zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 24 kwietnia 2024

recenzja: Anathema "Serenades"

15.04.2000  autor: Margaret
okładka płyty
Nazwa zespołu: Anathema
Tytuł płyty: "Serenades"
Utwory: Lovelorn Rhapsody; Sweet Tears; J'ai Fait Une Promesse; They (Will Always) Die; Sleepless; Sleep in Sanity; Scars of the Old Stream; Under A Veil (Of Black Lace); Where Shadows Dance; Dreaming: The Romance
Wykonawcy: John Douglas - instrumenty perkusyjne; Duncan Patterson - gitara basowa; Daniel Cavanagh - gitara; Vincent Cavanagh - gitara; Darren J. White
Wydawcy: Metal Mind Productions, Peaceville Records
Premiera: 1993
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Nie ma wątpliwości, że Anathema bardziej znana jest ze swoich ostatnich dokonań, z płyt, na których wokalnie udziela się Vincent, niż z pierwotnej, nieco innej stylistyki. To jednak nie dlatego, że na początku tworzyli nieciekawą, pozbawioną finezji i oryginalności muzykę. Było przecież wręcz przeciwnie - Klątwa wraz z Paradise Lost, My Dying Bride i Tiamatem stworzyła nowy nurt w muzyce metalowej. A że z czasem ich twórczość przeszła znaczącą (swoją drogą cudowną) metamorfozę, to już inna sprawa. Mimo fantastycznego rozwoju, trudno jednak zapomnieć o ich korzeniach, o pierwszej pełnometrażowej płycie "Serenades", tym bardziej że stała się ona po pewnym czasie wielką inspiracją dla nieco młodszych kapel.

Ból, cierpienie, przygnębienie, chłód... Znajome uczucia, których człowiek chciałby za wszelką cenę uniknąć. Co jednak dzieje się, gdy trzeba się z nimi zmierzyć, gdy nie można przed nimi uciec...? Odpowiedzi na te i podobne pytania ukryte są właśnie w tych dźwiękach. "Serenades" to strumień gorzkiej rozpaczy, nie kończąca się otchłań smutku. Nadzieja i wiara wydają się być tutaj zlepkiem pustych, zakłamanych słów. Każda nuta tchnie przeraźliwym przygnębieniem, bolesną prawdą o którą roztrzaskały się marzenia. Utwory są mroczne i ciężkie. Tempo powolne, wręcz walcowate (oprócz genialnego, czadowego "Sleepless"). Gitary brzmią surowo i "brudno". To one kreują niesamowity, trudy do podrobienia styl Anathemy. Na solidną sekcję nakładają się wzruszające solówki - jakby delikatne i kojące. Wszystkie te elementy połączone w jedną całość tworzą jedyną w swoim rodzaju, wstrząsającą opowieść o zwątpieniu, beznadziei i samotności. Nastrój jeszcze mocniej dołują poetyckie teksty, oscylujące wokół ciemnych stron życia. Śmierć, utracona miłość, melancholia, gniew... Zaśpiewane głębokim, desperackim growlingiem Darrena, "wgniatją" jeszcze mocniej. Wspominając o wokalach nie sposób zapomnieć o "J'ai Fait Une P romess". To zdecydowany odmieniec na tej płycie - delikatna kompozycja na gitarę akustyczną, ozdobiona pięknym kobiecym głosem (to ta sama pani, która udzielała się na epce "Crestfallen"). Drugim odmieńcem jest utwór, a właściwie suita (ponad dwudziestominutowa!) zamykająca album - "Dreaming: The Romance". Bliżej jej do muzyki filmowej niż jakiegokolwiek metalu, czy rocka. Reszta materiału to już mroczne, do szpiku kości depresyjne utwory, pełne jednak bolesnego piękna i czułości.

"Serenades" to bez cienia wątpliwości jedno z najbardziej inspirujących dzieł metalu "klimatycznego". Charakterystyczne brzmienie, niepowtarzalny klimat, porażająca szczerość... I tak na dobrą sprawę Anathema, mimo znaczącej metamorfozy, nie zmieniła się aż tak diametralnie. Zachowała przecież wyżej wymienione atuty. Teraz jedynie mniej w tym wszystkim surowości i brudu, a więcej magii, głębi i absolutnego piękna.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: jedyna prawdiwa anathema
Rgaut (gość, IP: 77.46.105.*), 2012-05-12 15:34:44 | odpowiedz | zgłoś
Metal powinien mieć włochate jaja i ostre rogi, kolego. Wolę aby na festiwalach metalowych występowało 10/10 zespołów grających metal (obojętnie jaki to by był: heavy, thrash, death, black etc). W końcu na takie festiwale jedzie dla muzyki metalowej. No, ale chyba się mylę i jestem "starej daty". W takim razie może na Metalmanie w przyszłym roku zaprosimy Arkę Noego? W sumie trzeba być otwartym, tolerancyjnym na nowe gatunki i "rozwój" muzyczny...
re: jedyna prawdiwa anathema
DarthTeddyBear
DarthTeddyBear (wyślij pw), 2012-05-13 09:21:51 | odpowiedz | zgłoś
Piszesz o "włochatych jajach". Nie powiem, że jestem specjalnie przeciwko, ale też niekoniecznie wyklnę za "symfoniczne cycki" - zależy od wykonania, jak zawsze zresztą. Poza tym, łatwo trafić na taki obszar dyskutowanej "metalowości", który jest tylko i wyłącznie kwestią gustu. Tobie np. nie przeszkadzają kapele grające heavy, ale zawsze znajdzie się jakaś zgraja np. blaczorowych die-hardów, która powie, że to szczyt gejostwa a nie metal. Fani oldchoolowego deathu to samo powiedzą o kapelach blackowych. I tak dalej.

