zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 20 kwietnia 2024

recenzja: Jethro Tull "Stormwatch (reedycja)"

5.03.2014  autor: Meloman
okładka płyty
Nazwa zespołu: Jethro Tull
Tytuł płyty: "Stormwatch (reedycja)"
Utwory: North Sea Oil; Orion; Home; Dark Ages; Warm Sporran; Something's On The Move; Old Ghosts; Dun Ringill; Flying Dutchman; Elegy; A Stitch In Time; Crossword; Kelpie; Kings Henry's Madrigal
Wykonawcy: Ian Anderson - wokal, flet, gitara, gitara basowa; Martin Barre - gitara, mandolina; John Evan - fortepian, organy; Barriemore Barlow - instrumenty perkusyjne; John Glascock - gitara basowa; David Palmer - instrumenty klawiszowe
Wydawcy: Chrysalis Records, EMI Records
Premiera: 2004
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Przyjmuje się, że płyta "Stormwatch" Jethro Tull, wydana we wrześniu 1979 roku, stanowi trzecią i ostatnią część tryptyku rozpoczętego przez "Songs From The Wood" i kontynuowanego na "Heavy Horses", zwanego również "wiejską trylogią". Głównym spoiwem materiału na tych krążkach jest podobieństwo muzyczne oraz inspiracja folkiem. Bardzo możliwe, ale moim zdaniem każdy z nich jest inny i związków trylogii w tym przypadku nie dostrzegam aż tak wyraźnie. Może poza tym, że stworzył je jeden kompozytor i zrealizował w otoczeniu tego samego składu artystów. Oprócz tego Anderson komponował wtedy w warunkach bardziej sielskich, żyjąc bliżej natury, i to niewątpliwie odbiło się na niektórych kompozycjach.

Jednak zanim lider przystąpił do pracy nad tym longplayem Jethro Tull, dostał propozycję napisania muzyki dla szkockiego baletu. Zaproszenie otrzymał od swojego brata Robina Andersona, który był dyrektorem tej instytucji. Nad dziełem, zatytułowanym "The Waters Edge", pracowało trzech członków formacji: Ian, Martin oraz David, któremu przypadło najwięcej obowiązków, bo tworzył godzinną partyturę na orkiestrę symfoniczną. Ta sztuka baletowa doczekała się premiery w Glasgow i Edynburgu oraz w wersji fortepianowej wystawiono ją w Londynie. Lecz nie okazała się sukcesem. Spowodowała nawet spięcie na linii Anderson - Palmer, kiedy ten ostatni na chwilę przed jednym ze spektakli spostrzegł ulotkę o treści: "The Waters Edge - balet autorstwa Iana Andersona". Potem Ian przepraszał go za tę pomyłkę, która nie powinna się wydarzyć.

"Stormwatch" artyści rozpoczęli nagrywać z Johnem Glascockiem, ale zagrał on tylko w trzech numerach ("Orion", "Flying Dutchman" i "Elegy"), gdyż stan jego zdrowia się pogorszył. W związku z tym partie gitary basowej w pozostałych piosenkach nagrał sam Anderson. Płyta zaczyna się nawet nieźle utworem "North Sea Oil", który przypomina kawałki z poprzednich dwóch krążków. Lekki, mocno folkowy, z zaznaczoną partią fletu w dialogach z gitarą. Kolejny "Orion" jest nagraniem dynamicznym i łatwo wpadającym w ucho, z naciskiem wokalu na tytuł - jednak dosyć monotonnym i nieskomplikowanym w swej strukturze. Ballada "Home", z delikatnym śpiewem, w partiach gitar przypomina "Belladonę" zespołu UFO. Dalej mamy "Dark Ages" z gitarowym riffem na początku nawiązującym do "Pibroch" i "Lullaby" znanych z poprzednich dwóch wydawnictw. Dobre, hardrockowe i dość rozbudowane. Perełką wśród repertuaru jest ładna instrumentalna kompozycja autorstwa Davida Palmera na końcu longplaya, zatytułowana "Elegy" (jedyny fragment baletowej muzyki do "The Waters Edge"). Mamy tu flet, gitarę klasyczną, nastrojową solówkę gitary elektrycznej oraz partię smyczków. A wszystko razem wygląda jak jakiś nieznany tytuł holenderskiej ekipy Focus.

Pozostałe nagrania też trzymają poziom. Tak, jak druga instrumentalna propozycja - "Warm Sporran" - ze względu na marszowe, szybkie tempo, męskie wokalizy oraz harmoniczny porządek. "Somethings On The Move" jest bardzo przyzwoitą piosenką rockową charakterystyczną dla bandu, z wyeksponowanymi partiami gitar i fletu. Krótki, akustyczny "Dun Ringill" sprawia wrażenie, jakby spadł z półki, kiedy Jethro Tull tworzyli "Minstrela w Galerii" i teraz został odnaleziony. Kawałek "Old Ghosts" posiada wyraźną ekspozycję orkiestracji i spokojny nastrój, lecz zachwytu nie wywołuje. Najdłuższym na krążku utworem jest trochę dziwny twór "Flying Dutchman" z zachwianą płynnością brzmienia w formie kilku tematów bez wyraźnej spójności, lecz zawierający sporo rockowej ekspresji i melodyki.

"Stormwatch" jest dwunastą studyjną i całkiem dobrą płytą Tull. Pomimo tego, że ścieżka dźwiękowa nie wyróżnia specjalnie żadnego z instrumentów, nie da się ukryć, iż rządzi tutaj flet i wokal poparte partiami gitar. Klawisze, przeważnie w formie fortepianu, stanowią raczej tło. Sporo też słyszymy fragmentów aranżowanych na smyczki. Reedycja posiada cztery dodatkowe numery. Wśród nich bardzo dobry "Kelpie" - jakby odrzut z krążka "Songs From The Wood" - i instrumentalne nawiązanie do muzyki średniowiecznej w postaci "King Henry's Madrigal".

Tak się złożyło, że Anderson ze swoją kapelą koncertował w 1979 roku tylko w trasach po Ameryce Północnej. Najpierw kwiecień i początek maja, a potem październik i listopad. W jesiennym tournee basista John Glascock nie uczestniczył z powodu ponownego pogorszenia stanu zdrowia. Do zespołu dołączył wtedy Dave Pegg, muzyk grający do tej pory w Fairport Convention. Po koncercie w San Diego 17 listopada wszyscy dowiedzieli się, że John zmarł w Londynie po nieudanej operacji na otwartym sercu. Miał tylko 28 lat. Po śmierci tego muzyka nastąpiły dalsze zmiany personalne w Jethro Tull, które na pewien okres wywróciły do góry nogami ustabilizowaną do tej pory sytuację zespołu Iana Andersona.

Komentarze
Dodaj komentarz »