zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Dream Theater "Metropolis Pt. 2: Scenes From A Memory"

14.10.2003  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Dream Theater
Tytuł płyty: "Metropolis Pt. 2: Scenes From A Memory"
Utwory: Regression; Overture 1928; Strange Deja Vu; Through My Words; Fatal Tragedy; Beyond This Life; Through Her Eyes; Home; The Dance of Eternity; One Last Time; The Spirit Carries On; Finally Free
Premiera: 1999
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

"Metropolis Pt.2: Scenes From A Memory" była pierwszą płyta Dream Theater, jaką dane mi było usłyszeć. I choć od tego momentu minęło już blisko trzy lata, to swoje odczucia z nią związane próbuję zawrzeć w słowach recenzji dopiero teraz. Powód jest prosty - nie jest łatwo podjąć się opisywania płyty (lub też czegokolwiek innego), która jest arcydziełem. Trudno - a często jest to w ogóle niemożliwe - znaleźć odpowiednie słowa, epitety, przymiotniki, a choćby nie wiem jak wyszukane i skomplikowane majstersztyki słowne, są ciągle tylko marną namiastką geniuszu albumu.

A dla mnie "Scenes From A Memory" jest właśnie arcydziełem muzycznym w każdym calu. Gdy ją pierwszy raz usłyszałem, był to po prostu wielki szok. Do płyty jak i samego zespołu podchodziłem naprawdę bardzo sceptycznie, ale cały ten mój sceptycyzm zniknął błyskawicznie, jakby go w ogóle nie było. Co tu dużo pisać - w najśmielszych marzeniach bym nie przypuszczał, że można nagrać coś tak genialnego i perfekcyjnego. Album ten jest bowiem idealny. Historia zawarta na tej płycie jest przemyślana i intrygująca: oto nie dające spokoju i niewytłumaczalne racjonalnym językiem wspomnienia powodują, że bohater - Nicholas - udaje się do hipnotyzera. Za jego pomocą dociera do tych wspomnień, do których dostęp ma zwykle tylko podświadomość. Dręczące go przeczucia i koszmary z czasem ujawniają się w całej okazałości i powoli przybliżają do rozwiązania zagadki, by na końcu wyjaśnić wszystko... i nic. Fabuła w rewelacyjny wręcz sposób została "rozbita" na role, mnóstwo w niej dwuznaczności, a ciągle obecny suspens powoduje, że warstwa tekstowa jest po prostu rewelacyjna.

Pod względem muzycznych umiejętności, instrumentalna wirtuozeria, kunszt i polot każdego członka Teatru Marzeń po prostu powala. Gitara w rękach Johna Petrucciego w niezrównany sposób gromi mocą, energią i szybkością lub koi subtelny szeptem. Mike Portnoy na swoim ogromnym zestawie perkusyjnym raz narzuca mordercze tempo, by zaraz zagrać kompletnie poplątaną i pokręconą partię - jeden rytm błyskawicznie, zaskakująco i kompletnie niezauważalnie zmienia się w inny. Z grą perkusji perfekcyjnie spaja się gitara basowa, która niby pozostaje w cieniu, ale wystarczy się odrobinę wsłuchać, by docenić geniusz basisty. Nowy członek zespołu - Jordan Rudess - to prawdziwy mistrz pięknie ozdabiający tło muzyczne plamami klawiszy, wygrywający dynamiczne stacatta lub też melancholijne partie fortepianowe. No i James LaBrie, który jakże wspaniale zrobił niezmiernie trudną rzecz - odegrał swoim głosem wszystkie drobne niuanse fabuły, wcielając się - niczym znakomity aktor - w role narratora i bohaterów. Jego wokal jest tu najbardziej stonowany i spokojny ze wszystkich wydawnictw Dream Theater, mało jest tu jego (nie)zwykłych popisów wokalnych i z rzadka tylko jego wokal wchodzi na wysokie rejestry. James LaBrie Anno Domini 1999 to podporządkowanie opowiadanej historii, podkreślanie jej i akcentowanie - tony pasji w każdym wyśpiewywanym wersie oraz rewelacyjne wczucie się w role.

Podporządkowanie się historii... no właśnie... kto wie, czy to właśnie nie jest tym, co sprawia, że tej płyty słucha się niezmiennie z gęsią skórką, mimo niezliczonej liczby odtworzeń i poznaniu jej na pamięć. Oto mamy pięciu wspaniałych muzyków, których gra łączy się, przeplata, tworząc cudowny strumień muzyki w arcygenialny sposób "oplatający" opowiadaną historię. By dać się ponieść magii tej płyty i przeżyć całą historię wędrując w czasie i przestrzeni, wystarczy tylko zastosować się do pierwszych słów, jakie padają podczas pierwszego nagrania - "Regression": "Close your eyes and begin to relax..." i pozwolić, by subtelna gitara Johna i natchniony wokal przeniosły nas w czasie. "Overture 1928" i "Strange Deja-vu" to pulsująca dynamika, mnóstwo przejść i kipiąca energia. "Through My Words" to znów (podobnie jak "Regression") delikatna miniaturka muzyczna, która niezauważalnie przechodzi w "Fatal Tragedy". Po łagodnym początku, przy akompaniamencie łomoczącej sekcji i drapieżnych riffów, przedstawiana jest część mrocznej prawdy. Zostaje ona ukazana w pełni (?) w "Beyond This Life", nagraniu jeszcze bardziej ostrym i agresywnym. Czas na refleksję, to "Through Her Eyes", pełne goryczy i bólu, przepełnione smutkiem ze wspaniałymi, przenikającymi do szpiku kości dźwiękami gitary. Potem przytłaczające klimatem, wybuchające przeszywającym riffem "Home" z genialną solówką Johna i instrumentalne, niezwykle zakręcone "The Dance Of Eternity". Następujące po nim "One Last Time" rozpoczyna się bardzo spokojnie, jednak z każdą chwilą zyskuje szybkości i siły, a James wyrzuca z siebie kolejne wersy z ogromnym uczuciem i tak pospiesznie, że wydaje się, iż braknie mu tchu. "Spirit Carries On" to melancholia, zaduma i refleksja, genialne klawisze, piękne solo i znów porażająco emocjonalny wokal. I kończące "Finally Free" z rewelacyjnie tkanym na gitarze wstępem i skrzypcami w tle, z odbierającą oddech instrumentalną ilustracją zabójstwa i rozdzierającą solówką. Tutaj wszystkie tajemnice wreszcie się wyjaśniają..... Chociaż... czy na pewno?!?

