zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

recenzja: Paradise Lost "Gothic"

23.12.1999  autor: Margaret
okładka płyty
Nazwa zespołu: Paradise Lost
Tytuł płyty: "Gothic"
Utwory: Gothic; Dead Emotion; Shattered; Rapture; Eternal; Falling Forever; Angel Tears; Silent; The Painless; Desolate
Wydawcy: Peaceville Records, Metal Mind Productions
Premiera: 1991
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Paradise Lost... - na samą myśl o tym zespole dostaję gorących wypieków, a moje serce przeszywa dreszcz emocji. Trudno mi jakoś precyzyjniej określić TEN wyjątkowy stan ducha, który rodzi się we mnie podczas obcowania z TĄ Sztuką. Wiem jednak, że każdy kto upadł do stóp rajskiego majestatu, przeżył dokładnie to samo. Bo w tym zespole tkwi magia, urzekający czar, diabełek, który bez skrupułów skrada serca zagubione w otchłani łez i bólu. I nie ma znaczenia, że obecnie to trochę inny zespół, jakby mniej gitarowy. Bo o Mistrzach nigdy się nie zapomina. Tym bardziej, gdy zawdzięcza się im nowy rozdział w historii metalu. Najpiękniejszy rozdział...

Wszystko zaczęło się w 1990 roku, kiedy to świat upadł pod ciężarem debiutu Angoli "Lost Paradise". Znudzeni tradycyjnym death metalem nagrali album, który bardziej niż muzykę przypominał ból dokładnie miażdżący wszystkie myśli i uczucia. Brzmiał jak wołanie zaginionych cmentarzy... Od razu ukazał Paradise Lost jako oryginalną, nietuzinkową grupę, która ma szansę zdetronizować mistrzów agresywnego i ultraszybkiego death metalu... I rzeczywiście tak się stało. Kolejna płyta okazała się totalnym przełomem nie tylko w muzyce Angoli, ale też, może nawet przede wszystkim, w stylistyce ciężkiego grania. Bo jeśli "Lost Paradise" był innowacją na metalowym horyzoncie, to czym jest "Gothic"? Czy w ogóle znalazłyby się słowa, które choć w minimalnym stopniu mogłyby oddać wielkość TEJ Sztuki? Nie sądzę. Przecież nawet najbardziej szeroka wyobraźnia ma swoje granice...

"Gothic" powalił mnie faktycznie na kolana. To było rewolucyjne i ta rewolucja przetrwała - do dziś to jedna z ważniejszych "klimatycznych" płyt muzyki metalowej. Śmiałe zastosowanie orkiestralnych klawiszy i głosu kobiecego było szokujące w parze z ciężkimi gitarami i deathowymi pomrukiwaniami Holmesa. Nikt wcześniej nie odważył się grać w TEN sposób, może tylko Celtic Frost na "Into the Pandemonium", ale to też nie było to. Paradaje w urzekający sposób połączyli brutalność z delikatnością, wyśnione piękno z realizmem, ból z... rozpaczą. Obok smutku istnieje tu jednak chwilowe szczęście, możliwość sycenia się atmosferą samotności. Muzycznie to ciężki album, ale plany tworzone przez klawisze i żeński wokal dodają do tego jakby rozmarzenie i radość (pozorną...). Nikt nawet przez ułamek sekundy nie przypuszczał, że to może być nowe oblicze Paradise Lost. I nikt nie przypuszczał, że ta płyta do początek nowej fali muzycznej, stanie się bezpośrednią inspiracją dla wielu (bardzo wielu...) młodszych kapel.

"Gothic" to taka rozmarzona, orkiestralna płyta - rewolucyjna i bardzo świeża. W dniu swych narodzin uszła niepostrzeżenie. Tylko nieliczni poczuli jej głębię i piękno. Większość nadal wolała upajać się dźwiękami bardziej brutalnych grup. A Paradise Lost w tę brutalność wplótł suitę niepokoju, tajemnic i gotycką atmosferę. Ten album otworzył wrota nowemu, obecnie niezwykle popularnemu gatunkowi - doom/gothic. I tak naprawdę "Gothic" został doceniony wtedy, gdy minęła era agresji i wściekłości, a na jej miejscu pojawiły się "klimaty". Ale ze mną było inaczej. Pokochałam to DZIEŁO od początku. Pokochałam za śmiałą zmianę. Za "Gothic", "Eternal", "The Painless", "Silent" i "Desolate". Pokochałam za wszystko. To na pewno najważniejsza płyta Paradajsów. Nie najlepsza, ale najważniejsza. Za niespotykane Piękno, głębię i mrok. Za rozpacz nocy, której cień na zawsze spoczął w moim sercu.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Co? To jakis żart?
minus
minus (wyślij pw), 2014-03-14 19:53:56 | odpowiedz | zgłoś
o żadnym szwedzkim Stillborn w życiu nie słyszałem, ale naprawdę trzeba być ignorantem żeby nie znać "Necromantical Screams" Celtic Frost.
...
Mackintosh (gość, IP: 85.198.249.*), 2009-02-01 16:56:57 | odpowiedz | zgłoś
Opus Magnum jak dla mnie jeżeli chodzi o klimat, sposób nagrania. Moja ulubiona płyta PL choć znam wszystkie i lubię bardzo, nawet te po metamorfozie. Właśnie za swoisty, klimat. Pozdrawiam słuchaczy...
3
Starsze »