zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 27 kwietnia 2024

relacja: "Brutal Assault 2012", Jaromer 8-11.08.2012

15.08.2012  autor: Paweł Kuncewicz
wystąpili: Root; Alcest; Anaal Nathrakh; Engel; Forgotten Silence; Ingrowing; Avenger
miejsce, data: Jaromer, Twierdza Josefov, 8.08.2012
wystąpili: Arcturus; Nile; Samael; Sick Of It All; Dimmu Borgir; Ministry; Krisiun; Heaven Shall Burn; Swallow the Sun; Lock Up; Corrosion Of Conformity; The Black Dahlia Murder; Crowbar; General Surgery; Arkona; Toxic Holocaust; Totem; Brutally Deceased; Trollech
miejsce, data: Jaromer, Twierdza Josefov, 9.08.2012
wystąpili: Mindwork; Keep On Rotting; Pigsty; Inquisition; Truth and Its Burden; The Truth Is Out There; Dievision
miejsce, data: Jaromer, Twierdza Josefov, 9.08.2012
wystąpili: Pig Destroyer; Gorguts; Paradise Lost; Converge; Machine Head; Amon Amarth; Napalm Death; Municipal Waste; Hatebreed; Suicidal Angels; Morgoth; Vallenfyre; Darkest Hour; Kampfar; Insomnium; Incantation; Norther; Warbringer; Vildhjarta; Bleed from Within; Cattle Decapitation
miejsce, data: Jaromer, Twierdza Josefov, 10.08.2012
wystąpili: But; Et Moriemur; Unearth; Dodheimsgard; Rise And Fall; Sebkha-Chott; Obscure Sphinx
miejsce, data: Jaromer, Twierdza Josefov, 10.08.2012
wystąpili: Virus; Godflesh; Moonspell; Immortal; At The Gates; Agnostic Front; Six Feet Under; Immolation; Finntroll; Sodom; Kylesa; Norma Jean; Textures; The Safety Fire; Aborted; Sólstafir; Skarhead; Be'lakor; Gods Tower; Ahumado Granujo
miejsce, data: Jaromer, Twierdza Josefov, 11.08.2012
wystąpili: Lahar; Tortharry; Shape of Despair; The Mongoloids; Cult of Fire; Watch My Dying; Colp
miejsce, data: Jaromer, Twierdza Josefov, 11.08.2012

Jak co roku i tym razem wybraliśmy się na festiwal "Brutal Assault", który odbywa się w niedalekiej czeskiej miejscowości Jaromer.

"Brutal Assault 2012", Jaromer 9.08.2012, fot. Verghityax
"Brutal Assault 2012", Jaromer 9.08.2012, fot. Verghityax

W środę, 8.08, jako pierwsi scenę roznieśli (dosłownie) Anglicy z Anaal Nathrakh, którym wsparcie zapewnił kolega po fachu i sąsiad z Birmingham - niejaki Shane Embury. Charakterystyczny lider kilku zespołów, ale znany przede wszystkim z Napalm Death. Root, z równie charyzmatycznym Big Bossem na czele, miał także swoje wielkie 5 minut. Obok Master's Hammer to chyba najbardziej znana metalowa formacja wywodząca się z Czech. Coś na kształt naszego Romana Kostrzewskiego i jego Kata. Root, jak przystało na kapelę z 25-letnim stażem, zagrał wyśmienity koncert. Ociekający thrashem black metalem z czasów największej świetności tej muzyki, podsycany ogniami na scenie (piekielnymi?). Jednak wydarzeniem dnia był koncert francuskiego Alcest. Kiedy pierwszy raz usłyszałem tę muzykę, dotarło do mnie, że - no tak - tam gdzie Katatonia i Anathema wchodzą już na inny poziom, zaczyna się coś zupełnie nowego, totalnie nowa jakość i epoka grania takich dźwięków, które potrafią wynieść człowieka w zupełnie inny wymiar.

Alcest, Jaromer 8.08.2012, fot. K. Zatycki
Alcest, Jaromer 8.08.2012, fot. K. Zatycki

