zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 27 kwietnia 2024

recenzja: Acid Drinkers "Fishdick Zwei - The Dick Is Rising Again"

7.09.2010  autor: Tomasz Pastuch
okładka płyty
Nazwa zespołu: Acid Drinkers
Tytuł płyty: "Fishdick Zwei - The Dick Is Rising Again"
Utwory: Ring of Fire; Hit the Road Jack; Losfer Words (Big 'Orra); Love Shack; New York, New York; Bring It On Home; Hot Stuff; Et si tu n'existais pas; 2000 Man; Bad Reputation; Seasons in the Abyss; Blood Sugar Sex Magic; Nothing Else Matters; Detroit Rock City; Make No Mistake; Fluff
Wykonawcy: Titus - wokal, gitara basowa; Popcorn - gitara, wokal; Ślimak - instrumenty perkusyjne, wokal; Jankiel - gitara
Wydawcy: Mystic Production
Premiera: 2.09.2010
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

W przypadku tego wydawnictwa naprawdę nie sposób uniknąć porównań z tribute albumem "Fishdick", nagranym przez Acid Drinkers szesnaście lat temu. O ile na poprzednim wydawnictwie szanowne Kwasożłopy próbowali "robienie jaj" ograniczyć do minimum, o tyle teraz - mówiąc potocznie - pojechali po całości.

Bo jak inaczej można nazwać "Season In the Abyss" nagraną w konwencji country? Albo "Nothing Else Matters" w stylistyce, do jakiej nas przyzwyczaił Czesław Mozil? Fajnie, że się pojawiają też poważne interpretacje kompozycji zespołów, które nie tylko dla Acidów były wielką inspiracją: "Bad Reputation" Thin Lizzy, instumentalny "Fluff" Sabbathów czy "2000 Man" The Rolling Stones, wykonywany też przez Kiss. Szkoda, że utwór przebierańców w makijażach - "Detroit Rock City" - jest tu tylko kilkudziesięciosekundowym przerywnikiem. Tak, jak "Big 'Orra" Iron Maiden. Ciekawie, stonerowo brzmi "Bring It On Home" czy "Hot Stuff". Szczególnie w tym drugim utworze godne uwagi są solówki gitarowe. Wcale tu nie słychać, że 30 lat temu kawałek ten królował na dyskotekowych parkietach.

Minus z kolei należy się za "Hit The Road Jack", "New York, New York" i "Et si tu n'existais pas". W tym ostatnim zastanawiałem się, czy to jeszcze autorzy takich ciosów muzycznych, jak "State Of Mind Report" i "Infernal Connection", czy może Jerzy Połomski po długotrwałym detoksie podczas odwiedzin Ireny Santor w sanatorium. Żarty żartami, ale nie gustuję w tego rodzaju dowcipach.

Z drugiej strony nie ma co rozpaczać i przesadnie się czepiać. Każdy, kto się zetknął z twórczością Titusa i spółki, wie że nie do wszystkiego podchodzą poważnie. Pod kątem aranżacji też nie mamy prawa stawiać jakichkolwiek zarzutów. Mariaż instrumentów dętych, smyczkowych i grzmiących Gibsonów Flying-V wypadł tu znakomicie. Liczba gości zaproszonych do studia również jest imponująca. Dowodem na to niech będzie "Make No Mistake" Keitha Richardsa, zaśpiewany przez Popcorna, oraz "Blood Sugar Sex Magic" Red Hot Chili Pepers.

Pomimo pewnych wątpliwości, jakie budzi we mnie ten muzyczny żart, nadal daję Acid Drinkers duży kredyt zaufania i oczekuję z niecierpliwością wydawnictw na miarę "High Proof Cosmic Milk", "Acidofilia" czy "Rock Is Not Enough...". A jeśli ich twórczości będą towarzyszyć takie kwiatki, jak teledysk "Love Shack", mogą brać na warsztat nawet muzykę Pugaczowej i Połomskiego.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Beznadziejna recenzja...
Besiek (gość, IP: 89.77.238.*), 2010-09-19 12:44:23 | odpowiedz | zgłoś
Beznadziejna recenzja... jak dowodem na imponującą listę gości może być kawałek "make no mistake" and "blood sugar sex magic"??? Facet weź sobie lepiej odpuść karierę dziennikarską
Minirecenzja bez wysyłania do nich ;)
mates (gość, IP: 193.23.174.*), 2010-09-13 23:34:54 | odpowiedz | zgłoś
Wiem że ktoś to powinien raczej zablokować/usunąć, ale cieszę się z okazji przesłuchania piosenek na YT. Recenzja była zniechęcająca, ja tam ze starych lubię Vile Vicious Vision i właśnie Fishdicka i tu masz: ... nigdy nie miałem też własnego albumu acidów (a to brat kupił, a to kumpel pożyczył), ale ten kupię przy pierwszej okazji. Przy nothing else matters o mało spadłem z krzesła, ale najlepszy jest żywioł! Ta płyta się nie znudzi, bo grzmi, trzęsie, kopie i rządzi! Zresztą, 7 to dobra ocena, ale biorąc za podstawę oceny recenzję muszę dać 9 :)
seasons!
aggg (wyślij pw), 2010-09-13 20:51:10 | odpowiedz | zgłoś
jak dla mnie główna zasada coverów to im dalej od oryginału tym lepiej. tak więc love shack całkiem udany i bardzo nośny, nothing ciekawie zrobione, że nawet da się tego( w przeciwieństwie do przesłodzonego oryginału] słuchać. ale punkt kulminacyjny to moim zdanie pozytywne i śmiechowe seasons( piszę to jako slejerowa fanka). to się nazywa kreatywność:]
Ok nie jest źle jak na Acidów AD2010.
the_ar (gość, IP: 89.75.172.*), 2010-09-13 19:54:20 | odpowiedz | zgłoś
Nie zapominajmy że czas tej kapeli skończył się już jakiś czas temu.Ostatnia płyta to reinkarnacja,a tutaj jest naprawdę w miarę.Co prawda "Seasons " Slayera to kiepski żart, ale Czesław wniósł nową jakośc w numer Metallicy.Poza Slayerem trzeba powiedzieć że podoba mi się to...

