zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Bohema "Bohema"

24.04.2004  autor: ad
okładka płyty
Nazwa zespołu: Bohema
Tytuł płyty: "Bohema"
Utwory: ZanziBar; Lolo; Ginger; Kameleona Kamuflaże; Jesus; Huczyhuczyhasz; Etapy; Lara; Druga Strona Dnia; Siódma Noc; Hell Woman
Wydawcy: Pomaton EMI
Premiera: 2003
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 5

Na polskiej scenie pseudorockowej (a właściwie popgitarowej) zrobiło się ostatnimi czasy bardzo tłoczno. Najpierw pojawił się żerujący na dokonaniach Myslovitz Negatyw (co prawda głośny stał się dopiero drugi album w dyskografii grupy), a następnie żerujący na dokonaniach... Negatywu eM oraz właśnie Bohema - chyba najciekawsza pozycja z wyżej wymienionych.

Bohema reprezentuje sentymentalny retro rock, stylizowany na lata 60. Nie znajdziemy tu nic oryginalnego ani odkrywczego - słuchając można raczej odnieść wrażenie, iż materiał jest wtórny. Drażnić może siłowy, sztuczny i archaiczny wokal Piotra Lipki oraz nie najmądrzejsze teksty. Co prawda poezji od muzyków wymagać nie można, ale też jakiś poziom trzymać jednak powinny - bo przecież jeśli nie ma się nic do przekazania, można nagrywać same utwory instrumentalne albo bzdurny tekst zastąpić uniwersalnym "la la la"...

Do tragedii jednak daleko, gdyż przymykając oczy na powyższe defekty, można przesłuchać całej płyty z przyjemnością, bez poczucia znużenia lub zażenowania. Z łezką w oku wspomina się przy tym o The Doors czy The Rollings Stones, których to Bohema nieco niezręcznie stara się naśladować. Ważną rolę pełnią na albumie staroświeckie organy Hammonda, których pasaże i "solówki" mają za zadanie utrzymać klimat. Jednak krążek ten udowadnia, że archaiczne instrumentarium i stylizowany wokal to jeszcze za mało aby wskrzesić ducha lat sześćdziesiątych...

Z rewolucją do czynienia nie mamy, ale album na pewno jest wytchnieniem od królujących na naszym rynku bełkotliwych postbritpopowych produkcji z pod znaku eM. Przy Bohemie nie było takiego szumu jak przy wielu "zbawcach polskiego alternatywnego rocka" . Również sami muzycy nie aspirują do miana nierozumianych geniuszy, których wielkość docenić są w stanie tylko prawdziwi znawcy i koneserzy... Ot, po prostu muzyka do posłuchania, bez wgłębiania się w wartość artystyczną.

Komentarze
Dodaj komentarz »