zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Dimmu Borgir "Spiritual Black Dimensions"

10.03.1999  autor: tymothy
okładka płyty
Nazwa zespołu: Dimmu Borgir
Tytuł płyty: "Spiritual Black Dimensions"
Utwory: Reptile; Behind the Curtains of Night - Phantasmagoria; Dreamside Dominions; United in Unhallowed Grace; The Promised Future Aeons; The Blazing Monoliths of Defiance; The Insight and the Catharsis; Grotesquery Conceiled (Within measureless magic); Arcane Lifeforce Mysteria
Wydawcy: Nuclear Blast Records, Mystic Production
Premiera: 1999
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Na rynku pojawiło się czwarte pełnowymiarowe wydawnictwo Dimmu Borgir. Kapela potwierdza tą płytą swoją dobrą formę. Shagrath i reszta nie poszli na łatwiznę i nie przekalkowali "Enthrone Darkness Thriumpant". "Spiritual Black Dimensions" to coś nowego w twórczości Dimmu Borgir, w pewnym stopniu to powrót w stronę "For All Tid" i "Stormbalst", ale po kolei.

Po kilku dźwiękach słychać, że utwory brzmią inaczej, mają inną aranżację, są trudniejsze w odbiorze. Muzyka stała się brudna, rzec można, bardziej blackowa. Pełno w niej agresji, nienawiści i siły, stała się potężniejsza. To nie "Enthrone Darkness Thriumpant" ze swoim słodkim brzmieniem. Nowa płyta poprostu kopie w twarz. Dominują mrok i chaos. Klawisze są bardziej złowieszcze, sprawiają ze włos jeży się na karku, są cofnięte do tyłu, tylko momentami przybierają na sile. Obecność klawiszowca wyszła muzyce kapeli na dobre. Troche poeksperymentowano z wokalami, słychać czysty śpiew, co prawda sporadycznie, ale jest. Swoją drogą na koncercie w Sztudgarcie czyste wokale w "Reptile" w wykonaniu nowego basisty wyszły nieco cienko, facet za cholerę nie ma głosu, śpiewa tak, jakby mu ktoś "orzeszki" ściskał. Radziłbym zmianę na któregoś z gitarzystów. Na płycie jest też troszkę mrocznej deklamacji, równoległego growlingu dwóch osób czy dialogu, reszta wokaliz nie odbiega od blackowej normy, typowy dla Shagratha złowieszczy growling. Gitarki mają cięższe brzmienie, czasem wyskakuje jakaś solóweczka.

Muzyka nabrała teatralności, jest patetyczna i monumentalna, i to wcale nie jest wyłącznie zasługa keyboardu. "Spiritual Black Dimensions" jest może nieco wolniejszy od "Enthrone Darkness Thriumpant", ale ma w sobie więcej złości, ciemności i tego co można nazwać "evil". Jest też duża doza mistyczmu, nadająca płycie mroczne oblicze. Ten album to najbardziej blackowe wydawnictwo Dimmu Borgir, jest w nim coś z "For All Tid" i "Stormblast", chyba to ten niesamowity klimat, ale płyta ma własne brzmienie, które jest zupełnie nowe, czegoś takiego ta kapela jeszcze nie grała. "Spirytual Black Dimensions" jest mniej przyswajalna od poprzedniczki, muzyka nie jest łatwa i nie wpada w ucho od tak sobie, nad tą płytą trzeba trochę posiedzieć. Nie ma tu utworów, które mogłyby pretendować do list przebojów, jak to było z "Mourning Palace". Co ciekawe, są tu kawałki o długości ponad 7 minut, co poprzednio nie zdarzało się zbyt często. Tu proszę, aż dwa takie "kolosy", ale są zaaranżowane w taki sposób, że nie ma mowy o nudzeniu się.

"Spiritual Black Dimensions" to krok do przodu w twórczości Dimmu Borgir, być może tym wydawnictwem zespół zjedna sobie przeciwników. Wkładka w wersji kasetowej jest "ładnie" wydana, czego nie można powiedzieć o wkładce do "Enthrone Darkness Thriumpant". Ta płyta powinna swoim nowym brzmieniem zaskoczyć fanów kapeli, ale zespół nie utracił swojego typowego klimatu. Od razu słychać ze "Spiritual Black Dimensions" to dzieło Dimmu Borgir.

Komentarze
Dodaj komentarz »