zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku wtorek, 23 kwietnia 2024

recenzja: Sinister "Aggressive Measures"

6.08.1999  autor: Beastorizer
okładka płyty
Nazwa zespołu: Sinister
Tytuł płyty: "Aggressive Measures"
Utwory: Intro (the Upcoming); Aggressive Measures; Beyond the Superstition; Into the Forgotten; Enslave the Weak; Fake Redemption; Chained in Reality; Emerged with Hate; Blood Follows the Blood
Wydawcy: Nuclear Blast Records, Metal Mind Productions, Mystic Production
Premiera: 1998
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Sinister powrócił! Ci, którzy mieli mieli koszmary z powodu niepewności o przyszłe losy Sinistera, mogą w końcu się wyspać. Mam przed sobą ich nowy album.

Zacznę jednak od któtkiej notki o zespole dla tych nieco mniej zorientowanych, których dopiero w tym momencie zespół zainteresował. Otóż Sinister istnieje już spory kawał czasu. Założony został mniej więcej około roku 1990. Wiadomo - nie to samo, co Death (jeśli nie wiecie, co to jest Death, tutaj skończcie czytać recenzję), ale i tak już 8 lat! I jak miło i szybko przy kochanym Sinisterze lata te minęły. Ich debiutancki album "Cross the Styx" to kawał solidnej muzy dla prawdziwych mężczyzn (i oryginalnych kobiet, które zresztą cenię). Rzecz powaliła na ziemię z prędkością światła, była szybka, techniczna, brutalna, podziemna, czego więcej trzeba? Mnie w każdym razie niczego więcej. Drugi album nosił nazwę "Diabolical Summoning" i wzbudzał kontrowersje. Jedni uważali go za kiepski, inni z kolei podniecali się nim nieziemsko. Ja zaliczam się do tych drugich, gdyż mamy tam wszystko to, co na jedynce, plus jeszcze zniewalający klimat (nie twierdzę, że na "Cross..." nie było klimatu). Poza tym okładka rządzi (w wersji CD, na okładce kasety nie widać kilku istotnych szczegółów!). Następnie były takie wydawnictwa, jak "Hate" (uważany przez gitarzystę zespołu za najlepszy ich album), oraz EPka "Bastard Saints". Wszystkie miało wspaniałe okładki.

Teraz o ostatnim albumie. Okładka nieco w innym stylu, nie tyle rysowana, co komputerowo robiona, ale kultowo zajebista. I nie tylko okładka w tym wydawnictwie jest kultowa! Ucieszeni? Sinister-maniacy? Po drodze ze sklepu do domciu tradycyjnie w tramwaju rozpakowałem i oglądam. Hmmm... bardzo fajna wkładka. Świetny koncept z tymi zdjęciami, długa lista podziękowań, w której między innymi mamy kilka literek, które cieszą, tj. Andy & Damnable... teksty pisane fajną czcionką, wszystko estetyczne. Ogólnie OK. No, ale nie okładka jest tu najważniejsza. Pominę te momenty zdenerwowania i podniecenia jednocześnie, kiedy nie mogłem trafić kompaktem do odtwarzacza i kiedy to... łups! Chyba zaczynam opowiadać. Tak więc konkrety panowie i panie!

