zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Satyricon "Now, Diabolical"

18.08.2010  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Satyricon
Tytuł płyty: "Now, Diabolical"
Utwory: Now, Diabolical; K.I.N.G.; The Pentagram Burns; A New Enemy; The Rite Of Our Cross; That Darkness Shall Be Eternal; Delirium; To The Mountains
Wydawcy: Roadrunner Records
Premiera: 2006
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 6

Choć miałem już okazję "porachować się" się z "Now, Diabolical" przy okazji opisywania "Rebel Extravaganza" i każdy z zacnych czytelników wie, jakiej opinii się po mnie spodziewać, to nie wypada nie uściślić mojego zdania na jego temat. Dlaczego? Bo to dzieło, którym Satyricon ostatecznie podbili świat, "brandowo" żerując na sentymencie starych fanów i przy okazji zdobywając - już nie czarne, a bardziej szare - serca tych nowszych. Idąc dalej - imponujący tryumf kalkulacji nad ideą i przykład zachowawczego menu, w którym zasmakowały tysiące, nabijając budżet Roadrunner Rec., co za tym idzie udowadniając Nuclear Blast, że nie tylko Dimmu Borgir można opchnąć desperatom. Dziś na chłodno, z perspektywy tych 4 lat od wydania łatwiej spojrzeć na rzecz z większym dystansem, chwycić trąbkę, przyłożyć do otępiałego ucha i zawyrokować, czy popularność tego tworu idzie w parze z jego jakością, czy może wręcz przeciwnie, ludzie buszujący po katalogach Monte Conner Co. w poszukiwaniu demówek Slipknot odkryli coś egzotycznego i nie w za dużych spodniach, wnioskując: "więc to jest ten black metal, kurcze nawet nie taki straszny, jak opisywał pastor na niedzielnym spotkaniu".

Przyznaję bez bicia, że występuję tutaj na pozycji lekkiego powątpiewania. Po pierwsze jednak: mam do tego prawo, bo to stanowisko determinują bzdury, jakie Satyricon wypisywali w swoich wkładkach już od czasów "Nemesis Divina", po drugie: sentyment, jakim darzę ten duet przesuwa wskazówkę obiektywizmu w bezpiecznie wyśrodkowaną pozycję, więc o zbytniej tendencyjności też nie może być mowy.

Do rzeczy. "Now, Diabolical" był i nadal jest dla mnie sporym zawodem. Po, moim zdaniem, nieco wygładzonej "Volcano" liczyłem na powrót bestii, co zapowiadała nawet okładka z lucyferopodobną facjatą i wystylizowaną do granic możliwości czcionką. Po zapuszczeniu płyty okazało się jednak, że Satyr na zmianę z Frostem postanowili podpalić resztki swojego dziedzictwa, dolewając ochoczo stylistycznej benzyny marki "Fuel For Hatered". Więc jest nie tylko koncertowo, ale stety - niestety także skocznie i "fajowo". "Now, Diabolical" ze świetnym refrenem, to pozycja jak znalazł do masowego podrygiwania. Chwytliwy riff i "mantrowe" repetowanie wersów tytułowych w stylu hop-hyc nie pozostawiają wątpliwości, w jakim celu stworzono ten kawałek. Kto zaliczył choćby jedną z ich tras po naszym kraju, wie jak bezproblemowo ruszyć przy tych dźwiękach w tango, choćby nawet i po 20 piwie, a spoglądając na gawiedź z trybun, doszedł do wniosku, że gremialnie odśpiewywane "Cause They Want, Cause They Need..." stanowi wzorowe odzwierciedlenie uczuć publiki. Koncertowy profil skutecznie kontynuują "K.I.N.G" oraz "The Pentagram Burns", zbudowane dokładnie w ten sam sposób, czyli na esencjonalnie wycyzelowanej zagrywce głównej, powtarzanej z mniejszą lub większą częstotliwością przez cały czas utwór. Fajnie się tego słucha, nie powiem, ale diaboliczno - futurystycznego klimatu, którego szczyt osiągnął Satyricon na swoim opus magnum "Rebel Extravaganza", raczej nikt się w tym nie doszuka. Brak jakiegoś szaleństwa, atmosfery apokalipsy czy chociażby elementu zaskoczenia, powodujących że ma się wrażenie obcowania z czarną, lepką, nienamacalną materią, jak to bywało na wcześniejszych pomiotach duetu z Norwegii. Stąd dla mnie ta płyta zaczyna się dopiero na "The Rite Of Our Cross" lub "That Darkness Shall Be Eternal" - znacznie szybszych, opatrzonych zjadliwym, plugawym wokalem. Posmak nawiedzonego, wręcz gorzkiego piętna duchowego serwuje także jedna z najlepszych tutaj kompozycji - "Delirium", zaiste warta swej nazwy, z uwagi na hipnotyzujący początek zwieńczony obuchowymi przejściami. Na koniec zaś mała konfuzja i nieporozumienie nazwane bardziej konserwatywnie "To The Mountains", a będące próbą nawiązania do stylistyki, ja wiem, chyba najlepszego na "Volcano" "Black Lava". A więc jest rozwlekle (ponad 8 minut), pompatycznie, ale jednocześnie po prostu nudno, w dodatku z kuriozalnym zakończeniem w postaci akompaniamentu trąbek. Dęciaki? W Emperor (słuchaj "In The Wordless Chamber") - proszę bardzo, zajebista sprawa, w przypadku Satyricon? Cóż, nowym Ihsahnem Sigurda raczej nikt nie nazwie, miało być z pompą, a wyszło, cóż delikatnie rzecz ujmując, kameralnie, by nie powiedzieć "skansenowo".

