oblicza Morbid Angel. Dla mnie to faktycznie zbyt ekstremalne doświadczenie. Kolejnym dość nietypowym kawałkiem jest piąty na liście "I Am Morbid". Fajny, death'n'rollowy numer, z bujającym riffem i wokalem w stylu, bo ja wiem, Soilwork lub innego przedstawiciela skandynawskiego melodyjnego death metalu. Kawałek jest chwytliwy, co jeszcze podkreślają popisy solowe Treya, ale zupełnie nie w stylu Morbidów. Prawdziwe jaja zaczynają się jednak później. "Destructos vs. The Earth / Attack" to coś, co nazwałbym "morbid disco". Numer jest naprawdę tragiczny, beat w stylu, nie przymierzając, Pain, a do tego refren, który jest po prostu (niezamierzenie) śmieszny. No i jeszcze trwa to ponad siedem minut. Takiej piosenki autentycznie się nie spodziewałem, ale jak widać wszystko jest możliwe.

Jest takie powiedzenie, że kiedy myślisz, że dotknąłeś dna, ktoś potrafi zapukać od spodu. Świetnie pasuje do moich odczuć po przesłuchaniu kolejnego eksperymentalnego tworu, to jest "Radikult". Wyobrażacie sobie Morbid Angel jako połączenie punk rocka, Roba Zombie i Marylina Mansona? Cóż, ja też nie potrafiłem tego zrobić, aż do przesłuchania tego dzieła. Na koniec zostałem zmasakrowany techno - trance'owym łojeniem pt. "Profundis - Mea Culpa". Drugą część tytułu traktuję dosłownie, jako swego rodzaju "przepraszamy" w stronę starych fanów.

Teraz trochę pozytywów. Nie licząc tych wszystkich nietrafionych pomysłów, na płytce jest kilka solidnych deathowych kawałków. Mamy więc petardy w postaci choćby "Existo Vulgore", "Blades For Baal" czy "Nevermore" (ten ostatni jakby żywcem wyjęty z sesji nagraniowej "Domination"), przypominający konstrukcją utworu "Fall From Grace" (napisany przez Destructhora) "10 More Dead" czy potężny "Beauty Meets Beast" (świetne solo) i parę melodyjniejszych fragmentów w średnich tempach.

Nie będę czepiał się poziomu wykonawczego poszczególnych muzyków, wydaje mi się, że nie jest źle. Vincent ma już swoje lata, większość z nich zrywa gardło, trudno żeby jego wokal brzmiał tak, jak kiedyś. W deathmetalowych fragmentach jest nieźle, tam gdzie zespół postanowił eksperymentować brzmi jednak komicznie. Azagtoth zasuwa jak zwykle, myślę że dużo gorzej niż na płytach wypada ostatnio na koncertach. Poza tym zagrał na "Illud..." kilka naprawdę fajnych solówek (i to melodyjnych, nie jakieś tam popiskiwanie wajchą). Tim Yeung to oczywiście nie Sandoval, ale daje radę, a momentami jego gra jest imponująca. Destructhor napisał dwa najlepsze numery na krążku ("Blades For Baal" i "10 More Dead"), więc jego obecność również zaliczam na plus.

Problem zespołu tkwi gdzie indziej, mianowicie w chęci zaszokowania na siłę słuchacza.
Najnowsze dzieło Morbid Angel byłoby przeciętną deathmetalową płytą, nad którą przeszedłbym do porządku dziennego, gdyby nie tych kilka numerów, które ją absolutnie rujnują. Mam nadzieję, że kolejny krążek będzie już bardziej "kanoniczny". Przy okazji pozwolę sobie przywłaszczyć tekst z jednego z komentarzy, które znalazłem w internecie: jak do tej pory tytuły wszystkich albumów Morbid Angel rozpoczynają się kolejnymi literami alfabetu - liczę na to, że następny album nazwą "Just Kidding Guys".