Czwartek, 9.08, miał jednego bohatera - Samael. Miażdżący koncert po prostu powalił na kolana i nie zostawił żadnych wątpliwości, że Szwajcarzy wielcy są i konkurencji im brak. Miałem okazję porozmawiać kilka chwil z Vorphem. Po złożeniu podpisów na pięknie wydanej reedycji albumu "Passage" zamieniliśmy kilka zdań na temat tej muzyki i starych czasów - wszyscy zostaliśmy wychowani na tytułach takich, jak "Wildhoney", "Irreligious", "Bloody Kisses" i "Passage" właśnie. Te płyty do tej pory to klasyka gatunku. Vorph zapewniał, że zagrają mnóstwo starych dźwięków, więc kiedy na dzień dobry dostaliśmy "Shining Kingdom", nie było już żadnych wątpliwości. Samael był rewelacyjny w każdym calu. Zawiodło Ministry. Tydzień wcześniej na "Woodstocku" oglądałem zupełnie inny zespół. Potężnie brzmiący z wyrazistym przekazem. Wczoraj czegoś zabrało, chociaż numery z "Psalmu" zawsze robią wrażenie. Niczego za to nie zabrakło rosyjskiej Arkonie, mimo że jej występ wypadł na popołudniową porę. Energia, żywiołowość i dobra zabawa - chyba tak najprościej i najtrafniej można opisać tych kilkadziesiąt minut z Arkoną. Dimmu Borgir od dawna jest już tylko tworem do zarabiania kasy, chociaż nie można im odmówić profesjonalizmu. Dzień zakończyliśmy na Arcturus - na koncercie, który dosłownie uśpił nas na całą powrotną drogę do domu.

Dimmu Borgir, Jaromer 9.08.2012, fot. Verghityax
Dimmu Borgir, Jaromer 9.08.2012, fot. Verghityax

Piątek, 10.08. Dwukrotnie miałem okazję oglądać Machine Head przed Metalliką. Z jednej strony mają tam cienkie nagłośnienie na pół gwizdka, dokucza brak oświetlenia i granie w popołudniowych porach, ale z drugiej nie ma chyba w metalowym świecie człowieka, który dzięki temu nie znałby marki Machine Head. Dlatego bardzo ucieszyło mnie, że MH wreszcie ruszyli jako headliner na wielkie festiwale. Najpierw obejrzeliśmy show na "Woodstocku" - i już tam wniosek nasunął się jeden - wszystko od strony technicznej jest elegancko zagrane i zorganizowane, ale coś jednak w tej "Machinie" nie trybi. Jednostajne, długie utwory zlewają się w jedną całość, co momentami sprawia dziwne wrażenie, jakby się słuchało kawałka trwającego godzinę. Brak melodii, brak przebojów, chwytliwych, jakkolwiek to ująć, rzeczy - więc mimo niewątpliwego klimatu i uroku tych występów zostaje pewien dyskomfort. Ale to nieważne, bowiem Machine Head (jak się wsłuchałem) starym Deathem stoi i to głównie takim z płyt pokroju "Symbolic", więc w żadnym wypadku nie może być słabo - dlatego dowalili bardzo dobrym koncertem, jak na gwiazdę przystało, cała reszta - setlista, światła, była dublem występu woodstockowego. Paradise Lost to już dawna dla mnie przebrzmiała piosenka. Niby protoplasta gothic metalu, ale dzisiaj taką muzykę gra się o wiele ciekawiej i lepiej. Chociaż niezaprzeczalnie na podwalinach Paradise Lost wychowała się cała masa zespołów, to teraz już takie dźwięki nie zachwycają - na żywo również nie prezentuje się to zbyt ciekawie. Municipal Waste i Suicidal Angels dali solidną dawkę thrashu, Hatebreed amerykańskiego hardcore'u, Amon Amarth melodyjnego viking - death metalu. A wszystkich, jak zwykle, przebił na wylot Napalm Death (czemu mnie to nie zdziwiło?).

Machine Head, Jaromer 10.08.2012, fot. K. Zatycki
Machine Head, Jaromer 10.08.2012, fot. K. Zatycki

Pierwsze odkrycie soboty, 11.08, to znakomity koncert islandzkiego Sólstafir - podobnie, jak środowy Alcest, rzecz wykopująca w inny wymiar. Szkoda tylko, że te dźwięki musiały zabrzmieć przy pełnym słońcu. Kylesa (chociaż nigdy osobiście nie byłem fanem takiego sluge grania, w który nie wiadomo o co chodzi) na żywo, co trzeba przyznać, naprawdę fajnie się zaprezentowała. Potem zaczęły się schody. Okazało się, że Sodom, na który wszyscy czekamy, został przesunięty na 2 w nocy, co oznaczało pożegnanie się z "Agent Orange" tego wieczora. Potem dotarła informacja o odwołaniu przez Moonspell spotkania z fanami, na które czekałem, w dodatku tuż przed rozpoczęciem imprezy odwołany został występ The Fields Of The Nephilim. "Everything Dies", jak śpiewał klasyk. Immolation i (nieco słabszy) At The Gates obejrzałem z prawdziwą przyjemnością. W pierwszym dosłuchałem się kilku patentów, których kopie można z łatwością odszukać m.in. na ostatnich albumach Behemotha, Vadera i kilku innych podobnych. Immortal mnie zupełnie nieoczekiwanie zawiódł. Miałem w pamięci ich występ na "Brutalu" sprzed kilku lat, myślałem że będzie podobnie. Jednak nic z tego, było po prostu nudno i niewiele się działo. Widać granie takiej muzyki nie może polegać na wiecznym żerowaniu na swojej własnej (zresztą do pewnego momentu sztucznie wykreowanej) legendzie. Za to prawdziwą wisienką na torcie na zakończenie "BA" okazał się Moonspell. Klasyka spod znaku "Alma Mater", "Full Moon Madness" czy "Opium" pomieszana z ostatnią płytą "Alpha Noir" to był strzał w dziesiątkę. A o tym, że kompania Fernando Ribeiro jest koncertowym gigantem, nie trzeba chyba zapewniać nikogo, kto chociaż raz zetkną się z nią. A będzie ku temu kolejna okazja już 18 listopada w Warszawie.

