zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 18 kwietnia 2024

recenzja: Acid Drinkers "Verses of Steel"

16.07.2008  autor: don Corpseone
okładka płyty
Nazwa zespołu: Acid Drinkers
Tytuł płyty: "Verses of Steel"
Utwory: Fuel Of My Soul; In A Black Sail Wrapped; Swallow The Needle; The Ark; Meltdown Of Sanctity; We Died Before We Start To Live; Red Shining Fur; The Rust That I Feed; Silver Meat Machine; Boneless; Blues Beatdown
Wykonawcy: Titus - gitara basowa, wokal; Popcorn - gitara; Olass - gitara; Ślimak - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Mystic Production
Premiera: 2008
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Acid Drinkers to grupa, która od lat znajduje się w panteonie polskich kapel metalowych, gdzie rozłożywszy się wygodnie, popijała wino marki "wino" i nagrywała równie kwaśne albumy. Swego czasu sięgnęli jednak po napoje z innej półki, które najwyraźniej im zasmakowały. Po nowej płycie jednak słychać to, iż ich sterane na koncertach wątróbsko, jakim są fani, zaczęło domagać się powrotu do starych, odstawionych w kąt aromatów. Żądało się od Poznaniaków powrotu do starych klimatów, ale Acidzi zapewne w obawie przed grożącą im marskością wątroby podeszli do tych żądań z pewnym dystansem. Większość wiary oczekiwała przypierdu w klimacie płyt z Litzą, z ograniczoną do minimum nowoczesnością, jaka zaczęła brać górę na nagranym jeszcze z Litzą "High Proof Cosmic Milk". Wyszedł z tego pewnego rodzaju kompromis. Są tu utwory, które nie mogą nie podobać się miłośnikom infernalowego przypierdu, są także motywy czy też utwory, które spokojnie mogłyby wzbogacić niezłe przecież, niedoceniane przez wielu, płyty nagrane z Perłą.

Głośno za sprawą tej płyty było. Nie dość, że ukazała się po najdłuższej przerwie w historii zespołu (od daty wydania "Rock Is Not Enough" minęły wszakże cztery lata), to w dodatku wszyscy byli ciekawi, jak Drinkersi wplotą w swoją muzykę teksty inspirowane Goethem, które zapowiadał Titus, a których pisanie później zaniechał, by stworzyć liryki w swoim stylu, czyli: wolne od ideologicznych przesłanek historie z własnego życia, pełne ironicznego podejścia i kamuflażu. Ciekawość wzbudzała również nowa postać w zespole. Można było przez te cztery lata stawiać sobie pytanie, jak wypadnie Olass (eks None) na posadzie, którą niegdyś dzierżyły takie osobistości, jak Litza, Perła czy Lipa. Miał dużo czasu, by zaaklimatyzować się w zespole, załapać jego ducha... i niewątpliwie ta sztuka mu się udała. Na swoim studyjnym debiucie w grupie wypadł przekonująco. Skomponował wraz ze Ślimakiem większą część materiału, a także zaryczał mocarnym głosem w kilku utworach. Nie zadziwię nikogo pisząc, że płyta jest popisówką Ślimaka. Z albumu na album Ślimak układa coraz bardziej karkołomne partie na swój instrument. Nie ogranicza się do nieustannego jechania na dwie stopy, ale stosuje przejścia i różne zagrywki, które dowodzą, że jest w czołówce metalowych perkusistów w tym kraju. Solówki gitarzystów stoją na wysokim poziomie. Gościnnie solo w "Blues Beatdown" zagrał eks "ziomal" Olassa z None - Bartass. To jedna z najlepszych solówek na krążku.

Pora przejść do najważniejszego. Na płycie znajduje się jedenaści utworów. Brzmienie jest bardzo dobre, album został zmiksowany w Londynie i to słychać. Są tu petardy takie, jak "Fuel Of My Soul", "The Ark", "Boneless", "In A Black Sail Wrapped", "Red Shining Fur" i są też utwory pachnące nowoczesnością: "We Died Before We Start To Live", "The Rust That I Feed", którego początek łudząco przypomina tytułowy numer z "Infernal Connection", energiczny "Silver Meat Machine", "Meltdown Of Sanctity", będący olassową odsłoną "Poplin Twist" (gorszą niestety od pierwowzoru), oraz "Swallow The Needle", do którego nakręcono teledysk. Zwrotki tego kawałka przypominają mi "Kingdom" Vadera. Uwagę na pewno zwraca wokalna współpraca Olassa i Titusa. Największą niespodzianką jest najdłuższy na płycie "Blues Beatdown". Jest to utwór "lajtowy" i bardzo klasyczny, nagrany z wyczuciem i feelingiem. Nasuwa się wręcz słowo "stoner". Dzieje się tu bardzo dużo. Olass pokazuje, że potrafi świetnie zaśpiewać w rockowy sposób, z pazurem. W tym utworze można usłyszeć świetne solo Bartassa. Słychać, że poszczególne kompozycje są dopracowane i przemyślane. Nie ma chaosu i wymuszonych zapychaczy, jak choćby na "Rock Is Not Enough" czy "Amazing Atomic Activity".

