- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Edge Of Sanity "Infernal"
Wstąpiłem do sklepu muzycznego, by kupić bratu taśmę jakiegoś grindu na jego birthsday i z leksza oniemiałem, wpatrując się w półkę z kompaktami. W efekcie końcowym, przy gorącym aplauzie małżonki, opuściłem ten przybytek uzbrojony w dwa CD - Cemetary dla brachola i Edge Of Sanity "Infernal". Prawda, byłem w lekkim szoku, bo oba CD za cenę 25 zł każdy, no i w końcu moje ukochane Edge Of Sanity! Wracamy do domu i w końcu następuje ta chwila... PLAY!
Pierwszy utwór "Hell Is Where The Heart Is" to wszystko, co najlepsze w EOS - odpowiedni ciężki growling plus ciężkie brzmienie muzyki. A ta melodyka! Od razu przypomina się (troszkę) "Crimson". W końcówce utworu wchodzi wers śpiewany "normalnym" głosem Dana Swano. Następny utwór zaskakuje blackową manierą śpiewania i jest szybki-wolny-ciężki-melodyjny. Tu wokalem popisuje się Andreas Axelson. Trochę dziwna muza, niezbyt kojarzy się z wcześniejszymi albumami. "15:36" - trzeci utwór zaczyna się ciekawą gitarą (groovy?) i "normalnym" głosem Swano, by przejść w jego charakterystyczny growling, brzmienie, szczególnie w końcówce cholernie zwalnia. Miodzio. Czwarty utwór, "The Bleakness Of It All" - znów wrzaskliwy wokal Axelsona, a utwór kojarzy mi się trochę z którymś fragmentem "Crimson" - bardzo fajne (choć w blackowej konwencji) dialogi Axelsona z Axelsonem. Dalej, w kolejnych utworach udziela się już tylko Swano. "Damned (By The Damned)" oraz "Forever Together Forever" - bardzo specyficzny klimat, znany z poprzednich produkcji grupy, wokal - ciężki growling i fantastyczne brzmienie (wydaje mi się, że właśnie przez to brzmienie tak ukochałem tę muzykę). "Losing Myself" - utwór, tzw. "dla żon" (tu pozdrowienia dla Matthew "The Gravedigger" z żoną :-))), świetna muzyka i "normalny" wokal Dana Swano. Muszę stwierdzić, że facet ma coś w tym swoim śpiewaniu, gdyż dostaję tzw. dreszczy na całym ciele. Boskie! "Hollow" - przywraca nas do deathowej rzeczywistości i to dość potężnym uderzeniem. "Inferno" - równe napierdalanie i trzymanie dość skocznego tępa, i szybki growling. Żona stwierdziła, że muzyka fajna, tylko, że dobrze by było, gdyby nie śpiewał. No i o to chodzi :-)). "Burn The Sun" - coś jakby dodatkowy rozdział do opowieści "Crimson" - szczególnie muzycznie. Ostatni utwór i niestety też ostatni z Danem Swano w Edge Of Sanity - "The Last Song" - bardzo wymowny tytuł. Kolejny utwór "dla żon" - tu odrobina wytchnienia - pojawia się fortepian i szmyczki w tle. Bardzo ckliwe, szczególnie z cichym, głębokim głosem (romantycznym?). W końcówce utworu trochę mocniejsze dźwięki, a na zakończenie klimaty podobne do ostatniej części "Crimson".
Trudno mi ocenić ten album - jest tak zróżnicowany, że stanowi swojego rodzaju epilog działalności zespołu. Szkoda tylko, że ostatni ze Swano. Jakoś nie mam przekonania do nowego albumu "Cryptic" (no i w ogóle go jeszcze nie słyszałem), tym bardziej, że właśnie wokal Swano, poza brzmieniem, był tym czymś co nadawało muzyce zespołu swoistego uroku.
Oceń płytę:
Aktualna ocena (119 głosów):
Dzięki za ocenę!
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Dismember "The God That Never Was"
- autor: Mrozikos667
Malefice "Entities"
- autor: Katarzyna "KTM" Bujas
Mayhem "Chimera"
- autor: m00n
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk


