zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 20 kwietnia 2024

recenzja: Sadist "Above The Light (reedycja)"

8.12.2011  autor: Szamrynquie
okładka płyty
Nazwa zespołu: Sadist
Tytuł płyty: "Above The Light (reedycja)"
Utwory: Nadir; Breathin' Cancer; Enslaver Of Lies; Sometimes They Come Back; Hell In Myself; Desert Divinities; Sadist; Happiness 'n' Sorrow; Dreaming Deformities; Musicians Against Yuppies
Wykonawcy: Tommy - gitara, instrumenty klawiszowe; Peso - instrumenty perkusyjne; Andy - gitara basowa, wokal
Wydawcy: Beyond Productions
Premiera: 2005
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Przypuszczam, że wielu z was mogłoby podać przykład płyty, która nie jest szeroko znana albo jest nieco zapomniana, a którą waszym zdaniem powinno spotkać coś zgoła odmiennego. Dla mnie taką płytą jest "Above The Light", nagrana przez włoski zespół Sadist w 1993 roku. Dwanaście lat później wydano ją ponownie, wzbogaconą o dwa numery nagrane w 2000 roku.

Sadist często zaliczany jest do grona zespołów reprezentujących progresywny death metal. Można się z takim postawieniem sprawy zgodzić, ale nie bez wrażenia, że upychamy ten band do tej szuflady trochę na siłę. Muzyka zawarta na "Above The Light" jest bardzo trudna do sklasyfikowania. Niech będzie, że to neoklasyczny metal z deathmetalową agresją i blackmetalowym mrokiem.

No to jedziemy po kolei. Neoklasyczny metal - na tej płycie to specyficzna melodyka, instrumenty klawiszowe m.in. imitujące fortepian, klawesyn czy flet oraz wpływy Yngwie Malmsteena słyszalne w solówkach. O ile jednak szwedzki wirtuoz często zapomina, co to umiar, to jego włoski fan może nie jest tak szybki, ale gra po prostu ciekawiej.

Deathmetalowa agresja to riffy. Taki riffowy huragan występuje np. w kawałku "Enslaver Of Lies". Brzmienie gitary jest świetne, istne "warczące zło". Bardzo agresywna jest też większość partii perkusji. Peso najbardziej przekonująco wypada we wściekłych momentach. Brzmienie bębnów jest dziwaczne, ale zaskakująco udanie współtworzy atmosferę albumu.

Blackmetalowy mrok "Above The Light" to z jednej strony właśnie ta ogólna atmosfera kompozycji, a z drugiej wokale Andy'ego. Głos gościa jest naprawdę paskudny. Wszystko razem brzmi, jakby nagrywane było w jakichś lochach. Jak mawia znajomy miłośnik tenisa stołowego - "mrok jak skurwysyn".

To, że muzyka zawarta na "Above The Light" określana jest jako progresywna, to zasługa złożoności utworów. Również brzmienie basu jest charakterystyczne dla zespołów, które lubią technicznie poszaleć. Tu dochodzimy do sedna sprawy. Na tej płycie wyjątkowo udanie połączono: brzmienie jak zza światów, rozbudowane, ale wciąż czytelne kompozycje i dobry warsztat muzyków, którzy swoje umiejętności zaprzęgli do wozu pod nazwą intrygująca, mroczna i miażdżąca atmosfera muzyki.

Nie można opisać kolejnych utworów w prosty sposób, stwierdzając, że ten jest szybki i agresywny, a następny już wolny i spokojny itp. Na tej płycie prawie wszystkie kompozycje zawierają bowiem fragmenty zarówno furjacko - szybkostrzelne, jak i spokojne, wręcz liryczne. Wyjątkiem jest pierwszy "Nadir", który cały jest niepokojący i tak czarny, iż ilekroć go słucham, wiem że coś się dzieje. Dla mnie jest najlepszym intro, jakie słyszałem na płytach metalowych.

Następną ciekawą sprawą, związaną z "Above The Light", jest to, że na płycie, która jest bardziej smolista niż smoła, nie ma tematyki diabła. Teksty obrazują człowieka, który nie chce zaakceptować życia we współczesnej cywilizacji. Zło jest obecne w lirykach, ale nie jako osobowy stwór, jednoczący pod swymi racicami sfrustrowanych ludzi malujących flamastrami pentagramy na piórnikach.

Od podstawowego zestawu utworów odbiegają wyraźnie dwa ostatnie, które dołączono do reedycji. Są to dobre numery, ale nie tak intrygujące, jak właściwa zawartość albumu. Nieprzekonywujący wokal, mało wyraźne klawisze i brzmienie perkusji, które bardziej pasuje do kapel hardcore'owych nie pozwalają ocenić tych piosenek równie wysoko, jak tych nagranych w 1993 roku. Dając najwyższą notę tej płycie, mam na uwadze kawałki, które znalazły się na jej pierwszej wersji, a cześć nagraną siedem lat później traktuję jako ciekawy dodatek, który zresztą podkreśla wyjątkowość pierwszych ośmiu kompozycji.

"Above The Light" to album, któremu jedni zarzucą nieprofesjonalne brzmienie, inni pretensjonalność, a zapewne znajdą się i tacy, którzy stwierdzą, że tu i ówdzie słyszą niedostatki wykonawcze. Nic dziwnego. Główny autor muzyki, czyli Tommaso Talamanca aka Tommy, w czasie nagrywania tego albumu miał 20 lat i zapewne sam dzisiaj zmieniłby to i owo. Niepotrzebnie. Wszystkie ewentualne wady "Above The Light" są nieistotne, ponieważ album ten ma moc przenoszenia do innego świata i wżera się w pamięć na zawsze.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Sadist "Above The Light (reedycja)"
Hautausmaa (gość, IP: 83.19.127.*), 2013-12-23 14:15:52 | odpowiedz | zgłoś
Żaden amen, chciałoby się rzec :) Bo przecież można o tej muzyce opowiadać bez końca, można pastwić się nad wspaniałością kolejnych utworów, można wreszcie w kółko wałkować... Nie! Nic nie wałkować, nie pastwić się i nie opowiadać. Zamilknąć i słuchać. Zgasić światło, odciąć się od świata, zamknąć oczy (szczególnie w "Sometimes they comeback") i słuchać, chłonąć... nie, nie jest to perfekcyjne, supermegamiazga techniczne, można zauważyć naiwność, niedoskonałość... ale trzeba swojego ducha umieścić ponad tym wszystkim i jeszcze raz... Słuchać...
above the light
klimekk
klimekk (wyślij pw), 2011-12-08 18:02:44 | odpowiedz | zgłoś
Amen!