Poza tym, nie stosujmy demagogii. Zarówno Anita Lipnicka, jak i Krzysztof Krawczyk czy Arka Noego nigdy nie byli klasyfikowani(chociażby w magazynach muzycznych o jakich mi wiadomo) jako wykonawcy metalowi. Anathema ma, z drugiej strony, taką przeszłość, więc status tego zespołu przedstawia się trochę inaczej.
re: jedyna prawdiwa anathema
Lukasss
Lukasss (wyślij pw), 2012-05-13 12:01:40 | odpowiedz | zgłoś
Metal powinien to, metal powinien tamto... Nie znoszę takich tekstów - nikt mi nie będzie mówił, co powinienem w związku z "byciem metalem". Skoro ich zapraszają na metalowe spędy, to widać jest zapotrzebowanie. Wystarczy obejrzeć sobie ich koncert z Knock Out Festival (2009 chyba), żeby zauważyć, że przyjęcie na tym zdecydowanie metalowym festiwalu mieli świetne. Dobra muza, niezależnie od gatunku.
re: jedyna prawdiwa anathema
pik (gość, IP: 79.163.43.*), 2012-05-13 14:46:46 | odpowiedz | zgłoś
a tak w ogóle, ostatnia metalmania w tymże kraju odbyła sie w 2008r jeśli dobrze pamiętam...
re: jedyna prawdiwa anathema
pik (gość, IP: 79.163.25.*), 2012-05-12 15:39:54 | odpowiedz | zgłoś
hmmm akurat na metalmanii (bodajże w 2003r.) zagrali całkiem fajny -choć krótki- set. zwłaszcza pod koniec: najpierw 'phantom of the opera' iron maiden a na zakończenie: zajebista wersja 'a dying wish' z fragm. black sabbath! miodzio.
a wracając do terazniejszosci: to znam pare osób, którym obecnosc tej kapeli np. na brutalu jakoś nie przeszkadzała.
re: jedyna prawdiwa anathema
Rgaut (gość, IP: 82.139.146.*), 2012-05-14 12:23:26 | odpowiedz | zgłoś
Jak to mawiał Woody Harrelson "Prawda jest jak dupa, każdy ma swoją". Ja wolałbym tylko aby jadąc na festiwal metalowy miałbym szansę oglądać zespoły metalowe (w końcu po to tam jadę). Czy to, że zespół 20-lat temu grał metal a dziś gra przykładowo disco-polo też zaprosimy na taki festiwal mimo, iż nie zagrają żadnego kawałka z tamtego okresu? No już bez przesady... Tak samo było kiedyś gdy zapraszano Paradise Lost. Grali z metalowymi zespołami mimo iż brzmieli jak Depeche Mode! Na koncertach nie grali żadnego kawałka z ich "metalowego" okresu. No ale ja jestem chyba staromodny. Dzisiejsze pokolenie młodych metalowców może słuchać Chad Kroeger'a i mówić, że słucha metalu. No bo w końcu ma on nawet długie włosy i gra na gitarze...
re: jedyna prawdiwa anathema
Lukasss
Lukasss (wyślij pw), 2012-05-14 17:23:08 | odpowiedz | zgłoś
Oczywiście, ilu ludzi, tyle prawd. Ja jestem już raczej starej daty, a okres metalowej ortodoksyjności mam dawno za sobą. Teraz nawet wolę bardziej różnorodne koncerty/festiwale. Nie wyobrażam sobie np. 10 rzeźni na jednym koncercie, bo po połowie byłoby mi pewnie wszystko jedno, jaka kapela akurat gra i co konkretnie. A Anathema szczęśliwie przyjeżdża niedługo na osobne koncerty, więc nikt nie będzie zmuszany do ich wysłuchania. Pomijam już fakt, że nie tylko w Polsce na metalowe spędy zapraszane są kapele, które metal grały jakieś sto lat temu - to się chyba nieźle sprawdza, inne dźwięki, chwila wytchnienia.
Ukryta treść
music hunter (wyślij pw), 2008-06-30 17:13:01 | odpowiedz | zgłoś
Najpiękniejszy oczywiście subiektywnie utwór tej płyty to Scars of the old Stream
Ale po puszczeniu go od tyłu kto ma taką możliwość niech zobaczy naprawdę warto! Anathema is the best
2
Starsze »