zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Decapitated "Carnival Is Forever"

19.08.2011  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Decapitated
Tytuł płyty: "Carnival Is Forever"
Utwory: The Knife; United; Carnival Is Forever; Suma Homo; 404; A View From A Hole; Pest; Silence
Wykonawcy: Rafał "Rasta" Piotrowski - wokal; Wacław "Vogg" Kiełtyka - gitara; Filip "Heinrich" Hałucha - gitara basowa; Kerim "Krimh" Lechner - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Mystic Production, Nuclear Blast Records
Premiera: 12.07.2011
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Niemożliwe stało się możliwe. Po latach zachęt, nawoływań i poszukiwań nowych ludzi do projektu, Wacek Kiełtyka reaktywuje - obecnie już tylko swoje, "zdekapitowane" dziecko - powraca z nowym materiałem. Oczekiwania związane z "Carnival Is Forever" były niezdrowo wygórowane. Ja w prześciganiu się we wróżeniu "co będzie?" lub co "fajnie żeby było?" nie brałem udziału. Wielki return przyjąłem ze stoickim spokojem, siedząc na dupie i umilając sobie odliczanie do premiery relacjami z międzynarodowych zawodów w charkaniu na odległość. Niech was to nie dziwi. Jestem z pokolenia "Morbid Noizz Magazine", gdzie ongiś zwykło się szydzić z nowych nadziei w rodzaju Decapitated czy "leśno - bylinowego" podówczas Behemoth. Do dziś trzymam kopie tej dowcipnej gazety ze zdjęciami z działu news, w którym pod wieścią i rewelacjami z obozu Decapów widnieje fota dziecka na nocniku. Całkowicie po ludzku bardzo im współczułem po śmierci drugiego z braci Kiełtyka oraz w związku z niepewną sytuacją zdrowotną byłego wokalisty Adriana Kowanka. Tym bardziej cieszy decyzja o powrocie - podjęta na podstawie podobnych wniosków, jakie Hetfield i Urlich wyciągnęli po śmierci Cliffa Burtona. Kontynuacja będzie najlepszym hołdem oddanym bratu i koledze. Tyle wprowadzenia, a muzyka? Kto znał Decapitated i talent starszego Kiełtyki wie, że słaba być nie może. Czy jest jakoś wybitna - dla mnie to temat zdecydowanie do dyskusji.

Drogi do zrozumienia tego materiału są dwie. Można przyjąć postawę wytrawnego gracza, konesera death metalu i drapiąc się po worze podejść do "Carnival Is Forever" z pozycji ich klasycznych pierwszych dwóch - trzech krążków. Wtedy może być nieciekawie, bo najnowsza propozycja Decapitated, mimo natężenia miejscowych nawałnic i brutalki, deathu zawiera zaledwie kilka promili i w konsekwencji zawiedzie po całej linii. Można też za nic mieć sobie lakierowaną skórę z telewizorem "Altars Of Madness" i żyć w świadomości, że tak sprawni muzycy, jak bohaterowie tej recki, już nieraz udowodnili, iż ich umiejętności wykraczają poza całe spektrum death metalu. Takie podejście gwarantuje temu krążkowi sukces zarówno artystyczny, jak i komercyjny.

Ja niestety stoję gdzieś pośrodku tych skrajności. Boli mnie to, bo mam świadomość, że po środku jest z reguły otwór w dupie, penis lub koniec końców pępek. Już więc wiecie, że znakiem przewodnim jest tutaj kombinowanie stylami. Weźmy na ten przykład pierwszy rzucony na żer - "The Knife". Pierwsze 3 sekundy zabijają natężeniem i agresją, by dalej, w dużej mierze dzięki rwanemu rytmowi i rozdartej puszce byłego Pana Kethy, przejść w mathcore'owe patenty. Owszem, jest tutaj zabijające solo Wacka, ale prócz niego i popisu sprawności technicznej nic więcej, na czym można by było zawiesić dłużej ucho. Świetnie z kolei rozkręca się "United", momentami przypominając stare dobre czasy, w zasadzie te najstarsze, lecz to tylko jedna trzecia piosenki, bo dalej już rozpoczyna się to samo przekombinowane szczekanie Pieska Leszka na hopa bicie plus znów wyrywające z butów solo.