Numer jeden. Intro. Wtajemniczeni wiedzieć będą, że nie jest to innowacja w twórczości Sinistera. Wykurwiste!!! Nie za bardzo tandetne klawisze jako podkład do fortepianu spisują się lekko mówiąc wspaniale. Dalej oczywiście z zaskoczenia, także tradycyjnie, łup!!! Za głośno odtwarzacz! Prawie ogłuchłem. Pierwsze, co przykuwa uwagę, to nowy wokal. Bo nie ma już starego dobrego Mike'a! Teraz jest Eric. Wokal nieco inny: wyższe tony nieco, ale mimo wszystko trochę bardziej brutalny. Teksty. Już nie o satanizmie, co podkreśla sam Eric w wywiadach. Ale i tak konkretne. A pierwsze wrażenia muzyczne? Niby ten sam styl, a jednak trochę inaczej grają koledzy. Charakterystyczne zagrywki, akcenty, solówy itp. zostały, ale wszystko inne jest zmienione. Bez wątpienia album od pierwszej do ostatniej piosenki śmierdzi swoim charakterystycznym klimacikiem. Jak zauważyliście, słowo "charakterystyczny" bardzo do Sinistera pasuje. Tempo z reguły stałe, ale jak kręcą, to już solidnie. Nie, nie aż tak jak na "Legion" wiadomo kogo, ale i tak solidnie. Czyste (w końcu!) brzmienie sprawia, że wszystko jest jakby brutalniejsze. Jednym zdaniem: stara jazda Death Metalowa. I tak sobie idzie "Aggressive Measures". Nie wiedzieć czemu, od razu z nowym wokalistą zacząłem ich sobie na koncercie wyobrażać. I stwierdziłem, że koncertowo to to musi wypaść rozpierdalająco! Jak zajebiście się do tego drze ryja (wiem z praktyki)! Ja tu gadu gadu, a tym czasem już kończy się "Beyond the Superstition" i zaczyna się moja ulubiona "Into the Forgotten". Najmniej melodyjny utwór tego albumu, ale za to najbardziej mnie chwyta za jaja i gniecie. I znów wizja koncertu. Ja w tłumie razem z wokalistą: "Into the Forgoooten, into the darkneess, into the Abyyysssss, paralysed You stand by my side!!!" Killer! W tym kawałku jest chwila, w której słychać sam bas. Jego brzmienie mi się nie podoba, także tu minus dla Sinistera. Za to chwilę później, mniej więcej w środku utworu, takie przyspieszenie z nadwyżką wszystko rekompensuje, wywołując uśmiech na mojej twarzy. Za chwilę zwolnienie daje się uszom we znaki. I znowu przyspieszenie. Wow! To jedyne, co będziecie w stanie powiedzieć słuchając tego. Po tym kawałku mamy nieco spokojniejsze "Enslaved the Weak", ale przyspieszenie tradycyjnie być musi. Przeskoczymy co nieco teraz i jesteśmy przy "Chained in Reality". Świetnie się zaczyna, ale Was po tym, co napisałem wyżej, to chyba nie zdziwi. "Emerged with Hate" macza stopy w stylu Hardcore'a, oczywiście tego najbrutalniejszego. Na koniec prezencik. "Blood follows the Blood" ma wspaniały tekst, ale przede wszystkim jest wolne, walcowate i brutalne. Świetnie zamyka album.

Cóż mam powiedzieć? Podsumowanie? Po co? Lećcie do sklepów, bo warto, album zabija i jest tym, który przyczynia się powoli do przywrócenie wielkiej potęgi Death Metalu na scenie metalowej. Jeśli nie rewolucja, to na pewno ewolucja (z którejś reklamy to zerżnąłem). Do sklepów!!! Ale już!!!

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Sinister "Aggressive Measures"
hejka (gość, IP: 83.4.118.*), 2018-07-17 19:48:11 | odpowiedz | zgłoś
niedoceniany album niedocenianego zespołu
re: Sinister "Aggressive Measures"
bandrew78
bandrew78 (wyślij pw), 2018-07-17 21:21:29 | odpowiedz | zgłoś
No nie do końca. Sinister kiedyś był jak najbardziej doceniany i szanowany. Pierwsze trzy albumy to potęga, a potem sami się trochę rozmienili na drobne, zwłaszcza w okresie, w którym na wokalu była Rachel. A "Aggresive Measures" jest całkiem fajny, motoryczny, po prostu z dobrymi kompozycjami, chociaż nie tak brutalny, jak wcześniejsze wydawnictwa, i chyba dlatego wielu kręciło nosem na ten materiał. Ja tam wtedy się cieszyłem, że wrócili, bo pamiętam, że nawet nie zdawałem sobie sprawy, iż znowu coś nagrali, po prostu znalazłem ten album w sklepie i od razu kupiłem (jeszcze na MC), a japa mi się cieszyła, jakbym po latach spotkał dobrego, dawno niewidzianego kumpla.