zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Hawkwind "Doremi Fasol Latido"

27.06.2009  autor: Tomasz Pastuch
okładka płyty
Nazwa zespołu: Hawkwind
Tytuł płyty: "Doremi Fasol Latido"
Utwory: Brainstorm; Space Is Deep; One Change; Lord Of Light; Down Through The Night; Time We Left This World Today; The Watcher; Urban Guerilla; Brainbox Pollution
Wykonawcy: Dave Brock - gitara, wokal; Nik Turner - flet, saksofon, wokal; Lemmy Kilmster - gitara basowa, wokal; Dik Mik - elektronika; Del Dettmar - syntezatory; Simon King - instrumenty perkusyjne; Robert Calvert - wokal
Wydawcy: One Way Records
Premiera: 1972
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Witam na pokładzie kosmicznego wahadłowca Hawkwind, którego załoga zaprasza na podróż po bardziej i mniej odległych zakątkach naszej galaktyki. Oto przed Wami kwintesencja space rocka: "Doremi Fasol Latido".

Tematyka kosmiczna, zarówno w warstwie tekstowej jak i muzycznej, była wynikiem raczej eksperymentów z chemią i farmakologią niż z astrofizyką. Szerokie instrumentarium i częste roszady w składzie spowodowały, że zarówno na tej płycie jak i na następnych mamy do czynienia z iście kosmicznymi potrawami, do konsumpcji których gorąco zachęcam.

Już rozpoczynający płytę "Brainstorm" wystrzeliwuje nas z II, a może nawet z III prędkością kosmiczną w odległe zakątki kosmosu. Tam, po jedenastu minutach lądujemy na planecie "Space Is Deep" - i wygląda, jakby środki odurzające zażyte przez muzyków przestawały działać. Takie samo wrażenie towarzyszy "One Change". Później "Lord Of Light" - czyli ponowny powrót na orbitę kosmiczną i pulsujący bas Lemmy'ego. Zupełnie inne klimaty towarzyszą "Time We Left His World Today" i "Down Through The Night". Piosenki wpasowują się trochę w stylistykę folkowo - psychodeliczną i stanowią całkiem miłą ozdobę płyty. Szczególnie akordy gitary akustycznej w "Down Through The Night". Nie mniejszą atrakcją jest także bluesowy, akustyczny "The Watcher" z wokalem Lemmy'ego. Kończące płytę "Urban Guerilla" i "Brainbox Pollution" nie pozwalają nam zapomnieć o kosmicznym pierwiastku obecnym w tym zespole i w tej muzyce. Porywają nas ponownie, i zapewne nie ostatni raz, w pozaziemskie podróże.

Ta płyta, jej poprzedniczka ("Warrior On The Edge Of Time") i dwie następczynie ("Hall Of The Mountain Grill" oraz "Astounding Sounds, Amazing Music") sprawiły, że zespół stał się ikoną space rocka i zdystansował inne grupy o lata świetlne w tej materii. I szczerze mówiąc, ciężko wskazać czemu. Wirtuozerii muzycznej jest tutaj tyle, ile w punk rocku - czyli prawie nic. Członkowie zespołu jednak doskonale zamaskowali ten mankament masą różnych instrumentów klawiszowych, syntezatorów oraz sekcją dętą. Dało to pożądany efekt. Słucha się tego z olbrzymią przyjemnością. Ze spokojem mogłaby posłużyć jako muzyka do niejednego filmu o tematyce sci-fi.

Komentarze
Dodaj komentarz »
chcialbym
bolen (gość, IP: 31.182.109.*), 2012-10-16 22:13:26 | odpowiedz | zgłoś
tylko sprostowac ze warrior on the edge of time nie jest poprzednikiem doremi; po doremi byl hall, potem warrior i dopiero na koncu astonishing sounds;
Doremi Fasol Latido
Kidd (gość, IP: 81.219.121.*), 2009-07-06 00:40:42 | odpowiedz | zgłoś
Arcydzieło.
re: Doremi Fasol Latido
bausha (gość, IP: 78.9.93.*), 2012-01-22 11:10:53 | odpowiedz | zgłoś
Świetna płyta :)