zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku wtorek, 19 marca 2024

recenzja: Megadeth "Dystopia"

24.01.2016  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Megadeth
Tytuł płyty: "Dystopia"
Utwory: The Threat Is Real; Dystopia; Fatal Illusion; Death From Within; Bullet To The Brain; Post American World; Poisonous Shadows; Conquer Or Die; Lying In State; The Emperor; Foreign Policy
Wykonawcy: Dave Mustaine - gitara, wokal; Kiko Loureiro - gitara; David Ellefson - gitara basowa; Chris Adler - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Universal Music
Premiera: 22.01.2016
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

"Ups, he did it again" - to pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy po przeczytaniu newsa o tym, że Rudy Dave znów wywija i wypierdala połowę składu z Megadeth. Nie załamywałem rąk, bo to, że druga gitara i perkusja to w jego gnieździe raczej ruchome pozycje, na dodatek pozbawione większego znaczenia dla funkcjonowania kapeli, to tradycja sięgająca czasów "Killing Is My Business...". Rzecz na chwilę (10 lat) zmieniła się przy okazji tzw. "złotego składu", być może dlatego nazywanego "złotym", że to za jego sprawą powstały pomnikowe "RIP-y", "Countdowny" i "Youthanasie", który jednak, przypominam, wypalony kończył działalność w niesławie, prokurując względnie dobry "Cryptic Writings" i już zupełnie kontrowersyjny "Risk" (bez Menzy). Także taki obrót spraw nie jest dla mnie niespodzianką. Co więcej, trochę serce szybciej zabiło, kiedy usłyszałem nazwisko nowego najemnika, który miał zasiąść za garami, czyli Chrisa Adlera, którego grę bardzo lubię, przy okazji nie trawiąc jego macierzystego zespołu Lamb Of God (sic!) - taka sytuacja. Nie przepadałem za synonimem drewna za zestawem w postaci Shawna Drovera, dlatego tę zmianę przyjąłem z nadzieją.

Co innego nowy gitarzysta "aus" brazylijska Angra - Kiko Loureiro. Tutaj już pokręciłem nosem, bo każdy wie, z jakiego grania Angra jest znana, a przeszczepianie power - egzalt - nadepnięty chomik - heavy - metalu na grunt Megadeth uznałbym za osobista tragedię. Tak się jednak nie stało. Co więcej, po moim zdaniem bardzo udanej "cryptingowo - youthanasiowej" "Super Collider", Mustaine za sprawą najnowszej "Dystopii" przeprasza się po raz kolejny, już nawet nie z samym metalem ogólnie, ale z "tym" stareńkim, zajebistym "megadethowym thrashem" a'la "Peace Sells...", "So Far So Good So What", "Rust In Peace" i finezyjną melodyką "Countdown To Extinction", którymi to zarobił na status legendy, miano jednego z praojców - założycieli gatunku i komfort odcinania kuponów od własnej sławy - serio!

Choć brak tutaj jednoznacznych odpowiedników tak oczywistych strzałów, jak "Holy Wars...", "Hangar 18", "Peace Sells..." czy "Symphony Of Destruction", to jednak uczciwie trzeba stwierdzić, że to właśnie na "zapożyczeniach" (w cudzysłowie, bo od siebie samego nie można przecież pożyczać) opiera się cały zamysł i konstrukcja "Dystopii".

Po orientalnym intro, zapewne inspirowanym, jak to u Mustaine'a, bieżącymi wydarzeniami w geopolityce, od razu atakuje nas porywająca seria riffów "The Threat Is Real", w których obeznani od razu rozpoznają wiertarki "Set The World Afire", przejścia "Hangar 18" czy szkielet kompozycji żywcem zajumany z "Ashes In Your Mouth". Co ciekawe, nie brzmi to jak polepiony w pro-tools, przypadkowy zlepek pomysłów z "czasów wojny", tylko zwyczajnie rwie do przodu, uświadamiając po latach, że rozróżniane ongiś pod względem stylistycznym płyty tak naprawdę miały zawsze jeden megadethowy kręgosłup muzyczny.