"Verses Of Steel" z pewnością jest albumem udanym. Ba, najlepszym od lat. To w pewnym sensie płyta kompromisowa. Połączone zostały thrashowe korzenie zespołu z nowoczesnymi zapędami, którym coraz bardziej skwapliwie Acidzi ulegają. Estetycznym mankamentem - jak dla mnie - jest nieudana okładka. Szczerze przyznam, że tęskno mi do humorystycznych obrazów Jerzego Kurczaka, a okładka nowej płyty, na której widać chłopca w błazeńskiej czapce a' la czapki Tomasza Budzyńskiego, stojącego przed drzwiami wyjściowymi z piekła, jakoś mnie nie zachwyciła. Muzyka jest jednak najważniejsza. Jeżeli ktoś zaakceptował ostatnie płyty Acidów, nie będzie miał problemów z nowym albumem. Nostalgicznie łkający za dawnymi latami konserwatywni fani będą potrzebowali więcej czasu na oswojenie się ze stalowymi wersetami, ale warto. Nie wiadomo, ile Kwasożłopy każą nam czekać na następne dzieło, więc czasu dla każdego wystarczy.

Komentarze
Dodaj komentarz »
voc
Rabb (gość, IP: 83.27.49.*), 2009-09-08 21:12:46 | odpowiedz | zgłoś
Acids zawsze mieli kiepski vocal z fatalnym angielskim, już Litza lepiej dawał
re: voc
fundelek (gość, IP: 83.27.49.*), 2009-09-08 21:22:00 | odpowiedz | zgłoś
to ich znak firmowy, hahaha
voc
bixks8sjs (gość, IP: 79.184.182.*), 2009-09-08 14:15:34 | odpowiedz | zgłoś
zgadzam się, że mają słabego vocala, tzn. na początku nawet nie było tak źle, gdy grali weselej coś z pogranicza wczesnego Anthrax/Exploited i Kiss, ale po The State Of Mind report, vocal się Titusowi po prostu zdarł i teraz słyszymy to charczenie, szkoda wielka ale cóż, zdecydowanie potrzebują lepszego vocala, a te wspaniałe lata 91,92,93 już niestety nie powrócą
re: voc
dzigit89
dzigit89 (wyślij pw), 2009-09-08 15:04:02 | odpowiedz | zgłoś
śmiech na sali normalnie! jakby Acids zmienili wokalistę to straciliby połowę publiki.
voc
popielica (gość, IP: 83.20.148.*), 2009-09-08 09:09:04 | odpowiedz | zgłoś
Acid Drinkers to zawsze była dobra kapela, z kiepskim vocalem niestety, wystarczy posłuchać Blues Beatdown gdzie nie śpiewa Titus, i wszystko staje się jasne. To dlatego nie odnieśli żadnego międzynarodowego sukcesu, bo w takiej muzie jest potrzebny dobry vocal, pasowałby tu obecny gardłowy Amorphis, czy ktoś w tym stylu z szeroką gamą, od czystego mocnego i dynamicznego spiewu po krzyk, scream/growl :)
re: voc
KitiKat (gość, IP: 78.88.57.*), 2009-09-08 13:56:01 | odpowiedz | zgłoś
Że co ? Że co ? Że co? Że co nie tak z voc, że kto że niby Tomi Joutsen
. Przecież to zupełne pomylenie tematów. Acid Drinkers to zawsze była burda, wódka, tani bełt, punk-thrash-metal plus AC/DC Motorhead hard rock, a nie jakieś szmacenie się zaśpiewajkami dla licealistek. Nie pamiętasz widać katan śmierdzących sofixów i piwska pod szarym smutnym blokiem z polskich "suburbsów" gdzie Acids rządzili i byli pocieszeniem serc. Tylko Titi pasuje do tego zespołu i nikt inny.
re: voc
Michał (gość, IP: 83.24.204.*), 2009-09-08 16:39:24 | odpowiedz | zgłoś
Dobrze gada, polać mu wódki..., tzn. wina, kwaśnego;)
Acid Drinkers "Verses of Steel"
steinbach (gość, IP: 79.184.124.*), 2009-03-05 19:09:06 | odpowiedz | zgłoś
kiepska płyta, poza oczywiście blues beatdown i we died before, nuda i bryndza w ładnym opakowaniu legendy, pfffffff
verses of shit
zgred (gość, IP: 83.23.187.*), 2009-03-05 12:24:15 | odpowiedz | zgłoś
Acid Drinkers już dawno stracił dobre pomysły na muzykę, i nie chodzi tu tylko o brak Litzy w składzie czy kogokolwiek innego, dowód? najlepsze utwory na płycie to świetne "We Died Before We Start To Live" czyli zrzynka z Deftones - My own summer (shove it), oraz rewelacyjny Blues Beatdown, gdzie spiewa Olass, reszta to dobrze brzmiące, ale bez pomysłów na muzykę marne echa wcześniejszych wspaniałych płyt tego zespołu. Titus już dawno zdarł swój vocal i słyszymy tu tylko kiepskie charczenie, gdzie się podział ten jajcarski feeling i te swietne pomysły z fajnym vocalem? Ostatnie płyty tego zespołu to jednak nuda, idę posłuchać sobie The State of Mind Report
super płyta
Randon (gość, IP: 77.254.93.*), 2009-03-04 21:23:36 | odpowiedz | zgłoś
energiczna, mocna, dobra metalowa płyta! polecam!

Oceń płytę:

Aktualna ocena (1359 głosów):

 
 
45%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667

Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu

Moonspell "Under Satanae"
- autor: Cemetary Slut

Behemoth "The Apostasy"
- autor: Zagreus
- autor: Ugluk

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Czy Twój komputer jest szybki?