Prawdziwie zaskakujące chwile to kolejne punkty programu "Carnival Is Forever". Wałek tytułowy oparto na kontraście spokojnego wejścia brzdąkającej struny, przerywanego falami agresji, uzasadnionymi czyniąc porównywanie tego z Fear Factory. Jeszcze bardziej w ten deseń brnie "Homo Sum", z którego części można poskładać wszystkie poprzedzające go kawałki - tylko w innej konfiguracji. I do końca tej płyty już w podobnym klimacie. A to doskonałymi sprzężeniami wchodzi "404", by dalej pojechać w standardowe techniczne ujadanie na core'owym bicie, a to fajnie niepokojąco - hiszpańskim szarpaniem basu rozkręca się "A View From A Hole" tudzież cesarsko kończy czysto deathmetalowy "Pest", który w zasadzie - przez swoją skoncentrowaną, zdyscyplinowaną formę - okazuje się najlepszym ciosem w tym zestawieniu. O nieszczęsnym, minimalistycznym a'la outrze "Silence" nawet nie wspominam, bo nie dość, że do schizofrenicznej aury płyty pasuje jak goździki do upapranego we flakach fartucha masarza z białoruskich zakładów mięsnych, to chyba fanów Decapitated do przyjścia z zapalniczkami na koncert nie zachęci. Eksperyment to już znany z płyt Sceptic, ale nie wnoszący absolutnie nic, prócz kilku dodatkowych minut.

To, jak ocenicie płytę "Carnival Is Forever", w dużej mierze zależy od tego, kim jesteście. Nie zamierzam nikogo dyskryminować lub ośmieszać, ale jeżeli macie otwarte głowy i za nic macie sobie najlepsze tradycje i ideały konserwatywnego metalu, z pewnością wam się spodoba i w dwie sekundy wylecicie na orbitę samozadowolenia. Reakcje oldschoolowców z kolei mogą być nieprzychylne, chyba że polują na jakąś wybitnie atrakcyjną laskę, która uważa, że intelligence is sexy - puścicie jej "Carnival Is Forever", może dźwięk ją przerazi, ale na pewno nie pomyśli, że jesteście prymitywnymi chamami z maczugą zamiast bukietu pod pachą.

