zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Darkthrone "Circle The Wagons"

14.08.2010  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Darkthrone
Tytuł płyty: "Circle The Wagons"
Utwory: Those Treasures Will Never Befall You; Running for Borders; I am the Graves of the 80s; Stylized Corpse; Circle the Wagons; Black Mountain Totem; I am the Working Class; Eyes Burst at Dawn; Brann inte slottet
Wykonawcy: Ted "Nocturno Culto" Skjellum - wokal, gitara, gitara basowa; Gylve "Fenriz" Nagell - instrumenty perkusyjne, wokal
Wydawcy: Peaceville Records
Premiera: 5.04.2010
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Uważni czytelnicy www.rockmetal.pl zauważyli, jak w mniej lub bardziej uzasadniony sposób wyzłośliwiałem się na Satyricon za wątpliwą moim skromnym zdaniem transformację w stronę grania bardziej uproszczonego, catchy czy już w ogóle ostatnimi czasy friendly. Każdy wie, że już na dobre - od czasu wydania "Fuck Off And Die" - również legendarni Darkthrone oddają mocz na swoją legendę, grając rzeczy, które z "A Blaze In The Northern Sky" czy "Transilvanian Hunger", prócz niezmiennego "doublebrain" trzonu "kompozycjotwórczego", niewiele mają wspólnego. Do nich jednak pretensji nie mam, od czci ich nie odżegnuję, wiader z szambem nie wylewam, bo nie dość, że w swoim black - rockowaniu preferują odmiany obskurno - heavy - śmietnikowe, to na dodatek robią to, aby sprawdzić pojemność swojej osmolonej dupy pod względem ilości nadziei, oczekiwań i wszystkowiedzących ekspertów od blackmetalu, jakich można tam pomieścić. Zaiste oldschoolowe podejście i obok tego tumiwisizmu w dobie kultywowania public relations czy innego chorego political correctness nie sposób już przejść obojętnie. Kto oczekuje po "Circle The Wagons" jakiś rewolucji lub wręcz przeciwnie - powrotów do czasów kilku pierwszych płyt, tutaj powinien zakończyć przygodę z tym tekstem - do widzenia lub "F.O.A.D", jak woleliby Darkthrone, nie marnujcie czasu. Resztę zapraszam do dalszej lektury.

Nie będę udawał, że jestem taki zajebisty i sam od czasu wydania "The Cult Is Alive" (2006) czy EPki "NWOHBM" (2007) od razu zaczaiłem, o co w tym wszystkim chodzi. Więcej, zwyczajnie pomyślałem, że Fenrizowi i Nocturno do końca odbiło, względnie robią sobie jaja. Konsekwencja w trawestowaniu własnego kultu pokazała jednak, że to sprawa zupełnie na serio, że oni rzeczywiście tak widzą true metal. Żadne progresy, żadne blasty, podwójne stopy, techniczne zawijasy, tym bradziej tzw. True Norwegian Black Metal, słowem żadne "Emperor sunglasses", a raczej rachityczne podrygiwanie z pijackim wokalem i turpistycznym brzmieniem, ocierające się wręcz o zmarły crust. "Dark Thrones And Blackflags" (2008) dorzucił jeszcze do tego tematu zagrywki wręcz klasycznie heavymetalowe, co wraz z zaprzęgnięciem firmowej maskotki na okładkę wzorem Irons i Megadeth nad wyraz daje znać, że lgną chłopcy do lat przynajmniej 80-tych. Tytuły "I Am The Graves Of The 80's" czy "I'm The Working Class" nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Od strony muzycznej nikt się oczywiście na "Circle The Wagons" za bardzo nie wysila. Ted i Gylve doskonale wiedzą, że kwintesencją wszystkiego w tej muzyce jest dobry riff, a tych tutaj jest co niemiara. Tytułowy kawałek zakrawa wręcz na hymn epoki dzięki podniosłym wokalom, "Running For Borders" mogłoby spokojnie zasilić którąś z pierwszych trzech płyt Iron Maiden, gdyby wygonić Nocturno zza mikrofonu oczywiście. Skoro nagrywamy płytkę poświęconą wczesnemu metalowi, nie mogło także zabraknąć kawałka niemal instrumentalnego ("Brann Inte Slottet").

