zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

recenzja: Abscess "Horrorhammer"

22.05.2007  autor: m00n
okładka płyty
Nazwa zespołu: Abscess
Tytuł płyty: "Horrorhammer"
Utwory: Drink The Filth; New Diseases; Poison Messiah; Another Private Hell; Exterminate; When Witches Burn; Four Grey Walls; Beneath A Blood Red Sun; Horrorhammer; Hellhole; March Of The Plague; The Eternal Pyre
Wykonawcy: Chris Reifert - instrumenty perkusyjne, wokal; Clint Bower - gitara, wokal; Danny Corales - gitara; Joe Allen - gitara basowa
Wydawcy: Peaceville Records, Mystic Production
Premiera: 26.03.2007
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Chris Reifert, psychopata, szaleniec, a może tylko obleśny typ o zwichrowanej psychice? Z pewnością postać barwna i obdarzona dość specyficznym poczuciem humoru, mająca w głębokim poważaniu panujące tu i ówdzie trendy. Niemal zawsze wszystko, czego się tknął, kręciło się wokół śmierci, cierpienia i nekrofilii. Toteż i cuchnący death metal pod szyldem Autopsy stał się wizytówką pana Krzysia. A nim jeszcze rzeczona formacja zaczęła gryźć ziemię (niestety nie zanosi się na jej ekshumację), od roku 1994 właśnie w Abscess Reifert daje ujście swoim fascynacjom.

"Horrorhammer" to tradycyjna dla Amerykanów agresywna "łupanka", mroczne, doomowe zwolnienia, poplątane riffy i oczywiście wszechobecna zgnilizna. Jednym słowem obrzydliwy, ociekający posoką death metal z ohydnymi wokalami, nieskomplikowany, acz nie prymitywny. Choć może drastycznych zmian nie ma, na następcy "Damned & Mummified" (2004) Reifert i spółka wyraźnie puszczają oczko w stronę horror punka, nieobce jest im również rock'n'rollowe szaleństwo ("Another Private Hell", "Four Grey Walls" czy "Exterminate"). Dzięki takim "zabiegom" wstrętne, chore dźwięki amerykańskiego kwartetu ścierają się z momentami cholernie przebojowymi, a nawet wesołymi fragmentami, nadając plugawemu death metalowi autorstwa Abscess nowy wymiar. I chyba dlatego właśnie ta płyta, choć nie wybitna, mocno wkręca się pod czaszkę i bawi za każdym kolejnym przesłuchaniem.

Zawiodą się ci, którzy po cichu liczyli, że "Horrorhammer" będzie czymś w stylu kultowego Autopsy. Natomiast ucieszą się mordy wielbicielom prześmiewczego Chrisa Reiferta i jego muzycznych wymiotów. Sięgnijcie po ten krążek. Drink the Filth!

Komentarze
Dodaj komentarz »