Traf chciał, że niedługo po tym jak poznałem "Scenes..." oglądałem film "Amadeusz" Milosa Formana (notabene znakomity). Jest tam taka scena, w której rywal słynnego Amadeusza - niejaki Salieri - ogląda zapis nutowy jednego z dzieł swego "adwersarza muzycznego". Przerażenie miesza się u niego z podziwem: Saglieri stwierdza, że oto widzi coś perfekcyjnego - nie można tu zmienić ani jednej nuty, gdyż tylko zepsułoby to utwór. Oto dzieło IDEALNE! Ja mam takie właśnie uczucie słuchając "Scen z Pamięci" - porażające od pierwszej do ostatniej sekundy DZIEŁO.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Dream Theater "Metropolis Pt. 2: Scenes From A Memory"
wac
wac (wyślij pw), 2013-08-04 23:53:30 | odpowiedz | zgłoś
a mnie ta muza wkurwia, i tyle!
re: Dream Theater "Metropolis Pt. 2: Scenes From A Memory"
Sigurd wawa (gość, IP: 188.147.110.*), 2013-08-05 07:56:57 | odpowiedz | zgłoś
A czym dokładnie? Ciekawymi riffami? Dobrymi, bogatymi aranżacjami? Tym, że jest to muzyka przemyślana? Tym, że jest to najwyższa półka, jeżeli chodzi o technikę gry?
re: Dream Theater "Metropolis Pt. 2: Scenes From A Memory"
wac
wac (wyślij pw), 2013-08-05 15:56:12 | odpowiedz | zgłoś
po prostu dzielę się wrażeniami - wkurwia mnie to granie

wokal wkurwia
melodyka wkurwia

jak na metal zbyt pipowate
jak na progresywę jakieś miałkie i bździnne
tak zresztą cały metal progresywny mnie wkurwia, oprócz może progressive black :)
re: Dream Theater "Metropolis Pt. 2: Scenes From A Memory"
pik (gość, IP: 79.163.52.*), 2013-08-05 17:30:27 | odpowiedz | zgłoś
mnie bardziej wkurza upał niż progresywny metal, który jest w porzo. choć nie zawsze;)
re: Dream Theater "Metropolis Pt. 2: Scenes From A Memory"
Sigurd wawa (gość, IP: 37.31.181.*), 2013-08-06 08:58:48 | odpowiedz | zgłoś
A Tool też Wacka wkurza?
re: Dream Theater "Metropolis Pt. 2: Scenes From A Memory"
wac
wac (wyślij pw), 2013-08-06 11:38:27 | odpowiedz | zgłoś
nie wkurza ale i bardzo nie kręci, a co? szukamy przykładu progresywnego metalu który jest G.I.T.? :)
re: Dream Theater "Metropolis Pt. 2: Scenes From A Memory"
Staalkyer
Staalkyer (wyślij pw), 2013-08-06 13:52:14 | odpowiedz | zgłoś
meszuga i mastodą!!!
re: Dream Theater "Metropolis Pt. 2: Scenes From A Memory"
pik (gość, IP: 79.163.15.*), 2013-08-06 15:41:48 | odpowiedz | zgłoś
sztary łoooopeth !!!
re: Dream Theater "Metropolis Pt. 2: Scenes From A Memory"
wac
wac (wyślij pw), 2013-08-07 11:41:05 | odpowiedz | zgłoś
jestem na to wszystko nieczuły :(
re: Dream Theater "Metropolis Pt. 2: Scenes From A Memory"
Andi69 (gość, IP: 5.172.234.*), 2017-01-24 20:08:47 | odpowiedz | zgłoś
racja, mnie ogólnie też bo progresywny to jest rock jak King Crimson Yes, ELP czy Genesis z lat 70-ych ale akurat Metropolis to jedyna płyta progmetalowa jaką mam i lubię

Oceń płytę:

Aktualna ocena (783 głosy):

 
 
90%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

King Crimson "In the Court of the Crimson King"
- autor: Grzegorz Kawecki

Pink Floyd "Wish You Were Here"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: GSB
- autor: Tomasz Klimkowski

Metallica "Master Of Puppets"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Qboot

Led Zeppelin "II"
- autor: Kajetan Pawełczyk

Pendragon "Pure"
- autor: Meloman

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Czy Twój komputer jest szybki?