zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Running Wild "Pile of Skulls"

19.08.2009  autor: Winterstorm
okładka płyty
Nazwa zespołu: Running Wild
Tytuł płyty: "Pile of Skulls"
Utwory: Chamber of Lies; Whirlwind; Sinister Eyes; Black Wings Of Death; Fistful of Dynamite; Roaring Thunder; Pile Of Skulls; Lead Or Gold; White Buffalo; Jennings' Revenge; Treasure Island
Wykonawcy: Rolf Kasparek - gitara, wokal; Axel Morgan - gitara; Thomas Smuszynski - gitara basowa; Stefan Schwarzmann - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Noise Records
Premiera: 1992
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

"Pile of Skulls" to siódma studyjna płyta kapitana Rock n' Rolfa i jego załogi, która nieustraszenie przemierza bezkresne oceany muzyki metalowej. Czy siódemka okazała się szczęśliwa? Zaraz się przekonamy (a właściwie przekonają te szczury lądowe, które nie miały jeszcze styczności z dokonaniami Running Wild).

Okładka tym razem zaskakuje - jest co najmniej przyzwoita (i w sumie nic dziwnego - autorem jej jest niejaki Marschall, projektant m.in. genialnego "cover-artwork" do "Imaginations From The Other Side" Blind Guardian). Dlaczego zaskakuje? Ano dlatego, że z reguły Running Wild raczył nas raczej przeciętnymi, żeby nie napisać, że marnymi okładkami swoich, bądź co bądź, świetnych dokonań. A dla mnie okładka jest ważną częścią płyty i znacząco rzutuje na moją ocenę. Tutaj mamy tytułową (przynajmniej tak można się domyślać) "Stertę czaszek" na pierwszym planie, w tle jakieś kolumny, gra światłocienia, bliżej nieokreślone rysunki na ścianach - ciekawie, nastrojowo, piracko. Czyli tak, jak oczekujemy od Running Wild.

Paradoksalnie jednym z najmocniejszych punktów albumu jest... intro! Zabieg niespotykany wcześniej na płytach Runningów. Delikatny wstęp, w tle cichy chór i niesamowite "aaaa" (bez skojarzeń proszę). Później wchodzą gitary - najpierw akustyczna, następnie lekko przesterowany elektryk. Ciągle wszystko ciche i spokojne, aż w pewnym momencie zaczyna się solidniejsze uderzenie perkusyjne i cała nuta zdecydowanie przyśpiesza. W tle słychać bodajże tamburyn, który dodaje niesamowitego klimatu. Genialna rzecz. Po wstępie zaczyna się "Whirlwind" - szybki, rytmiczny, prosty. Doskonały materiał na początek, jeden z moich ulubionych utworów. Generalnie cały album jest wypełniony kawałkami w średnich i szybkich tempach, bardzo dynamiczny. Zostało w zamian za to zdjęte co nieco z mocy i ciężaru. Mamy więcej melodyki (jak chociażby w "Black Wings of Death") czy nawet skocznych zagrywek ("Jennings' Revenge"), ale rozumianych jak najbardziej pozytywnie, czyli szybka gitara, mocniejsza zwrotka, a po niej chwytliwy refren. Bardzo podoba mi się sekcja rytmiczna na tym albumie. Wielu znajdzie się takich, którzy stwierdzą, że nie jest to nic nadzwyczajnego - ot, zwykłe tło dla gitar. Myślę jednak, że właśnie o to chodzi, żeby nadawać tempo i rytmikę, a dzięki temu uwypuklić pracę wioseł, a nie przysłonić ją czy iść gdzieś "obok". Najsłabszym kawałkiem jest według mnie "Roaring Thunder" - zdecydowanie różniący się od reszty płyty, wolny, mozolny, bardzo "tłusty". Znam jednak osoby twierdzące, iż jest to świetne nagranie. Cóż, kwestia gustu.

A jak tam z warstwą tekstową zapytacie? Ano to, co zwykle u Running Wild w ostatnich czasach - piraci, walki na morzach i oceanach, przygody, skarby itd. Znalazło się też miejsce dla nieco bardziej politycznych liryków, jak chociażby ten z tytułowego kawałka (świetna linia wokalna!), a nawet ekologicznych (vide "White Buffalo"). I powoli zbliżamy się do końca płyty. I docieramy do apogeum - "Treasure Island". Utwór oparty na powieści "Wyspa skarbów" R. L. Stevensona (kto ciekaw o czym, niech sięga po książkę, całkiem ciekawa rzecz). Zaczyna się mówionym intro, żywcem wyjętym wprost z kart książki. Kawałek jest bardzo różnorodny i rozbudowany, momentami ciężej, czasami lżej. Na początku średnie tempo, w późniejszych partiach zdecydowanie przyspiesza. Są też chwile lekkiego przystopowania i wyciszenia. Wszystko świetnie skomponowane, dopasowane do całości, a wokal Rolfa wydaje się wręcz stworzony do tego rodzaju muzyki. Jak to ktoś kiedyś określił (niestety nie pomnę, któż taki): "ten kawałek powinno się dzieciom na dobranoc puszczać".

"Pile of Skulls" jest albumem zdecydowanie udanym i jedną z mocniejszych pozycji w dorobku Running Wild. Nie ma tu ckliwych ballad, niepotrzebnego pitolenia, wydumanych tekstów o religii czy filozofii. Dostajemy za to prosty (lecz nie banalny!), soczysty i szybki power - heavy metal, okraszony przyzwoitymi tekstami, zwłaszcza tymi "pirackimi", które są poniekąd wizytówką Runningów. Zdecydowanie polecam tę płytę, zwłaszcza tym, którzy jeszcze nie zapoznali się z twórczością Kasparka - sam od tego longplaya zaczynałem i do dziś jestem wiernym fanem Running Wild. I zapewniam Was, że tak zostanie.

Komentarze
Dodaj komentarz »
:)
Wotan
Wotan (wyślij pw), 2009-08-19 22:58:06 | odpowiedz | zgłoś
"Roaring Thunder" i "Threasure Island" - na obu tych utworkach zawsze mam ciarki. Szkoda tylko, że kaseta już mi się deczko zdarła :)
melodie
vaderhead (gość, IP: 83.7.245.*), 2009-08-19 11:33:15 | odpowiedz | zgłoś
Ten album to kopalnia przepięknych melodii i harmonii, jak zawsze w przypadku tego zespołu. Ah to były lata :)
ciul z okładką
vulgariss (gość, IP: 79.184.184.*), 2009-08-19 11:15:07 | odpowiedz | zgłoś
Ciul z okładką, ale muzycznie to jest to arcydzieło heavy metalu i jedna z najwspanialszych płyt tego gatunku i tego zespołu, szkoda że zespół właśnie zawiesił działalność
Okładka
RockNGolf (gość, IP: 80.53.18.*), 2009-08-19 10:38:30 | odpowiedz | zgłoś
Jak to jest dobra okładka to chyba tylko pamiętna okładka płyty zespołu Fatum jest gorsza :)
re: Okładka
lolipop (gość, IP: 148.81.46.*), 2021-04-30 09:09:57 | odpowiedz | zgłoś
Przypomniałeś mi Fatum:-) Pooookeeemoooon żyje w każdym z nas :-)
2
Starsze »