Nie oznacza to, że duży blondyn lub chudy brunet bawią się w blackmetalowe wersje Hammetta czy udają Portnoy'a za garami. Wręcz przeciwnie, minimalistycznymi zagrywkami budują atmosferę, jakiej przedobrzający z reguły wszystko progrockowcy mogliby pozazdrościć. Każdy, co podkreślam, kawałek na tej płycie to "hit" do zakrapianej imprezy lub obijania ryja "niewiernym". Gdybym miał szukać polskich odpowiedników to klimatem wskazałbym na, uwaga, wczesne Acid Drinkers, którzy dziś odsądzani od czci i wiary stali swego czasu na straży takiego grania. Już widzę te spojrzenia, ale wierzcie mi - jeszcze z 10 lat wcześniej nigdy bym takiego porównania nie wygłosił. Wspólnymi okazują się luz, umiłowanie punka i hardrock - heavy i środkowy palec skierowany we wszystkie kierunki świata. I to chyba jedyny zarzut, bo to nasi byli prekursorami reaktywacji takich rzeczy w latach 90-tych.

No dobra stary, ale czy tak wypada grać pod szyldem Darkthrone, zapytacie. Cóż i ja miałem tego typu wątpliwości, ale szybko rozwiała je refleksja nad motywem przewodnim tego zespołu, jakim od zawsze była mizantropia. Sposób egzystencji, do której z założenia wczesny black metal lgnął niczym ćma do lampy lub mucha do kibla. Te wszystkie leśne szopki, corpsepainty, toporki, ciupagi i takie tam. Skoro black metal swego czasu okazał się jednym z najpopularniejszych gatunków, to przepraszam bardzo, co Darkthrone mieli robić w tych szeregach? Mam wrażenie, także sądząc po wypowiedziach samych zainteresowanych, że ewolucję, jakie to granie przeszło na norweskiej ziemi, przyjęli z odrazą, a następnie odarcie tematu z idei - czy też spory rozstrzał między tym, o czym black metalowcy śpiewają, a tym kim są w mediach - doprowadził do mocnego odcięcia się, przynajmniej muzycznie, od całego mainstreamu. Paradoksalnie więc, poprzez swoje odszczepieństwo, nie grając już black metalu, Darkthrone pozostają bardziej blackmetalowi niż większość kapel z tamtego regionu. Tworzą tym samym nową - starą awangardę, od której wara pozerom (nie wiedzieć czemu nielubiane dziś słowo). Nikt przypadkowy takiej muzyki nie kupi, mimo że jest po prostu świetna. Ale co na ten temat Darkthrone sądzi, chyba już wszyscy wiedzą.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: ...
lahtysz (gość, IP: 83.23.190.*), 2010-08-24 16:38:05 | odpowiedz | zgłoś
Dziękuję panie Kriegu za otworzenie mi oczu. Teraz już wiem, że Darkthrone to żałośni pozerzy, którzy zawsze podążają za modą, a w 1992 roku powoli stawał się popularny black metal. Człowiek całe życie się uczy jednak. (szczegół że "A blaze in the northern sky" został nagrany w roku 1991).
A Blaze in the Northern Sky 1991?
vonsmroden (gość, IP: 94.75.121.*), 2010-08-26 22:01:40 | odpowiedz | zgłoś
Został nagrany w 1992!!!
A mnie się ta płyta podoba i myślę że goście robią to na co mają ochotę.
A zresztą ich muza nigdy nie była specjalnie oryginalna i odkrywcza.
Kwestia gustu, lubisz to słuchasz,
nie to nie.
re: A Blaze in the Northern Sky 1991?
Lahtysz (gość, IP: 83.20.157.*), 2010-08-27 00:35:01 | odpowiedz | zgłoś
"Enginered by Erik Avnskog. Recorded in Creative Studios august, the year 1991" - to cytat z wkładki do "A blaze...". No ale oni nigdy nie wyprzedzili czasu i zawsze podążali za modą.
re: A Blaze in the Northern Sky 1991?
krieg (wyślij pw), 2010-08-27 21:40:11 | odpowiedz | zgłoś
Skoro się tak czepiasz to przeczytaj jeszcze raz tym razem ze zrozumieniem:) Wydania a nie nagrania...
a owo miało miejsce w `92
re: A Blaze in the Northern Sky 1991?
krieg (wyślij pw), 2010-08-27 21:53:28 | odpowiedz | zgłoś
Recorded in 1991, but released in the beginning of 1992.
Jedno ze źródeł :
metal-archives.

Z tego co pamiętam to mieli problemy z wytwórnią tzn.chcieli jeszcze raz zmiksować, bo nie chcieli żeby DT brzmiał black metalowo, gdyż wcześniejszy album był death'owy.
re: ...
krieg (wyślij pw), 2010-08-27 21:48:14 | odpowiedz | zgłoś
Dobrze użyty sarkazm... podoba mi się!
Nie napisałem że to pozerzy, sam to zasugerowałeś, oraz również nie napisałem nic ujemnego odnośnie ich muzyki/talentu czy wkładu w black metal... to również Twoja nadinterpretacja.

