zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Faith No More "Who Cares A Lot? The Greatest Hits"

19.04.2009  autor: Krasnal Adamu
okładka płyty
Nazwa zespołu: Faith No More
Tytuł płyty: "Who Cares A Lot? The Greatest Hits"
Utwory: We Care A Lot; Introduce Yourself; From Out Of Nowhere; Epic; Falling To Pieces; Midlife Crisis; A Small Victory; Easy; Digging The Grave; The Gentle Art Of Making Enemies; Evidence; I Started A Joke; Last Cup Of Sorrow; Ashes To Ashes; Stripsearch; The World Is Yours; Hippie Jam Song; Instrumental; I Won't Forget You; Introduce Yourself; Highway Star; Theme From Midnight Cowboy; This Guy's In Love With You
Wydawcy: Slash Records
Premiera: 1998
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Autoironiczna parafraza jako tytuł, a na okładce - zdjęcie Benny'ego Hilla, czyli zupełnie innego nieboszczyka. W takim stylu w 1998 r. pożegnało się ze swoimi fanami Faith No More.

Jeśli kogoś interesują członkowie tej zasłużonej grupy, to wewnątrz okładki wymieniono ich aż czternaścioro. Przewinęli się przez nią m.in.: Mike Bordin (znany również z zespołu Ozzy'ego Osbourne'a, swego czasu żartobliwie obwiniony przez kolegów o doprowadzenie do rozwiązania Faith No More), Mike Patton (który po rozpadzie kapeli zyskał opinię nie tylko świetnego wokalisty, ale i prawdziwego artysty) i Courtney Love (ale ona tutaj muzycznie nic nie wniosła). Te i pozostałe zawarte we wkładce informacje jednoznacznie dają do zrozumienia, że album jest przede wszystkim podsumowaniem działalności grupy. Niektórym się przez to nie podoba, ale trudno oczekiwać czegoś wyjątkowego, gdy chodziło tylko o pożegnanie. Nie bawiono się więc w wydumaną kompozycję - utwory ułożono chronologicznie. Z albumów nagranych z Chuckiem Moseleyem na wokalu wybrano tylko dwa kawałki - te brzmią stosunkowo młodzieńczo i kanciaście. Trzy utwory z "The Real Thing", w tym słynne "Epic", to już początek ery Pattona, na razie głównie rapującego i wysoko śpiewającego. Zachowana została energia, doszły jednak jakość i przebojowość. Podobnie, wciąż postępowo jest z trzema kawałkami z "Angel Dust", chociaż tutaj pojawiło się "Easy" z repertuaru The Commodores - balladka z fortepianowym akompaniamentem, odstająca stylistycznie od rocka granego przez Faith No More. Szczególnie mocno kontrastuje ona z następującymi po niej trzema już mniej przebojowymi reprezentantami albumu "King For A Day... Fool For A Lifetime", w tym ostrym, "brzydkim" "The Gentle Art Of Making Enemies". Z drugiej strony "Evidence" z elementami jazzu i soulu zdecydowanie nadaje się do radia. Płytę kończą trzy utwory z "Album Of The Year" i w ten sposób słuchacz od wesołych początków dociera do mrocznych "Ashes To Ashes" i "Stripsearch", w których głos Pattona schodzi już naprawdę nisko.

Na uwagę zasługują jednak przede wszystkim dodane do tej składanki odrzuty z sesji, niektóre znane wcześniej z singli. "Who Cares A Lot?" promowane było przez "I Started A Joke" z repertuaru Bee Gees. Podobnie jak "Easy", jest to spokojny kawałek, który można traktować jak żart, tu jednak Patton pokazał, że głos ma fantastyczny. Pozostałe rarytasy zebrano na drugiej płycie. Wyróżnić można wykrzyczane "I Won't Forget You" z brutalnym riffem. "The World Is Yours" i "Hippie Jam Song" również są dobre, ale nie wybitne. Przyjemniej słucha się "Instrumental" z ciekawą partią gitary basowej. Po luzackiej, rozwalającej na kawałki (chociaż niestety nie aż tak, jak oryginał) wersji demo "Introduce Yourself" następują jeszcze trzy koncertowe przeróbki. Pierwsza to kapitalne wykonanie jednej zwrotki "Highway Star" Deep Purple. Ta minuta aż kipi energią! Podoba mi się bardziej niż oryginał. Co dalej? Nie mam nic przeciwko tematowi z "Midnight Cowboy" autorstwa Johna Barry'ego, ale mdłe "This Guy's In Love With You" Burta Bacharacha i Hala Davida sprawia, że rzadko dosłuchuję ten 28-minutowy krążek do końca.

Album dostępny jest również w wersji jednopłytowej, uboższej o wykonania koncertowe.

Mimo że materiał z "Who Cares A Lot?" nagrał jeden zespół, jest on bardzo zróżnicowany. Kompilacja pokazuje niemałe możliwości kapeli. Faith No More było wielkie. Może jeszcze będzie.

Komentarze
Dodaj komentarz »