Moonspell, Jaromer 11.08.2012, fot. K. Zatycki
Moonspell, Jaromer 11.08.2012, fot. K. Zatycki

Była to bardzo udana edycja "Brutala". W tym momencie moglibyśmy tradycyjnie plując sobie w brodę i ponarzekać - "dlaczego takiej imprezy nie ma w Polsce?". Ale to już od dawna jest bez sensu, bo z wielu powodów (wiele razy wspominanych) nie ma i być może nigdy nie będzie. Amen. Na szczęście Czechy są tuż za rogiem.

Zobacz zdjęcia: Dimmu Borgir, Ministry, Heaven Shall Burn, Moonspell, Immortal, At The Gates, Agnostic Front, Six Feet Under, Immolation, Paradise Lost, Machine Head, Amon Amarth, Napalm Death, Arcturus, Nile, Samael, Dimmu Borgir, Ministry, Arkona, Alcest, Root.

Komentarze
Dodaj komentarz »
WTF?
Noisidlo (gość, IP: 82.146.242.*), 2012-09-06 02:08:59 | odpowiedz | zgłoś
Machine Head-brak melodii?brak przebojów?nie rozumiem,ale każdy ma swoje zdanie.
Sólstafir
pik (gość, IP: 79.163.56.*), 2012-08-21 20:41:32 | odpowiedz | zgłoś
czekam teraz na gig w PL- najlepiej w jakimś (dobrym) klubie
BA2012
Staalkyer
Staalkyer (wyślij pw), 2012-08-15 12:46:16 | odpowiedz | zgłoś
brakuje mi tak chociaż z pół zdania o Godflesh, ktokolwiek widział ktokolwiek wie...;]
Subiektywizm
Jurg (gość, IP: 83.5.126.*), 2012-08-15 11:41:22 | odpowiedz | zgłoś
Relacja bardzo subiektywna i tym, którzy nie byli na BA, radzę ją tak potraktować. Festiwal był wspaniały, jednak, moim zdaniem, akcenty należy rozłożyć w innych miejscach. Jak dla mnie koncertem najbardziej miażdżącym był tak krytykowany Ministry właśnie. Nie byłem na Woodstocku (jak pewnie większość uczestników BA)i niespecjalnie to porównanie mnie interesuje. Widziałem na BA kapitalny zespół, w świetnej formie, bardzo dobrze nagłośniony. Nie było przekazu i atmosfery? Żarty na bok... samorodnie tworzące się circle pity w różnych częściach widowni o czymś świadczą.
Nie zgodzę się również z tym, że Paradise Lost nie przekonuje (kapitalna forma, świetne wykonawstwo) oraz że Arcturus usypia. To był właśnie zespół, który zafundował jeden z najlepszych odlotów festiwalu (wraz z Solstafirem - tu się zgodzę). Szkoda również, że autor nie wspomniał o bardzo dobrych występach Krisiun, Corrosion of Conformity, Nile, Insomnium, Kampfar, Darkest Hour, Agnostic Front, spóźnionego Sodoma i polskiego Totemu. Ale rozumiem, że nie da się być na wszystkim w trakcie tak bogatej imprezy.
re: Subiektywizm
Qunc (wyślij pw), 2012-08-15 13:13:50 | odpowiedz | zgłoś
Ależ oczywiście, że relacja jest subiektywna, emocjonalna, niespójna i niechronologiczna. Wyobrażasz sobie inną? Przecież to nie gazetka reklamowa :) Na festiwalu, na którym gra setka zespołów nie jesteś w stanie obejrzeć wszystkiego (fakt) - tak samo, jak nie możesz całości opisać, bo niby komu chciałoby się czytać dłuższy teksty niż 5-6 tys. znaków? A tak to już się nawet jakiegoś komentarza dorobiłem. Thx :)
re: Subiektywizm
uglak (wyślij pw), 2012-08-19 23:04:21 | odpowiedz | zgłoś
chyba bylismy na innych koncertach... ministry wypadlo bardzo nijako, z machine head zapamietalem tylko paplanine, bo muzycznie bylo marnie, nie przekonalo mnie tez CoC, a nile chociaz sie staral to akustycy zepsuli mu koncert...
to wszystko nie zmienia faktu ze bylo wspaniale i ze niestety na cos takiego nei mozemy w polsce liczyc