Ps. A ja już wyrzuciłęm tanie wino z 2000 roku z autografami.
smutas
Gumirez (gość, IP: 79.191.242.*), 2010-09-11 09:47:00 | odpowiedz | zgłoś
Acidzi zawsze mieli rękę i ucho do coverów. Zwłaszcza tych "z jajem" panie recenzencie. Dawno się tak nie bawiłem przy płycie Kwasów. Gdyby zrobili wszystko na poważnie, to wyszłaby straszna kupa. Titus ma odpowiednie podejście: jak czegoś nie dasz rady zagrać lepiej, to zrób to z jajem. Tak było z Seek'N'Destroy, z Floydami i tak jest z Seasons. Akapit o minusach płyty i wzmianka o Połomskim i Santor spaliła całą recenzje drogi panie. Straszny smutas z Pana musi być ;-) Ale tekst: oczekuję z niecierpliwością wydawnictw na miarę "High Proof Cosmic Milk", "Acidofilia" czy "Rock Is Not Enough...". zwalił mnie z nóg. Broń Cię Panie Boże!!!
...
xSt. J.x (gość, IP: 188.147.110.*), 2010-09-10 12:10:14 | odpowiedz | zgłoś
Pragnę przypomnieć wszystkim że nie jest to album z ich autorskimi numerami... Ja daje tej płycie 8. Za co?? Za to co się nie podobało czyli "New york, New York" czy "Hit The Road Jack" no i z jedynym z czym można się zgodzić z recenzentem fajnie brzmiący "Bring It On Home"... To co pokazali na tej płycie to ich własna interpretacja. Czy z jajem? Ok z jajem... Ale do cholery jak inaczej zinterpretować Slayera czy Metallice???? Zagrać tak samo jak oni?? Nuda... Ja nigdy nie lubiłem osobiście płyt z coverami dlatego że zostały nagrane dosłownie tak samo jak pierwowzór, różniąc się jedynie wokalem, ewentualnie partiami solowymi, bo nawet układający ten utwór nie potrafi powtórzyć tej solówki, którą nagrał... Nielicznym się udało przenieść swój charakter do utworów innych wykonawców. Do nich zaliczyłbym Acidów. Nawet ze z jajem to wykonanie bomba. Wiem ze się bóstwa nie niszczy ale bez przesady...
zwei
FanDimmu (gość, IP: 83.23.10.*), 2010-09-09 16:55:10 | odpowiedz | zgłoś
Ja tam daję im 2 punkty, zwei !!! za co?
po prostu wyjątkowo słabiutka płytka, gdzie się podział ten zespół? Najsłabszym ogniwem jest pan wokalista, pewnie daltego tak czesto i gesto korzysta z usług spiewających gosci, czy członków własnego zespołu. Ta płyta obnaza cała prawdę - najlepsze kawałki to te, w których nie "śpiewa" pan wokalista Titus
re: zwei
yeti1987 (gość, IP: 83.4.238.*), 2010-09-09 20:44:26 | odpowiedz | zgłoś
no wlasnie nie to co cala dyskografia dimmu borgir prawda?? nie popwinienes sie wypowiadac na temat tej plyty dlatego ze jestes ograniczony do jednego zespolu badz co badz mega slabiutkiego. Znakomita płyta ze znakomitymi numerami ot co
re: zwei
FanDimmu (gość, IP: 79.191.108.*), 2010-09-09 20:55:07 | odpowiedz | zgłoś
a ty jestes ograniczony swoją nienawiścią, czy może nawet zaślepiony a oczy twoje otworza się byc może gdy posłuchasz jakiegoś coveru nagranego przez Dimmu, jak chocby Metal Heart Acceptu
re: zwei
Owczur_ (gość, IP: 195.38.12.*), 2010-09-10 08:50:26 | odpowiedz | zgłoś
Akurat Dimmu jest bardzo dobra kapela, niezaleznie jak bardzo tru jest jechanie po nich. Bardzo dobrzy muzycy, super produkcja, imidz itp itd.

Ale "Metal Heart" to akurat zwalili :P "Burn in hell" duzooo lepiej im wyszlo :]