zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Marilyn Manson "Holy Wood"

12.11.2000  autor: Sanitarium
okładka płyty
Nazwa zespołu: Marilyn Manson
Tytuł płyty: "Holy Wood"
Utwory: Godeatgod; The Love Song; The Fight Song; Disposable Teens; Targer Audience (narcissus Narcosis); President Dead; In The Valley Of The Shadow Of Death; Cruci-fiction In Space; A Place In Dirt; The Nobodies; The Deayh Song; Lamb Of God; Born Again; Burning Flag; Coma Black; Valentines Day; The Fall Of Adam; King Kill; Count To Six And Die
Wykonawcy: Marilyn Manson - wokal; John5 - gitara; Twiggy Ramirez - gitara basowa; Madonna Wayne Gacy - instrumenty klawiszowe; Ginger Fish - instrumenty perkusyjne
Premiera: 2000
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Psychol nadchodzi z nowym kąskiem krwi uciętym tasakiem. Ten kąsek to "Holy Wood". Chory człowiek robi tylko chore rzeczy i chyba ja też jestem chory, bo mi się one podobaja. Ale do rzeczy.

Po niezbyt zachwycającym "Mechanical Animals" nie spodziewałem się po Mansonie czegoś doskonałego. No i tu mnie zaskoczył, bo produkcja jest bardzo okey. Mamy dziewiętnaście utworów, z niektórych wieje brudem... tak tym brudem, którego tak cholernie brakowało na "Mechanicznych Zwierzętach", Marilyn powraca z czymś wielkim. Najpierw jednak wita nas "piękną" okładk? przedstawiającą zgniłego i krwawiącego Chrystusa (bez komentarza... Jezu...). Pierwsze trzy utwory oceniłem szybko na dobre, od czwartego zrobiło się ciekawie. "Disposable Teens" to murowany przebój albumu, ale zobaczymy..., same "głębokie" dźwięki i ten głos, podoba mi się (jestem chłopakiem i gustuję w kobietach, ale naprawdę głupio o tym głosie nie wspomnieć), szkoda, że tak krótko. Za to za chwilę nadchodzi"Target Audience (Narcissus Narcosis)", zajeb... melodia, a refren nucę wszędzie, nawet na ulicy (wiara się gapi jak na psychola). "In The Valley Of The Shadow Of Death" to spokojna muzyczka; już widzę te wszystkie pary tańczące przytulankę na imprezach. Ale Manson już się postarał, aby nie było zbyt miło i już "Cruci-Fiction In Space" to znowu te głębokie dźwięki i ten głos, he, he, he.

Co tu dużo mówić, album jest świetny i wszyscy, którzy lubią muzykę tego psycholka niech ją kupią od razu (i tak kupicie ją, nawet gdybym napisał, że to największa szmira, jaką w życiu słyszałem... he, he, he).

Ciagle zastanawiają mnie te dziwne odgłosy na początku lub końcu piosenek, jakieś piski, korbki i nie wiadomo co jeszcze. No, a wszystko kończy się odliczaniem ("Count To Six And Die") do sześciu, a później słychać odgłosy przeładowywania pistoletu (jakieś to głupie, bo strzały w ogóle nie przypominają strzałów z guna tylko z jakieś zapalniczki). Płyta jest doskonała, laski na pewno się zakochają w jego seksownym(!?) głosie. No i te teksty... im więcej się wsłuchuję tym bardziej czuję dotyk Mansona na ramieniu (brrr...) i boję się. Płyty najlepiej słuchać w nocy, na słuchawkach, choć bez tego i tak was rozwali. Życzę miłego meetingu z psycholem... nie zapomnicie na pewno, bo "Holy Wood" to płytka doskonała.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Strzały z zapalniczki
Sanguine (gość, IP: 83.20.234.*), 2008-05-28 17:47:39 | odpowiedz | zgłoś
Kolega chyba nie zrozumiał idei końca ostatniego utworu. Te strzały z zapalniczki, jak to zostało określone, to są odgłosy pustej komory. Chodzi o rewolwer, który w bębnie ma 6 komór na naboje. Włożony jest 1 nabój (słychać odgłos zatrzaskiwania i kręcenia bębnem). Na końcu utworu można doliczyć się pięciu "pustych strzałów", a co stanie się po nich, wiadomo.

Również moim zdaniem to genialna płyta, tylko czemu dałeś 9/10?
re: Strzały z zapalniczki
mm (gość, IP: 83.30.69.*), 2008-07-18 13:21:51 | odpowiedz | zgłoś
no dokładnie, może to nawet Magnum 357;)))a autor to jednak jest pychol żeby słyszeć zapalniczkę...:D