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
universal_soul (gość, IP: 84.13.23.*), 2013-04-17 05:01:30 | odpowiedz | zgłoś
nigdy nie napisałem że chodzi mi tylko o wirtuozerię, ani że Motorhead kaszani. Wręcz przeciwnie. najważniejsza jest dla mnie oryginalność tego co grają. Jest milion wirtuozów giratarowych na świecie, kapel do bólu technicznych, które są odwtórcze i nie wnoszą nic nowego. Schuldiner był jednym z najoryginalniejszych gitarzystów na świecie (oczywiście w mojej opinii), wioślarze Vadera i MA to po prostu dobrzy giatarzyści. Brzmiący tak samo jak 1000 innych w tym gatunnku.
A co do tego czy Vader chce tak grać jak gra - nie mnie to rozsądzać. Myślę, że grają jak potrafią, brakuje im tylko elementu (magicznego). Możesz poeksperymentować i puścić komuś jakiś random riff, czy kawałek sola Vadera albo MA. To jest nieodróżnialne od 100 innych kapel w tym samym gatunku, oprócz kilku na krzyż bardziej charakterystycznych fragmentów. Death poznaję po jednym dżwięku gitary. Takich wioślarzy i kompozytorów jest na świecie może kilkunatu, może kilkudziesięciu. Wokali zresztą też niewielu.
Aha - możesz spokojnie założyć, że wszystko co piszę to moje zdanie ok?:) tak na wszelki wypadek. Nie wiem natomiast co masz na myśli pisząc, o uważaniu się za lepszego. Lepszego w czym?
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
peter73 (gość, IP: 193.105.110.*), 2013-04-18 12:52:02 | odpowiedz | zgłoś
Tekst o znalezieniu 1000 gitarzystow grajacych jak Trey Azagthoth mogl napisac jedynie gimnazjalista, ktory dopiero co zaczal sluchac ciezszej muzy, a juz czuje sie wielkim 'znafca' i dowolnie szafuje swoimi ocenami...
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
ja ja ja ja (gość, IP: 84.232.228.*), 2013-04-18 14:49:20 | odpowiedz | zgłoś
Mam zupełnie odwrotne zdanie o grze i "oryginalności" Chucka Schuldiner'a. Był bardziej oryginalny pisząc "Leprosy" niż wówczas kiedy silił się na bycie artystą przez duże A wyłącznie komplikując i dodając riffy... Poza tym pisanie o "alkoholiźmie" również nie dodaje wielkości. I nie jest to tylko moje zdanie... Wiele zespołów uważa że mnożenie riffów i komplikowanie kompozycji czyni z nich w jakimś sensie lepszymi artystami. Tak nie jest. To równie błędna droga jak zbytni prymitywizm. Idąc na koncert chcesz podziwiać Muzykę jaką tworzy Muzyk a nie muzyka i jego narzędzia, czy tak? Metal był od początku z natury energią i w dźwiękach i na scenie. Dziś widzę przeważnie statyczne i patrzących na swoje gryfy postaci o wyglądzie przestraszonego gimnazjalisty... Dlaczego miałoby to wszystko się zmienić tylko dlatego że jesteśmy dziś starsi (i sami boimy czy wstydzimy się choć potupać na koncercie? ). Słuchaj sobie "Symbolic" czy Meshuggah ale nie besztaj innych tylko dlatego że masz inne zdanie o "majstersztyku"....No i tyle. Pozdrawiam!
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
wac
wac (wyślij pw), 2013-04-20 11:35:10 | odpowiedz | zgłoś
jeżeli on brzmi jak 1000 innych to można tylko poprosić bys skończył trollować
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
Marcin Kutera (wyślij pw), 2013-04-10 23:22:17 | odpowiedz | zgłoś
Brzmienie albumu mistrzowskie.
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
Marcin Kutera (wyślij pw), 2013-04-10 23:18:54 | odpowiedz | zgłoś
podbnie było z Roots - Sepultury.
Wielu starych fanów, było zdumionych, albo rozczarowanych, ja miałem na tamte czasy mieszane uczucia, gdyż za chiny nie mogłem pojąć (tego fenomenu) po co taka stylistyka o 180% odwrócona?.
Niebawem zrozumiałem - to dzieło wspaniałe - fakt inne od Beneath The Remains, Arise czy Chaos A.D. i tym albumom nie dorównuje, z drugiej strony żaden kolejny album po korzeniach Sepultury już niestety nie dorównuje -Roots
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
Marcin Kutera (wyślij pw), 2013-04-10 23:10:43 | odpowiedz | zgłoś
Radikult". Wyobrażacie sobie Morbid Angel jako połączenie punk rocka, Roba Zombie i Marylina Mansona?

To fakt, ten utwór trochę też się kojarzy z tym artystami, szczególnie z White Zombie
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
Malignant (wyślij pw), 2013-04-10 12:48:59 | odpowiedz | zgłoś
Ja sie nie zgdzam z zadna recenzja, ktora dotyczy tego albumu. Zaraz zostane zlinczowany i sponiewierany, ale dla mnie ta plyta jest rewelacyjna! Zwlaszcza w tych fragmentach, ktorych inni sie czepiaja - Too extreme!, I am Morbid, Destructos vs The Earth czy Radikult. Liczylem, ze powstanie wlasnie taki album. David i Trey nigdy nie ukrywali, ze lubia takie kapele jak np. Laibach, wiec predzej czy pozniej musialo dojsc do takiej mieszanki. Choc zaluje, ze na koncertach pomijaja te numery (z wyjatkiem "I am Morbid"). Ale chyba niektorzy nie sa na nie gotowi. A co do eksperymentowania, uwazam, ze zespol z takim stazem i prestizem , moze sobie na to pozwolic. Ta plyta nalezy do tych, ktore albo sie kocha, albo nienawidzi.
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
Lukasss
Lukasss (wyślij pw), 2013-04-10 17:25:10 | odpowiedz | zgłoś
Linczować nie zamierzam, ale moim zdaniem słabo im te eksperymenty wyszły. Taki Laibach na przykład to fachowcy w swojej dziedzinie, a te kawałki Morbidów brzmią trochę jakby się dziecko bawiło. Płytka może zasługuje na nieco więcej niż 4, ale jak dla mnie - jednak za klasyczne numery.
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
Malignant (wyślij pw), 2013-04-10 19:09:43 | odpowiedz | zgłoś
Vincent przed swoim wielkim powrotem do MA gral ze swoja zona w Genitorturers. Na pewno to tez mialo wplyw na kompozycje IDI. Dla mnie Gen tez robi swietna robote, a wiem, ze ludzie takze mieszaja jej tworczosc z blotem. Rzecz gustu :)