zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 16 października 2024

recenzja: The Kovenant "Animatronic"

22.11.1999  autor: Eld
okładka płyty
Nazwa zespołu: The Kovenant
Tytuł płyty: "Animatronic"
Utwory: Mirrors Paradise; New World Order; Mannequin; Sindrom; Jihad; The Human Abstract; Prophecies Of Fire; In The Name Of Future; Spaceman; The Birth Of Tradegy
Wykonawcy: Von Blomberg - instrumenty perkusyjne; Psy Coma - gitara; Lex Icon - wokal
Wydawcy: Mystic Production, Nuclear Blast Records
Premiera: 1999
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Od momentu podpisania papierków z Nuclear Blast, Kovenant był praktycznie skazany na sukces. Bo czy mogło być inaczej, skoro w jego skład wchodzili muzycy Mayhem, Dimmu Borgir, Cradle of Flith i Arcturus? Co prawda pierwsza płyta nie powalała na kolana, ale już drugie wydawnictwo zatytułowane "Nexus Polaris" kandydowało do miana płyty roku 1998. Już wydawało się, że świat stoi przed nimi otworem, gdy zaczeły się kłopoty. Najpierw dość drastyczne zmiany składu, w wyniku których na placu boju pozostali jedynie Nagash, Blackheart i Hellhammer. Później kłopoty z nazwą zespolu - nasi bohaterowie musieli przemianowac się na The Kovenant. Wreszcie pech dopadł Nagasha lub jak kto woli Lex Icona. Zachorowal on na zapalenie opon mózgowych, a rezultatów jego choroby doswiadczyliśmy podczas Mystic Festival. Wszystkie te przeciwności losu nie przeszkodziły chłopakom w nagraniu trzeciej płyty, zatytułowanej "Animatronic".

Pierwsze zetknięcie z płytką budzi poważne obawy, a to ze względu na zdjęcia muzyków. Nagash przypomina laskę z japońskiej mangi, Blackheart zaś cyborga. Jedynie Hellhammer wyglada w miarę ludzko. A do tego te nowe xywki: Lex Icon, Psy Coma i Von Blomberg oraz kosmiczno-futurystyczne tytuły utworów. Najważniejsza jest jednak sama muzyka, a ona broni się doskonale. Zgodnie z zapowiedziami twórców jest mocno futurystyczna i wyprzedza wszystko, co do tej pory slyszelismy w metalu. Metal to zresztą nieodpowiednie słowo... bardziej chyba pasowałoby co w rodzaju: "muzyka przyszłości z elementami metalu" ;). Do tej płyty trzeba się po prostu przyzwyczaić. Jest bardzo zróżnicowana. Chwilami przypomina "Nexus Polaris", by za moment uderzyć nas w łeb prawdziwym techno czy powolnymi, delikatnymi klawiszami, a chwilę później wspaniałą solówka Psy Coma. Na "Animatronic" znajdziemy utwory z porządnym kopem, jak "Mirrors Paradise" czy "The Human Abstract", wolne i ciągnące się, jak "Sindrom" lub "Mannequin". Jest także "Jihad", który zaskakuje pokręconym arabskim rytmem. W ogóle ten utwór z powodzeniem mógłby się znaleźć na ścieżce dźwiękowej do Unreal, czy innego FPP. Zaskakujący jest również cover Babylon Zoo "Spaceman". Nie słyszałem oryginału, ale wykonanie Kovenant bardzo mi się podoba. Warto chyba powiedzieć kilka słów o wokalach. Lex Icon odwalił tutaj kawał dobrej roboty. Przeważnie wrzeszczy nieco blackowo, ale są także fragmenty, w których jego głos robi się niski i tworzy niesamowity klimat oraz momenty, gdzie wokal został przepuszczony przez rozmaite efekty. Dochodzą do tego damskie wokalizy, gorsze jednak niż na "Nexus Polaris". W zasadzie nie są to śpiewy, a popiskiwania. Również Psy Coma udowadnia, że potrafi grać. Jego gitary są wsciekłe, przepełnione jadem, a solówki? Najlepiej posłuchać ich samemu. Za to Von Blomberg chyba niezbyt się napracował. Na "Animatronic" aż roi się od sampli i loopów, jak chociażby w utworach "Jihad" czy "The Birth Of Tradegy"...

W sumie jednak to naprawdę fajowa muza. Nie ma wiele wspólnego z typowym norweskim graniem, ale wciąga. Powinni się nią szczególnie zainteresować fani Samaela, chociaż moim zdaniem "Animatronic" to płyta zdecydowanie lepsza od produkcji Szwajcarów.

Komentarze
Dodaj komentarz »