Reasumując: mogli nagrać to co nagrali ale pod inną nazwą zespołu! Darkthrone byłby dalej kultem a ten hipotetyczny drugi zespolik istniałby sobie gdzieś tam....
re: ...
Pozer (gość, IP: 83.21.250.*), 2010-08-29 23:11:07 | odpowiedz | zgłoś
Oczywiście że nie napisałeś że to pozerzy, napisałeś tylko, że "gdy popularny był death metal, grał go (min.) Darkthrone, az do wydania w '92 A Blaze in the Northern Sky... wtedy coraz bardziej popularny stawał się black metal... znów za trendem". Tak więc piszesz bzdury, skoro w sierpniu 1991 nagrali "A blaze..." więc jakoś trudno było im chyba podążać w sierpniu '91 za trendem który miał swój początek w 1992, nie? Chociaż moim zdaniem początek tej drugiej fali black metalu, to najwcześniej lata '93-'94. No, ale w całej dyskusji przecież chodzi o to, że mi się muzyka ich podoba a tobie nie. No i tyle. A reaktywacja Celtic Frost w roku 2005? No raczej nie był to powrót starego grania, skoro zaczęli grać zupełnie inną muzykę, prawda?
Transformacja Darkthrone
Lahtysz (gość, IP: 178.42.191.*), 2010-08-18 02:21:45 | odpowiedz | zgłoś
Brawo! Wspaniała recenzja, widać że autor jest w temacie. Chciałbym dodać co nieco od siebie. Transformacja zespołu - hmmm - to już zależy od punktu widzenia. Dla kogoś kto nie wnika w szczegóły, nie wychwytuje inspiracji, nie analizuje - faktycznie może się wydawać że Darkthrone z czasów "A blaze in the northern sky" z obecnym obliczem zespołu nie ma nic wspólnego. Jednak dla fana zespołu, który dobrze zna zarówno muzykę zespołu, ich inspiracje, jak i podejście do niej samych muzyków, jest to właściwie nadal ten sam zespół. Podam tutaj najbliższy memu sercu przykład. Slayer po nagraniu "Reign in blood" najwyraźniej doszedł do wniosku, że szybciej, bardziej agresywnie już się zagrać nie da, więc ku zaskoczeniu wszystkich, w dwa lata po wydaniu "reginy" wydał... najwolniejszą płytę w swoim dorobku. Zupełnie inne wydają się struktury utworów, walcowate tempa nie przypominają w żaden sposób o tym, że to autorzy "Hell awaits". Jednak słychać wyraźnie, że to jednak ten sam zespół! Podobnie rzecz ma się z Darkthrone. Moim zdaniem (oraz rzecz jasna członków zespołu) że tak powiem w skrócie : nic się nie zmieniło. No może trochę:) Wyraźnie słyszalne inspiracje są wciąż te same - Hellhammer, Celtic Frost, Bathory, Venom, Motorhead (tak, Fenriz dokładnie wskazuje, gdzie na płycie "A blaze..." słychać wpływy Lemmy'ego). Różnica polega moim zdaniem na tym, że do pewnego czasu te inspiracje stanowiły jedynie podłoże muzyki, którą Darkthrone rozwinął, przyspieszył, a nawet jeszcze bardziej "zprymityzował" (nie ma takiego słowa, nie?), tworząc "swój" black metal. Płyta "Transilvanian hunger" zakończyła jednak ten okres (tu analogia do "reginy"). Rozpoczęła się era, w której Darkthrone celowo i świadomie cofnął się do swoich korzeni, nagrywając muzykę bardziej bezpośrednio nawiązującą do wczesnego Hellhammer czy Bathory. Wolniejszą, może i nawet prostszą, ale jednocześnie bardziej... (no to podpadnę ortodoxom) "przyswajalną"? Z resztą nieważne : "Destroy their modern metal, And bang your fucking head"!
;)
buka42 (gość, IP: 77.255.53.*), 2010-08-15 19:12:28 | odpowiedz | zgłoś
Dobra recenzja świetnej płyty. Aż wyciągłem z szafy ramoneskę.
2
Starsze »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (204 głosy):

 
 
75%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Satyricon "Now, Diabolical"
- autor: Megakruk

Bon Jovi "One Wild Night - Live 1985-2001"
- autor: Tomasz Kwiatkowski

Cinderella "Long Cold Winter"
- autor: Wickerman

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Vader "Necropolis"
- autor: Megakruk

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Czy Twój komputer jest szybki?