zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 20 kwietnia 2024

recenzja: Pearl Jam "Riot Act"

13.02.2004  autor: ad
okładka płyty
Nazwa zespołu: Pearl Jam
Tytuł płyty: "Riot Act"
Utwory: Can't Keep; Save You; Love Boat Captain; Cropduster; Ghost; I Am Mine; Thumbing My Way; You Are; Get Right; Green Disease; Help Help; Bushleaguer; 1/2 Full; Arc; All Or None
Wydawcy: Sony Music
Premiera: 2002
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Podczas gdy fani Pearl Jam zajęci są wychwalaniem bądź też krytykowaniem nowej propozycji zespołu, dwupłytowej kompilacji b-side'ów pt. "Lost Dogs", ja postanowiłem zagłębić się w otchłań historii, aż do roku 2002, kiedy to muzycy wydali swój ostatni studyjny album, "Riot Act", i nieco go Wam przybliżyć.

Są w muzyce rockowej zespoły nie do ruszenia. Każda, nawet najdrobniejsza krytyka pod ich adresem uznawana jest za świętokradztwo, a nieszczęśni autorzy takich opinii zostają słownie zlinczowani i zwyzywani niemiłosiernie przez rozwścieczonych fanatyków grupy. Do takich właśnie "świętych krów" należą między innymi Nirvana, Tool, Radiohead, The White Stripes czy też właśnie Pearl Jam. Jednak w przypadku Veddera i spółki są to reakcje całkiem uzasadnione.

Płyta jest cicha i spokojna. Nie ma tu żadnego efekciarstwa ani czadu - muzycy postawili na minimalizm i konserwatyzm brzmieniowy. Wszystkie melodie i partie instrumentalne są dziecinnie proste, nie znajdziemy tu karkołomnych solówek, zmiennych rytmów czy popisów wokalnych. Wszystko to składa się na niesamowity i niepowtarzalny klimat albumu. Mamy tu do czynienia z grunge'em w purystycznej i esencjonalnej postaci.

Wszystko zaczyna się od "Can't Keep" - utworu optymistycznego i pogodnego, a zarazem niespokojnego i trzymającego w napięciu, jak gdyby ta wesołość była jedynie pozorem, dobrą miną do złej gry. W połączeniu z minimalistyczną aranżancją daje wspaniały efekt - niby nic, radosna prosta piosnka, a wewnątrz ogromna, przytłumiona rozpacz, i melancholia, wyrażone świetnym wokalem Vaddera, zaśpiewanym niby od niechcenia. Piosenka ta doskonale oddaje to, co czeka nas w późniejszej części płyty. Dalej mamy rock'n'rollowo-grunge'owe "Save You", również (jak zresztą prawie wszyskie utwory na krążku) nasączone dramatyzmem. "Love Boat Captain" - wielkie dzieło. Tak proste, a tyle tu uczuć - rozpaczy, desperacji, rezygnacji... Kolejne pozycje to lekko progresywne "Cropduster", energiczne "Ghost", utrzymane w stylistyce pieśni-opowieści podróżniczej "I Am Mine", spacerockowe "You Are", szybkie "Green Disease" oraz "Help Help", ze świetnymi falsetowymi chórkami i nieprzewidywalną harmonią. Album kończą "Arc", czyli minutowy utwór chóralny a cappella, oraz "All Or None", utrzymane w trójdzielnym metrum nadającym mu taneczności piękne zwieńczenie płyty. Oczywiście wymieniłem jedynie najbardziej wyróżniające się pozycje.

"Riot Act" to album naprawdę świetny, zamykający usta wszystkim krytykom, twierdzącym, iż Pearl Jam nagrywa za dużo, przez co ich płyty rzekomo tracą na jakości. Obok Soundgarden i Screeming Trees to największy mainstreamowy grunge'owy zespół.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Uwielbiam ją.
Adam_1976 (gość, IP: 80.50.235.*), 2011-03-14 19:14:58 | odpowiedz | zgłoś
A ja akurat lubię Riot Act i moim zdaniem to jedna z najlepszych płyt PJ.
Ostatnich jakoś... nie jestem w stanie ocenić, po prostu nie docierają do mnie, nie wiem, o co im chodzi. Czasu się nie cofnie. Na Riot Act czuje się sporo melancholii. To nie jest czadowa płyta, z tego względu wielu osobom się nie podoba, a mi właśnie z tego powodu bardzo podeszła. Uwielbiam ją od początku, od "Can't keep", poprzez "Ghost", "Thumbing my way", "Bushleager" - zajebisty kawałek, no i "All or none" - świetnie zagrane na płycie z Benaroya Hall.
To nie jest Pearl Jam na 9
Mikołaj (gość, IP: 80.201.32.*), 2008-06-17 22:15:20 | odpowiedz | zgłoś
Bardzo, bardzo lubię (wręcz uwielbiam) Pearl Jam, ta muzyka to dla mnie kawał emocji i ważnych chwil w życiu, ale niestety nie mogę zgodzić się z opinią recenzenta... Riot Act to dla mnie płyta strasznie wymęczona, bez pomysłu, z wieloma utworami, które po prostu ciężko się słucha (Save You, Get Right,Bushleaguer)... Po naprawdę niezłym Binaural to nagranie ogromnie mnie rozczarowało... I nie można zarzucić mi braku wytrwałości - słuchałem płyty wielokrotnie, po prostu nie wciąga, wręcz męczy niemiłosiernie... Na ostatniej płycie (moim zdaniem) znów się odnaleźli - i wrócili do fantastycznego grania, energetycznego i pełnego pasji, czego o Riot Act po prostu nie da się powiedzieć... Pewnie, że Riot Act to poziom niedostępny większości zespołów tego typu, ale od Pearl Jam oczekuje się czegoś więcej niż poprawności ;-) Podsumowując, każdy zespół musi kiedyś zaliczyć potknięcie i Riot Act takim potknięciem jest, ale to jednak potknięcie Pearl Jamu ;-) obniżyłbym ocenę o jakieś 4 punkty, ale to naturalnie subiektywna opinia... pozdrawiam