Tyle formalnego rozkładu na czynniki pierwsze. "Now, Diabolical" rzeczywiście okazała się chyba najbardziej ogrywaną na koncertach płytą w historii ekipy Satyra. Jeśli ktoś miał niedosyt hitów od czasu "Mother North", to zdecydowanie tu je dostał. Fani wyskakali się pod sceną, menedżer zarobił, firma sprzedała, co miała sprzedać, przy tym nikt nie zarzuci pozerki, bo bestsellerowość kompozycji nie jest - jak można by było przypuszczać - oparta ani na żadnej katarynce z klawiaturą, ani na damskim wokalu. Wilk syty i owca całą, chciałoby się pomyśleć - ale nie można. "Now...", mimo swego koncertowego potencjału, jawi się także jako dzieło bezpieczne, niegroźne i oswojone. Może przesadzam, szukając dziury w całym, skoro jest tak "zajebiście", ale to właśnie ci ludzie rozbestwili mnie, serwując na "Rebel Extravaganza" wypas kompozycji tworzonych na pograniczu. Pograniczu chaosu i ekstremy niebezpiecznie zbliżonych do wyobrażenia o Olimpie black metalu. Myślałem, że nadal będą przesuwać bariery i podnosić poprzeczki, ewentualnie posiedzą na dachu wieżowca awangardy nieco dłużej. Ten krążek jest także objawem kompromisu, którego autorzy napisu "nasikamy na groby naszych oponentów..." we wkładce "Nemesis Divina" powinni wystrzegać się bardziej niż wody święconej. Ktoś zapyta, to jak byś to nagrał? Cóż, postawiłbym kunktatorsko na numer bonusowy, dodany do japońskiej wersji wydawnictwa - czyli furiacki "Storm Of The Destroyer" - tak naprawdę, tylko w nim jest ten cały "Diabolical" i to zdecydowanie "Now" - ze względu na prędkość (o gościnnej gitarze Snorre W. Rucha nie wspominając). Ja wiem, że nie ma co strzępić guli, bo to muzyka i tylko muzyka, ale od tej płyty i w obrębie tego gatunku można wymagać więcej.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Satyricon "Now, Diabolical"
theweliee
theweliee (wyślij pw), 2016-04-27 14:30:18 | odpowiedz | zgłoś
Jest coś specjalnego w muzyce Satyricon, słuchając tej (i wielu innych płyt duetu Wongraven/Haraldstad) doznaje się wrażenia jak gdyby zespół grał w pokoju obok a nie z płyty na którą wtłoczono brzmienie spreparowane w studiu. Coś niesamowitego!. Ponadto, standardowo już na każdym z wydawnictw opatrzonych logiem Satyricon wyobraznia muzyczna Wongravena wykracza dalego poza ramy blackmetalowych schematów,`Now, Diabolical` nie stanowi w tej kwestii żadnego wyjątku... a Frost? - niech mnie wszyscy święci naraz, jeżeli nie jest on jednym z absolutnie najlepszych perkusistów na tym łez padole - akcentuacja, praca stóp, cuda wyczyniane na blachach, wreszcie samo brzmienie garów - zupełnie niepodrabialne; to wszystko zawsze było obecne w muzyce Norwegów, obecne jest także na `Now, Diabolical`którą oceniłbym na 9.
re: Satyricon "Now, Diabolical"
pik (gość, IP: 79.163.10.*), 2013-03-26 18:54:38 | odpowiedz | zgłoś
jak ja lubie te disco polo black metal, albo satan disco haha w sam raz obok bayer full na impreze! nie no.. świetny album oczywiscie ;]
re: Satyricon "Now, Diabolical"
minus
minus (wyślij pw), 2013-03-25 21:41:40 | odpowiedz | zgłoś
faaak, taki album na 6/10, looool
re: Satyricon "Now, Diabolical"
universal_soul (gość, IP: 213.205.224.*), 2013-03-26 21:14:52 | odpowiedz | zgłoś
Heh - jak dla mnie plytka rwie jajca przy samym kregoslupie
re: Satyricon "Now, Diabolical"
universal_soul (gość, IP: 84.13.32.*), 2013-03-25 02:09:35 | odpowiedz | zgłoś