Podobnym tropem podąża tytułowa "Dystopii", skręcając nieco w stronę melodyki "Countdown To Extinction", co też nie jest zaskoczeniem. Koniec końców, od czasu wejścia na salony muzyki ogólnie rockowej w 1992 r. - hit to pozycja obowiązkowa na płytach Rudego. Po prawdzie, tym razem jednak starania "uczłowieczania" muzyki Megadeth są ograniczone do minimum i na dobrą sprawę powtarzają się tylko jeszcze w najbardziej zróżnicowanym, epickim, skrzącym się natchnionymi wokalizami i solami gitarowymi "Poisonous Shadows" czy w instrumentalnym "Conquer Or Die!". Pozostała, lwia część materiału to już charakterystyczne, oldschool - megadethowe napieranie o cechach, które wymieniono gdzieś wyżej ("Fatal Illusion"), lekko, ale zawsze zakwaszone zwariowanymi wywijańcami, zakrętasami i dysonansami rodem z "Peace Sells... But Who's Buying" ("Bullet To The Brain", "Lying In State"). Wszystko zgadza się jak u księgowej, ale tutaj rodzi się mała obawa.

Nie martwi mnie, że "znawcy" podniosą gromkie hasła w stylu "autoplagiaty", "znów to samo tylko gorzej, bo tak, bo to już nie to". Zastanawiam się bardziej, czy miejscami średnia przystępność muzyczna, która ongiś odróżniała płyty Megadeth od dajmy na to wydawnictw Metallica, spotka się ze zrozumieniem gawiedzi, która w większości nie dorastała, ba, nawet nie była w planach, gdy powstawały "Peace Sells...", "So Far..." czy "Rust In Peace". O ile taki rozwój wydarzeń z aprobatą przyjmie nawet pokolenie nastolatków lat 90, mocno zainfekowanych stosunkowo świeżym wtedy kultem thrash metalu poprzedniej dekady (80), o tyle wątpię, czy "świeżym słuchaczom" będzie się chciało zgłębiać meandry tej muzyki. Czas pokaże. Osobiście jako fan, którego początkiem słuchania czegokolwiek w metalu było to, co przez lata nazwano "The Big Four", jestem wpiekłowzięty. Słuchając "Dystopii" nie wyczuwam zbędnej napinki, ścigania się Mustaine'a z własnymi dokonaniami sprzed lat. Zamiast tego dostaję "naturalny" Megadeth, w którym sprawnie mieszają się najlepsze momenty legendarnej kariery. Płyty słucha się jednym tchem, momentami padając na glebę, momentami potakując głową z uśmiechem zdającym się wyrażać: "tak jest, to jest to, na co czekałem".

Jak pisałem już kilka razy, członkowie Big Four nieuchronnie wkraczają w epilogi swoich karier. Jeżeli zaś robią to takimi miotaczami jak Slayer na "Repentless", który - choć brzmi to jak bluźnierstwo - obronił się nawet bez Jeffa Hannemana, czy opisywana w tym miejscu "Dystopia", to nie dość, że nie ma mowy o żadnym wstydzie czy porażce, to jeszcze pozostaje w ustach lekko gorzki posmak świadomości, że po nich dłuuugo nic, o braku równie spektakularnych następców nie wspominając.

22 stycznia 2016 r. - "Dystopia" już na początku sezonu wkracza pewnie do walki o miano jednej z płyt rocku. Jak przy każdej odsłonie mustaine'owego życiorysu wydawniczego zapytam: "co na to The Four Horsemen"? A tak, zapomniałem, oni pożegnali się już przy okazji "Black Album". Na Pazuzu, jakie to wielkie szczęście dożyć wieku, kiedy po okresie upadków i wzlotów ukochane kapele wracają do formy z najlepszego okresu działalności. Jaka to ulga, kiedy odpalasz płytę i słowa same cisną się na klawiaturę. To ma miejsce tylko w dwóch skrajnych przypadkach - płyt chujowych i zajebistych. Nie muszę chyba już mówić, do której kategorii zaliczam "Dystopię"?

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Megadeth "Dystopia"
fanMega...artur (gość, IP: 91.106.25.*), 2018-05-26 19:03:46 | odpowiedz | zgłoś
Kocham Megadeth. Pierwsze sześć wydawnictw - mistrzostwo świata! Dystopia dołącza do tego grona. W książce jednego gościa Rudy na stu najlepszych szarpidrutów zajął miejsce pierwsze. Tyle pięknych solówek gra Mega, czasem myślę, że to nie człowiek, nie ludzie tylko kosmici. Czapki z głów!
re: Megadeth "Dystopia"
Rokko16
Rokko16 (wyślij pw), 2017-04-08 09:19:40 | odpowiedz | zgłoś
Może byś tak Megakruku zrecenzował wszystkie Megadethy? Bo zajebiście czyta się twoje recki.
re: Megadeth "Dystopia"
Marcin Kutera (wyślij pw), 2016-10-06 19:30:46 | odpowiedz | zgłoś
Płyta po prostu jest piękna. No i miele mi się w odtwarzaczu dosyć często ten tak bardzo oczekiwany egzemplarz z USA:)

Trochę tylko szkoda, że Rudy nie ujął doskonałego utworu Last Dying Wish w wersji oficjalnej albumu - jak dla mnie to jedyny minus, bo utwór przewspaniały i świetnie pasuje między The Emperor a Foreign Policy.

