zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Unearth "The Oncoming Storm"

15.03.2005  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Unearth
Tytuł płyty: "The Oncoming Storm"
Utwory: The Great Dividers; Failure; The Lying World; Black Hearts Now Reign; Zombie Autopilot; Bloodlust Of The Human Condition; Lie To Purify; Endless; Aries; Predetermined Sky; False Idols
Wykonawcy: Mike Justain - instrumenty perkusyjne; John Maggard - gitara basowa; Ken Susi - gitara; Buz McGrath - gitara; Trevor Phipps - wokal
Wydawcy: Metal Blade Records, Metal Mind Productions
Premiera: 2004
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Tak się złożyło, że niemal niezwłocznie po usunięciu z mojej wieży płyty Bury Your Dead (niedawno przeze mnie opisywanej) na jej miejsce wskoczył nowy album zespołu Unearth. I różnica była po prostu kolosalna. Na plus dla Unearth oczywiście.

Od razu czuć, że ten powstały w Massachusetts zespół działa już "czas jakiś" (konkretnie lat siedem), bo jego najnowsze dzieło to płyta całkiem przyjemnie kopiąca w głowę. Jest tu wszystko, czego można się spodziewać po muzyce metalcore'owej z najwyższej półki. Wściekłość miesza się z precyzją, pasja z dopracowaniem, a energia z odpowiednim rozbudowaniem i urozmaiconymi aranżami. Unearth brzmi nieco podobnie jak moi metalcore'owi faworyci, czyli Killswitch Engage, szczególnie z czasów ich debiutu: nie ma jeszcze tego ładunku melodii, który cechuje dwa późniejsze albumy KSE, jest bardziej mrocznie i surowo. Ale mamy też i inne, bardzo zacne zresztą, naleciałości, bo chwilami czuć tu i granie w stylu In Flames czy Dark Tranquillity (szczególnie zwolnienia, które kojarzą się z "Insanity's Crescendo" czy "The Mind's Eye"), i ciągoty w stronę heavy metalu. Skoro wspomniałem o Killswitch Engage, to mamy tu i bardziej "namacalny" związek z tą formacją, którego pominąć nie sposób: producentem płyty jest Adam Dutkiewicz - gitarzysta KSE. I produkcji również nic nie można zarzucić: soczyste, mięsiste brzmienie, odpowiednia moc, a brzmienie perkusji jest fenomenalne: każde "stuknięcie" pałkera to strzał prosto w twarz! Momentów przyciągających uwagę jest mnóstwo, praca "wiosłowych" to istne mistrzostwo ("Endless", "Predetermined Sky", fantastyczne solówki w "The Lying World" czy "Zombie Autopilot"!), perkusja powala dynamiką i (jak wspomniałem) brzmieniem, a agresywny wokal wieńczy dzieło...

Najlepsze numery? "Failure", "The Lying World", "Zombie Autopilot" i tajemnicze "Aries". Ale i pozostałym siedmiu utworom nic nie brakuje. Znakomity album.

Komentarze
Dodaj komentarz »