zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Annihilator "Never, Neverland"

2.03.2014  autor: Jarek Z
okładka płyty
Nazwa zespołu: Annihilator
Tytuł płyty: "Never, Neverland"
Utwory: The Fun Palace; Road To Ruin; Sixes And Sevens; Stonewall; Never, Neverland; Imperiled Eyes; Kraf Dinner; Phantasmagoria; Reduced To Ash; I Am In Command
Wykonawcy: Coburn Pharr - wokal; Jeff Waters - gitara; Dave Scott Davis - gitara; Wayne Darley - gitara basowa; Ray Hartmann - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Roadrunner Records
Premiera: 12.09.1990
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Drugi album Annihilator oferuje muzykę stylistycznie zbliżoną do debiutu, ale jest od niego według mnie gorszy. Utwory są bardziej ułożone i brakuje im tego nawiedzonego undergroundowego charakteru. No i Coburn Pharr nie jest najlepszym wokalistą dla tego zespołu - widziałbym go raczej w jakiejś klasycznej heavymetalowej grupie niż w thrashowym przecież Annihilator. Niestety częste zmiany składu to znak firmowy Jeffa Watersa.

Nie znaczy to jednak, że "Never, Neverland" jest złym albumem. Całość rozpoczyna całkiem niezły "The Fun Palace" z charakterystycznymi dla tego zespołu zmianami temp. Później mamy "Road To Ruin" i "Sixens And Sevens", udane utwory, które jednak nie wnoszą zbyt wiele do wizerunku grupy. Całkiem ciekawy jest proekologiczny "Stonewall", do którego nakręcony został fajny wideoklip, ale dopiero kończący pierwszą stronę bardzo rozbudowany utwór tytułowy sięga poziomu znanego z "Alicji". Lekko balladowy, z zakręconymi solówkami na początku, w środku zdecydowanie nabiera ostrości i charakterystycznej dla Watersa melodyki.

Drugą stronę rozpoczyna pokręcone "Imperiled Eyes". Ja nie wiem, jak można takie rzeczy grać, chyba bym se połamał palce, ale powinienem raczej zacząć od tego, że nie spamiętałbym wszystkich riffów do tego kawałka! "Kraf Dinner" nigdy mnie za bardzo nie kręcił, być może dlatego, że stanowił zawsze zło konieczne w oczekiwaniu na to, co miało nadejść po nim. "Phantasmagoria" to dla mnie absolutny kult! Jeden z najlepszych utworów w historii thrash metalu. Riffy mają wręcz nieziemski (bo piekielny) power i gdyby ten utwór znalazł się na "Alice In Hell", to z pewnością musiałbym przekroczyć skalę ocen recenzują tamtą płytę. Ale znalazł się tutaj i jest najjaśniejszym punktem "Never, Neverland", choć następujące po nim "Reduced To Ash" i "I Am In Command" to także znakomite thrashery okraszone popisową grą Watersa. Szczególnie ten drugi zagrany jest z prawdziwą pasją, czyli tak, jak powinien.

Myślę, że można polecić ten album każdemu zwolennikowi thrashu, bo jest to na pewno ciekawa muzyka. Tylko gdyby nie to spłaszczone brzmienie...

(Niniejsza recenzja została napisana w 1999 roku - red.)

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Annihilator "Never, Neverland"
Krewetka (gość, IP: 94.254.131.*), 2018-08-11 10:44:09 | odpowiedz | zgłoś
A już na jesieni koncerty Annihilatora.
re: Annihilator "Never, Neverland"
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2018-08-08 18:30:35 | odpowiedz | zgłoś
Co jest nie tak z tym Jeffem Watersem, że nie może na dłużej składu sklecić? Przecież patrząc po wywiadach i koncertach, to jest przemiły koleś. A może w studiu zamienia się w jakiegoś dyktatora? Albo ma jakieś wymagania nieziemskie. No nie wiem po prostu. Co do recki - trochę zabawna. Koleś narzeka na co drugi numer, ale i tak daje 8.
re: Annihilator "Never, Neverland"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2018-08-08 21:19:15 | odpowiedz | zgłoś
Ale jako wokalista Waters daje radę, więc skład może sobie zmieniać i tak on odpowiada za prawie wszystko w zespole.
re: Annihilator "Never, Neverland"
Thrash Lover (wyślij pw), 2018-08-09 12:49:56 | odpowiedz | zgłoś
Tylko że to prowadzi zespół na mieliznę.
re: Annihilator "Never, Neverland"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2018-08-09 13:04:27 | odpowiedz | zgłoś
Ale on od lat gra to samo, wydaje raz gorsze, a innym razem lepsze płyty. Nie wiem, czy zmiany składów coś wnoszą.
re: Annihilator "Never, Neverland"
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2018-08-10 16:39:09 | odpowiedz | zgłoś
Ale ludzie lubią jak są trwałe składy, z którymi mogą się jakoś na dłużej utożsamić. Choćby po to by walnąć se plakat na ścianie i żeby wisiał parę lat, a nie żeby go zrywać za kilka miesięcy ;)
Jeszcze częste zmiany instrumentalistów ludzie przetrawią, ale jak nie można zespołu skojarzyć z konkretnym głosem, tak jak o jest u Annihilatora, to jest skazywanie siebie na bycie za plecami największych. Dokonania np. Megadeth przynajmniej wszystkie spinane są wokalem Mustaine'a. To ryzykowna teoria, ale wydaje mi się, że to Megadeth mógłby być thrashowym numerem 1 wszech czasów, a nie Metallica, gdyby miał bardziej stabilny długowieczny skład charyzmatycznych ludzi. Mam na myśli nr 1 komercyjnie, bo muzycznie wiadomo, że są lepsi.
re: Annihilator "Never, Neverland"
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2018-08-11 16:03:43 | odpowiedz | zgłoś
No i Megadeth ma Vica Rattleheada ;)
re: Annihilator "Never, Neverland"
Thrash Lover (wyślij pw), 2018-08-11 00:31:55 | odpowiedz | zgłoś
Nie wiem czy te liczne zmiany coś wnoszą, ale na pewno sporo zmnieniają. Weźmy np. pod uwagę aż 5 zmian wokalistów, bo tyle było w tym zespole, o ile dobrze policzyłem. Zmiana głosu zespołu na pewno nie powinna się odbywać tak często, bo to właściwie wygląda jak jakiś garażowy cover band.
re: Annihilator "Never, Neverland"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2018-08-11 08:51:45 | odpowiedz | zgłoś
Wikipedia podaje nawet 7 byłych wokalistów. Inni zmieniają perkusistów.
Cóż, jedynym pewniakiem jest Waters.
re: Annihilator "Never, Neverland"
Thrash Lover (wyślij pw), 2018-08-12 11:22:39 | odpowiedz | zgłoś
No widzisz? Nawet ciężko ich wszystkich policzyć :)
« Nowsze
1