Album wg mnie bez problemu powinien być nominowany do płyty rocku.
re: Megadeth "Dystopia"
bolo rokendrolo (gość, IP: 79.185.175.*), 2016-10-01 21:36:42 | odpowiedz | zgłoś
po okresie lekkiej posuchy bardzo dobra płyta a coraz mniej dobrych wydawnictw w metalu - dodam , że fanem ciężkich brzmień jestem od "under jolly roger"
re: Megadeth "Dystopia"
Kropek (gość, IP: 5.172.247.*), 2016-06-09 21:21:03 | odpowiedz | zgłoś
Płyty faktycznie słucha się jednym tchem, bez konieczności przeskakiwania utworów, gdyby tylko to brzmienie było bardziej konkretne... 8/10
re: Megadeth "Dystopia"
Marcin Kutera (wyślij pw), 2016-05-09 22:54:46 | odpowiedz | zgłoś
Płyta doskonała:)
Pokochałem ją wręcz! Jak dobrze pójdzie to będę miał z USA album:)
re: Megadeth "Dystopia"
donia1965
donia1965 (wyślij pw), 2016-05-15 17:33:23 | odpowiedz | zgłoś
współczuję, ja kiedyś pokochałem moją piękną żonę i nadal kocham.płyta jak i cała kapela jest za cienka,chyba że lubisz takie klimaty to sorry.
re: Megadeth "Dystopia"
Thrash Lover (gość, IP: 188.122.20.*), 2016-05-15 22:17:42 | odpowiedz | zgłoś
Cienka? Cos chyba w sobie mają, skoro od 30 lat utrzymują się w czołówce metalu na świecie.
re: Megadeth "Dystopia"
donia1965
donia1965 (wyślij pw), 2016-05-16 18:04:38 | odpowiedz | zgłoś
kilka lat temu w łódzkiej atlas arenie byłem na największej potędze świata zwanej Slayer.przed NIMI wystąpił megadeth,serwując swój disco metal.Slayer to wybuch bomby atomowej.sam poczułbyś różnicę.zdrówka życzę!!!!!
re: Megadeth "Dystopia"
Marcin Kutera (wyślij pw), 2016-05-17 11:42:16 | odpowiedz | zgłoś
Donia było być rok wcześniej na Big Four w Warszawie na Bemowie to zrozumiałbyś fenomen oraz klasę Megadeth.
Bluźnisz człowieku, jakie disco metal to Megadeth???
To jest po prostu thrash metalowy zespół oparty w dużej mierze na klasycznym heavy metalu i hard rocku. Obrany mają taki styl, ponadto o ile też kocham Slayer, to uważam obie kapele za zacne i to nie są wyścigi na szybkie granie, pierdolnięcie, tylko po prostu na aranże i inspiracje muzyczne. Tez jestem wielkim fanem Slayer, mimo to najnowszy album nie urwał mi dupska, bo za mało dobrych solówek zdecydowanie. Ostatecznie można przyjąć, że Repentless to ponad przyzwoity album, natomiast Megadeth tym albumem cofnął się do wspaniałych albumów z wczesnych lat 90., jednocześnie poszedł naprzód brzmieniem, pomysłowością i zdecydowanie jeszcze kreatywnymi, kompozytorskimi pomysłami Rudego vel Mustaine. Wg mnie jednen z najlepszych albumów Megadeth.
« Nowsze
1
...

Oceń płytę:

Aktualna ocena (488 głosów):

 
 
84%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Slayer "Repentless"
- autor: Megakruk

Budgie "Never Turn Your Back On A Friend (reedycja)"
- autor: Meloman

Black Sabbath "13"
- autor: Dominik Zawadzki

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Cradle Of Filth "Hammer Of The Witches"
- autor: Megakruk

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Która seria komediowa jest bardziej kultowa?