- Koncerty
 - terminy koncertów
 - galeria zdjęć
 - relacje z koncertów
 - Wieści
 - wieści muzyczne
 - kocioł
 - dodaj wieść
 - Płyty
 - recenzje płyt
 - zapowiedzi premier
 - Wywiady
 - wywiady
 - Ogłoszenia
 - ogłoszenia drobne
 - dodaj ogłoszenie
 - Zobacz
 - wywiady
 - forum
 - linki
 - rekomenduj muzykę
 - korozja
 - sondy - archiwum
 - Redakcja
 - o nas
 - szukamy pomocników
 - reklama
 - polityka cookies
 - kontakt
 
- Konto
 - zaloguj się
 - załóż konto
 - po co?
 
recenzja: Primal Fear "Seven Seals"
  Jako że wielkimi krokami zbliża się premiera nowej płyty niemieckich heavymetalowców, postanowiłem nadrobić nieco zaległości i opisać najlepszą według mnie płytę tego zespołu (przynajmniej jak dotąd - nowa zapowiada się świetnie).
Primal Fear od zawsze (czyli od roku 1997) gra klasyczny, może trochę wzmocniony heavy metal z wyraźnymi inklinacjami powermetalowymi. Cechą charakterystyczną zespołu jest świetny wokalista Ralf Scheepers, który mniej obeznanemu słuchaczowi może wręcz pomylić się z niejakim Robem Halfordem. Ale nie można z tego czynić zarzutu, bo nie stara się on kopiować legendy, tylko ma po prostu taki styl. Na szczęście na "Seven Seals" Ralf niemal całkowicie zrezygnował z najwyższych rejestrów, co pozwoliło zespołowi uniknąć komicznych momentami, typowo powermetalowych patentów.
Do samych kompozycji nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń. Już od pierwszego "Demons And Angels" widać, że będzie ogniście i szybko. Większość utworów taka właśnie jest - szybka, choć z fajnymi zwolnieniami, które dodają muzyce nieco ciężaru, okraszona niezgorszymi solówkami (mi się podobają, choć niektórzy gitarzyści na nie narzeka,), a mimo to dosyć zróżnicowana. Moją ulubioną "torpedą" jest "Evil Spell", z klimatyczną introdukcją i refrenem zapadającym w pamięć już po pierwszym przesłuchaniu. Cała płyta jest niesamowicie chwytliwa i przebojowa, ale heavymetalowe albumy powinny właśnie takie być. Jeszcze ciekawiej robi się w utworach trochę wolniejszych, bardzo podniosłych (tytułowy, "Diabolus"), ale nie nadętych, tylko zwyczajnie rewelacyjnych. "Uduchowione" partie Scheepersa, bardzo dobra gra instrumentalistów i ten klimat... A na koniec jest jeszcze bardzo miła ballada, dobrze broniąca się przed typowym dla gatunku kiczem.
Kto tylko lubi heavy metal musi posłuchać tej rewelacyjnej płyty i czekać na kolejną.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
  Machine Head "The Blackening"
  - autor: Mrozikos667
  
  Opeth "Blackwater Park"
  - autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
  - autor: Michu
  - autor: Margaret
  - autor: Arhaathu
  
  Malefice "Entities"
  - autor: Katarzyna "KTM" Bujas
  
  Dismember "The God That Never Was"
  - autor: Mrozikos667
  
  Metallica "Death Magnetic"
  - autor: Ugluk
  
    