Ja się już wycwaniłem i niczym Mojżesz rozdzielę to Morze Czerwone. Każdy kawałek z tej płyty jest dla mnie w połowie genialny, a w połowie - co tu dużo pisać - "przeintelektualizowany" i zachwaszczony zbyt obcymi sobie barwami. Doceniam warsztat, doceniam wykonanie, ale jutro nie będę pamiętał tytułów. Ta płyta jest też jak kolejny egzamin z neurochirurgii na studiach. Wszystko dokładnie odmierzone, precyzyjnie wykonane, wręcz podręcznikowe. A podręczniki, nawet najlepsze, jak każdy wie, po jakimś czasie zalegają kurzem na półkach bibliotecznych. I tak, pomimo tych wad, suma wszystkich strachów wskazuje na 7.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Decapitated
Staalkyer
Staalkyer (wyślij pw), 2011-08-19 15:23:15 | odpowiedz | zgłoś
Haha a tak se ostatnio myślałem kto skrobnie recke Decapów na rockmetal, i doszedłem do wniosku że jeżeli to będzie Megakruk, a produkcja dostanie 9 lub 10 to zjem własne buty i popiję dezodorantem. No cóż, wygląda że nie muszę niczego zjadać i niczym popijać, co oznacza że jesteście bardzo przewidywalni panie Redaktorze. A przewidywalni są raczej ludzie myślący schematycznie...
pozdr
re: Decapitated
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2011-08-19 19:22:52 | odpowiedz | zgłoś
No i co? Tracisz czas wróżąc z tarota co napisze Megakruk? Przyjemność po mojej stronie. Dewacekpitated mogli po prostu nagrać lepszą płytę. Nie zrobili tego w moim mniemaniu. Nie zmieni tego twój sarkazm, nie zmieniłaby tego moja recenzja na 9 lub 10. Czeba sie było lepi poztarać a nie wywijać gitarką i pałkami w bliżej nieokreślonym kierunku. Oczywiście, że myślę schmatycznie - muzyka dobra, muzyka taka se, muzyk zła - tutaj jest taka se. Kurwa - trzy kolory niebieski. Poza tym 7 to mało - pogięło to 2 punkty powyżej przeciętnizny.
re: Decapitated
Staalkyer
Staalkyer (wyślij pw), 2011-08-19 21:50:18 | odpowiedz | zgłoś
tak tak straciłem całe 30 sekund na "wywróżenie" co napisze redaktor, gdzież ja teraz odzyskam ten cenny czas?? no i jeszcze oświeć mnie w jakim to kierunku winno się "wywijać gitarką i pałeczkami" żeby było zgodnie z linią partyjną Morbid Noizz. Czyżby wyłącznie w kierunku Gwiazdy Śmierci?
re: Decapitated
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2011-08-20 06:14:41 | odpowiedz | zgłoś
30 sek toż to prawie wróżbita Maciej, jest szansa zamówienia u ciebie horoskopu lub masażu kręgosłupa? Można wywijać w różnych kierunkach, byle trafnie. 7 widzę jednak wciąż mało, czas czyścić rejestr, lub odczekiwać regularnie kilka dni i plusować powyżej, bo póki co chyba jednak wychodzi na moje. Chęć udowodnienia, że jestem durniem gostek, też niemrawo ci idzie. Ale cieszy mnie to i umacnia w przekonaniu, że wbrew takim jak ty oddałem sprawiedliwość tej dobrej , choć nie wybitnej płycie.
vader
plezer to ja (gość, IP: 148.81.137.*), 2011-08-19 14:22:54 | odpowiedz | zgłoś
hahaha odgrzewane kotlety vadera na płyte roku!
re: vader
cwiartek
cwiartek (wyślij pw), 2011-08-19 15:01:16 | odpowiedz | zgłoś
a co jest na ostatniej płycie wiadra odgrzewanym kotletem? solówki? nie bardzo, dawno takich nie było. perkusja? też, jak już ktoś raczył tu zauważyć, najlepsza od lat. nawet z wokalem peter poeksperymentował.
a może instrumentarium? no tak, od lat ciągle to samo. może powinni spróbować wprowadzić waltornię? albo harfę, o! to by na pewno wniosło trochę świeżości do skostniałego i zdziadziałego vadera.
haha
zaq (gość, IP: 95.108.125.*), 2011-08-19 13:17:19 | odpowiedz | zgłoś
a Vader dostał 10, tak to jest jak fanboj Petera bierze sie za recenzowanie zbyt trudnej dla niego muzyki.
re: haha
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2011-08-19 19:30:38 | odpowiedz | zgłoś
Kurwa stary... przynajmniej spróbowałem.
no tak
czołg (gość, IP: 89.78.187.*), 2011-08-19 12:47:36 | odpowiedz | zgłoś
bo niby jak to ma być dobra recenzja spoko ty tylko piszesz takie dla Vader...nawet jak nagrają totalne gówno!W końcu szkoła Pana K.
re: no tak
cwiartek
cwiartek (wyślij pw), 2011-08-19 13:39:01 | odpowiedz | zgłoś
aha, czyli sugerujesz, że recenzja ostatniej płyty wiadra jest "dobra", a karnawału "zła"? czyli że co? pisząc tą pierwszą, imć Megakruk się postarał, a drugą napisał na odpieprz? czy może dotyczy to oceny, jaka widnieje przy recenzji?
jeśli o mnie chodzi, to z obydwoma tymi recenzjami się zgadzam. decapitated, owszem, nagrało bardzo dobrą płytę, i przyjemnie się jej słucha, ale jakoś nie wracam do niej zbyt często. i niech mi nikt nie pisze, ze "nie rozumiem" albo "muzyka jest dla mnie zbyt trudna", bo zdarza mi się, i to nie rzadko, słuchać muzyki bardziej zagmatwanej.
z kolei welcome to the morbid reich rozłożyło mnie na łopatki już od pierwszego przesłuchania, i ciągle mam ochotę przesłuchać ją jeszcze raz. dla Ciebie, szanowny Panie, to jest "takie gówno"? a co jest na tej płycie nie tak? wiadomo, de gustibus non est disputandum, ale mieszać z błotem bez żadnych argumentów zawsze jest najłatwiej.
dla mnie vader jest mocnym kandydatem do płyty roku. decapitated będzie gdzieś z przodu, ale na pewno nie na czele.