zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Slayer "Diabolus in Musica"

2.08.2001  autor: Paweł P.
okładka płyty
Nazwa zespołu: Slayer
Tytuł płyty: "Diabolus in Musica"
Utwory: Bitter Peace; Death's Head; Stain Of Mind; Overt Enemy; Perversions Of Pain; Love To Hate; Desire; In The Name Of God; Scrum; Screaming From The Sky; Point
Wykonawcy: Tom Araya - wokal, gitara basowa; Jeff Hanneman - gitara; Kerry King - gitara; Paul Bostaph - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: American Recording Company, Columbia Records
Premiera: 1998
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 5

Slayer - nazwa ta już od blisko dwudziestu lat spędza sen z powiek milionom rodziców na całym świecie. Bezkompromisowe - początkowo prowokacyjne wręcz - teksty, perkusja pędząca z prędkością karabinu maszynowego i przyozdobieni w "pieszczochy" gitarzyści - oto jak wykreowali swój własny wizerunek. Nie ulega bowiem wątpliwości, że cały rozgłos towarzyszący promocjom kolejnych albumów morderczej piątki zdołał pomóc im bardziej, niż tego oczekiwali - zarówno przyjęty imidż jak i obrane ku jego budowie środki były bowiem jedynie próbą zwrócenia na siebie uwagi mediów. Dziś panowie starają się raczej zwolnić tempo i zapomnieć o nadużywaniu zdań pokroju "diabeł rządzi światem".

Do premiery najnowszego albumu Slayera pozostał zaledwie miesiąc, warto byłoby więc przyjrzeć się bliżej ostatniemu dziecku ekipy - "Diabolus in Musica" - które zdołało mnie w pewnym sensie zaskoczyć (można by tę sytuację zdefiniować stwierdzeniem, iż napsuł krwi wieelu starym fanom kapeli...).

Zacznę może od konceptu graficznego, który nie może się podobać zwolennikom starszych okładek. Na pierwszy rzut oka jest ona po prostu beznadziejna - nowe inspiracje Slayera dały się we znaki. Swego rodzaju wypadkowa charakterystycznego stylu kapeli i wielu aktualnie popularnych zespołów fali hardcore/neo metal (nu tone - red.). Pomijając jednak opracowanie graficzne płyty...

Zaczyna się naprawdę dobrze - gitary (mimo, że strojone póltorej tonu niżej) wygrywają dość długi wstęp po czym rozpoczyna się "Bitter Peace", utwór traktujący o wojnie i pokoju. Perkusja pracuje przyzwoicie, Araya po raz kolejny przyzwyczaja nas do swojego krzykliwego głosu, gitary wygrywają dość szybkie riffy zwieńczone solówkami (te z kolei to w połowie pojedyncze dźwięki potraktowane wibrem - po staremu). Euforia nie trwa jednak długo i po przesłuchaniu następnych kilku kompozycji można bez problemu zauważyć, jak wielkie piętno odcisnął na zespole czas... Brzmienie wiele straciło w porównaniu chociażby z "Divine Intervention". Pewien styl został oczywiście zachowany, nie ma już jednak grania, które mogłoby przypominać Slayera z czasów "Reign in Blood" czy chociażby "South of Heaven" i "Seasons in the Abyss".

"Diabolus in Musica" jest po prostu inny i - mimo, że cięższy i ciekawszy niż obecne dokonania wielu innych starych kapel thrashowych - dość zróżnicowany. Jak mógłbym jednak ocenić go na tle wcześniejszych dokonać zespołu, który praktycznie zainspirował cały nurt death metalu? Wystarczy jeśli powiem, że tym razem Slayer dał pokaz zaledwie połowy swych możliwości - taka też będzie moja ocena. *Album w limitowanej edycji (a taką właśnie posiadam) został wzbogacony o dodatkowy CD zawierający 6 starszych utworów ("Raining Blood", "Angel of Death", "Mandatory Suicide", "Chemical Warfare", "South of Heaven") zarejestrowanych na koncertach oraz multimedialną prezentację (min. klip wideo będący montażem wszystkich dotychczasowych teledysków Slayera) - ot, aspekt kolekcjonerski wart każdego fana bootlegów.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Co?
stalkyerr (gość, IP: 145.237.120.*), 2011-03-21 07:51:02 | odpowiedz | zgłoś
pewnie Lombardo doliczył i wyszło 2 garowych. Co do biżuterii - Kerry czasem ganiał z jakimś jeżem na ręce ;];];]
re: Co?
rikitiki (gość, IP: 93.105.92.*), 2011-08-15 01:19:28 | odpowiedz | zgłoś
Piątka, błąd szkolny:D a co do pieszczochów to przecież mieli ich masę, kiedyś w nich non stop biegali na koncertach:D king miał nawet własnoręcznie robione z grubej skóry i kilkunastocalowymi gwoździami:P, ale kiedyś w jakimś wywiadzie zdradził, że nie używają już ich, bo im je ktoś ukradł razem z autem (kartony z pieszczochami były w bagażniku:P)
3
Starsze »