Świetna płyta. I pierwsza jaką usłyszałem Satyricona. Aż miło widzieć, że wychodząc z typowo blackowego, do bólu odtwórczego rzępolenia potrafili wznieść się ponad tą falą szarości ( czy tam czerni), powtarzania do usrania tych samych patentów i stworzyli coś tak zwartego i z takim wypierdem. Doszukiwać się w Satyriconie komercyjności ? Bzdura. Satyricon zwyczajnie ewoluował i zrobił kawał klasycznego oryginalnego materiału. I rzeczywiście - nie tylko czarne serca i szare mózgi są w stanie tego słuchać, ale ogólnie fani dobrego, ciężkiego grania. Swoją drogą świetnie wychodzi na koncentrach. Na Metalmanii w Spodku zagrali najlepiej (nie tylko wg mnie - wg każdego z którym po koncercie o tym rozmawiałem), bijąc na łeb Overkill, Megadeth, Dillnger Escape Plan (sic) i naszego rodzimego Vadera. Przejrzysty, mięsisty, selektywny dźwięk, oryginalne motywy które wbijają się w łeb, zamiast ściany łomotu i terkotania. Jak dla mnie pozycja obowiązkowa.
re: Satyricon "Now, Diabolical"
wac
wac (wyślij pw), 2013-03-25 20:51:53 | odpowiedz | zgłoś
"do bólu odtwórczego"?
re: Satyricon "Now, Diabolical"
universal_soul (gość, IP: 31.72.128.*), 2013-03-25 21:58:39 | odpowiedz | zgłoś
Wiele z tego co nagrywali na poczatku bylo dla mnie wlaskie takie. - blasty i skrzeki. Pozniej zaczeli krystalizowac swoj styl i wychodzic poza waskie ramy blackowego formalizmu.
re: Satyricon "Now, Diabolical"
Jontek79
Jontek79 (wyślij pw), 2013-03-26 10:17:18 | odpowiedz | zgłoś
hmmmmm?Mam problem ze stwierdzeniem- "...na poczatku...?"W mojej opini'poczatek'to hmmm dwa pierwsze albumy a w przypadku Satyricona kazdy nastepny byl zupelnie inny od poprzednika.Jesli przyjrzymy sie ewolucji tego zespolu to tutaj o krystalizacji stylu chyba nie ma mowy,bo jak porownywac 3-ci'Nemesis divina'do 4-go'Rebel Extravaganza'?Zupelnie inna muzyka.Owszem slychac,ze to ta kapela,ale muzycznie to zupelnie inna bajka.Nikt w tamtym czasie nie spodziewal sie,ze Satyricon zbrutalizuje swoja muzyke w momencie,gdy spora czasc owczesnej norweskiej sceny lagodzila brzmienie.Zaskoczenie totalne,ale na ogromny plus.Pozniejsze 'Volcano' muzycznie to tez odejscie od ultra szybkich bombardowan(z najwolniejszym w ich karierze'Black Lava"),przejscie do prostych form,co stalo sie pozniej znakiem rozpoznawczym na nastepnym'Now, Diabolical"na ktorym pojawiajac sie juz wrecz rockowe zagrywki.Krystalizacja stylu?Pytam gdzie?
re: Satyricon "Now, Diabolical"
universal_soul (gość, IP: 213.205.224.*), 2013-03-26 18:14:10 | odpowiedz | zgłoś
Ja to widze tak. Oczywiscie plyty Satyricona roznia sie od siebie ale w miare uplywu czasu pojawia sie stopniowe odchodzenie od przyspieszen/blastow i typowych dla black manieryzmow, dzwiek stawal sie coraz barrziej selektywny i dopracowany, produkcja zwyczajnie lepsza, elementy rockowe (ktore zawsze byly) zaczynaja odgrywac wieksza role etc. Znam 3 plyty rebel, wulkan i diabel) + kilka kawalkow ze starszych i tu ewidentnie widze tego typu produkcje.Wielu jak widze ma problem z tym, ze Satyr wyplynal na szersze wody (nie mowie , ze Ty masz - tego nie wiem) i oskarzaja o komercje, choc rownie dobrze mozna oskarzac Slayera za "Seasons in the Abyss"
re: Satyricon "Now, Diabolical"
universal_soul (gość, IP: 213.205.224.*), 2013-03-26 18:25:30 | odpowiedz | zgłoś
I jeszcse jedna szybka uwaga bo moze tutaj nie wyrazilem sie jasno od poczatku. Wszystko co slyszalem Satyricona bylo oryginalne jako calosc, czy jak kto woli mialo swoje oryginalne momenty, ale w duzym % obarczone bylo blackowy formalizmem (blasty, skrzeki). Na Diabolical jest tego malo.

Oceń płytę:

Aktualna ocena (569 głosów):

 
 
87%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Darkthrone "Circle The Wagons"
- autor: Megakruk

Bon Jovi "One Wild Night - Live 1985-2001"
- autor: Tomasz Kwiatkowski

Cinderella "Long Cold Winter"
- autor: Wickerman

Dimmu Borgir "Abrahadabra"
- autor: Megakruk

Behemoth "Evangelion"
- autor: Megakruk
- autor: Kępol

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!