zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 18 kwietnia 2024

recenzja: Sully Erna "Avalon"

6.07.2012  autor: flanel
okładka płyty
Nazwa zespołu: Sully Erna
Tytuł płyty: "Avalon"
Utwory: Avalon; 7 Years; Broken Road; Sinner's Prayer; My Light; The Rise; Until Then...; The Departed; Eyes Of The Child; In Through Time
Wykonawcy: Sully Erna - wokal, pianino, instrumenty perkusyjne; Lisa Guyer - wokal; Chris Lester - gitara akustyczna, gitara basowa; Tim Theriault - gitara; Chris Debato - instrumenty klawiszowe; Irina Chirkova - skrzypce; Niall Gregory - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Universal Republic Records
Premiera: 2010
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Na pierwsze solowe wydawnictwo Sully'ego czekałem długo i traktowałem je jako jedną z najciekawszych premier roku. Od dawna w przepastnej skarbnicy internetu można było usłyszeć przedsmaki płyty w postaci różnej jakości solowych wykonań na żywo niektórych utworów ("Eyes Of A Child", "Until Then..."). Wszystko to zachęcało, a dodając fakt, że praca nad "Avalon" zajęła z przerwami ponad 7 lat, można się było spodziewać naprawdę ciekawej rzeczy. Co dostaliśmy? Dobry, klimatyczny, w większości wyciszony album z osobistymi tekstami. Spieszę od razu donieść, że dla gustujących w twardszym przyłożeniu macierzystej formacji muzyka nie będzie tu za dużo do słuchania. Jeśli jednak mamy koniecznie porównywać do Godsmack, to całość kręci się wokół "The Other Side" oraz kawałków pokroju "Hollow", "Serenity" czy "Voodoo".

Podczas gdy bostońska formacja za sprawa "The Oracle", mimo niezgłębiania nowych obszarów, przeżywa wzrost formy, którą wyraźnie zatraciła na "IV", Sully swoje "dziecko" kieruje w zupełnie odmienne strony. Bez wątpienia: decyzja słuszna. Miało to być przecież od początku do końca jego dzieło, a tajemnicą nie jest, że te szamańskie dźwięki, mantry, mistycyzm i wszelakie czary mary Sully'emu w głowie siedzą i nie grają w duszy od wczoraj. Już książeczka dołączona do wydawnictwa z komentarzem na temat potęgi i specyfiki muzyki może zasugerować, że przez niecałą najbliższa godzinę będziemy mieli do czynienia z emocjami wrażliwego artysty na chwilę zrzucającego szaty twardego, wytatuowanego rockmana i charyzmatycznego, gniewnego wokalisty. Ta płyta to Sully Erna od strony, której nie udało się przemycić do Godsmack, muzycznie spokojniejsza, okraszona delikatnymi melodiami oraz poważnymi, autobiograficznymi tekstami przypominającymi zapiski z pamiętnika.

To jeden z tych albumów, których warto posłuchać w całości, w skupieniu i spokoju, rzecz z gatunku - jak to nazywam - albumów nocnych. To jakby jedna długa opowieść z mniej lub bardziej ciekawymi momentami, której jednak nie sposób odmówić uroku i szczerości. Świetne akustyczne brzmienie, bogate aranżacje, pianino, bongosy, skrzypce, dużo ciekawych melodii, a nad całością unosi się charakterystyczny głos muzyka w wyśmienitej formie.

Do najlepszych fragmentów płyty należy zaliczyć śpiewane w duecie z Lisą Guyer (skojarzenia z "Hollow" jak najbardziej właściwe) przede wszystkim "7 Years" z fantastycznym rozwinięciem, ciekawą partią gitary oraz skrzypiec; singlowy "Sinner's Prayer", "The Rise", gdzie wkradł się tajemniczy orientalny duch, oraz "My Light" - optymistyczną balladę z elementami folku, bluesa, a nawet gospel, wpuszczającą trochę światła w ten mroczny album. Pozostałym kompozycjom pokroju "Avalon" czy "Eyes Of A Child" też niczego nie brakuje, ale wypadają jednak gorzej. Jeśli już mowa o rzeczach słabszych, to można do nich zaliczyć "Until Then...", gdzie duet Sully i pianino sprawia wrażenie nieco monotonnego; "The Departed", który jest trochę jakby kalką (niezłą, ale jednak) "Serenity", oraz nijaki, zamykający całość, instrumentalny "In Through Time".

"Avalon" może miejscami nużyć małą dynamiką kompozycji oraz brakiem choćby jednego, dwóch żywszych numerów, ale mimo wszystko warto posłuchać i dać szansę temu albumowi.

Komentarze
Dodaj komentarz »