zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 20 kwietnia 2024

recenzja: Arcturus "La Masquerade Infernale"

21.01.2002  autor: Ulver
okładka płyty
Nazwa zespołu: Arcturus
Tytuł płyty: "La Masquerade Infernale"
Utwory: Master of Disguise; Ad Astra; The Chaos Path; La Masquerade Infernale; Alone; The Throne of Tragedy; Painting My Horror; Of Nails And Sinners
Wykonawcy: Hellhammer - instrumenty perkusyjne; Sverd - syntezatory; August - gitara; Garm - wokal
Wydawcy: Mystic Production, Music For Nations, Misanthropy Records
Premiera: 1997
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Muzykę można podzielić na dwa rodzaje. Pierwszy to muzyka prosta, nieskomplikowana, szybko wpadająca w ucho (najczęściej równie szybko z niego wypadająca :) ). Drugi typ to muzyka ambitna, trudna w odbiorze - jej walory dostrzegamy dopiero po pewnym czasie. Metal zalicza się zdecydowanie do tej drugiej grupy. Świetnym tego przykładem jest muzyka Arcturus. Wymaga od słuchacza koncentracji, wyobraźni i wczucia się w klimat. Dopiero po kilkakrotnym przesłuchaniu odkrywamy, jaka jest genialna. Tak - "La Masquerade Infernale" jest płytą po prostu genialną, ale trudno się dziwić, wystarczy popatrzeć na skład:

Garm - wokalista obdarzony naprawdę świetnym, oryginalnym głosem; znany z Ulver i Borknagar.

Hellhammer - jeden z najlepszych perkusistów świata. Udziela się jeszcze w Mayhem i The Covenant. W Arcturus - w przeciwieństwie do tamtych zespołów - stawia bardziej na technikę gry, niż na szybkość.

Sverd - mistrz gry na klawiszach. Gra w The Covenant, podobnie jak Hellhammer.

August Knut Valle - bardzo dobry gitarzysta. Swoją grą potrafi naprawdę świetnie przekazywać emocje.

Każdy z nich jest prawdziwym wirtuozem, który z powodzeniem sam mógłby nakręcać grę całego zespołu. Tak jednak się nie dzieje. Nie ma tu żadnych solowych popisów, instrumenty nawzajem się uzupełniają - trudno powiedzieć, który w danym momencie jest najważniejszy. Do tego dochodzą jeszcze dźwięki skrzypiec, fletu czy trąbki, a na wszystko nakłada się cudowny wokal Garma, bardzo ciekawy i różnorodny (momentami sam ze sobą śpiewa na dwa głosy!). I nie jest to skrzek znany z "Aspery". Całość jest na tyle skomplikowana, że przy każdym przesłuchaniu odkrywamy coś nowego. Każdy utwór jest bardzo zaawansowany technicznie i aranżacyjnie. Zaskakujące zmiany tempa i stylu gry, ciekawe wstawki instrumentalne, różne rodzaje wokalu - wszystko to jest bardzo przemyślane. Często słuchając innych zespołów, zdarza mi się pomyśleć "można by to zrobić troszkę lepiej". Tu jednak nie ma co zmieniać - płyta jest po prostu doskonała!

Sama muzyka nie jest tu jednak najważniejsza. Niesamowity klimat - to jest to, co decyduje o wyjątkowości płyty. Jej słuchaniu cały czas towarzyszą emocje. Czujemy się jak widz przesyconego dramatyzmem teatru - czujemy się, jakbyśmy byli na... Piekielnej Maskaradzie! Tak - ten tytuł pasuje tu bardzo dobrze.

"La Masquerade Infernale" ochrzczone zostało mianem symfonicznego blacku. Niesłusznie, bo blackowe są tu tylko teksty (swoją drogą dosyć ambitne). Muzyka odbiega od tego, co słyszeliśmy na "Aspera Hiems Symfonia". Zawiera ogromny ładunek progresji, co wcale nie dziwi, patrząc na poboczne projekty Garma. Bez wątpienia jest to dzieło wybitne, które na stałe zapisało się w historii metalu. Na pewno jednak nie wszystkim się spodoba się. To nic - prawdziwa sztuka nie jest tworzona dla mas, a jedynie dla nielicznych, którzy potrafią ją docenić.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Arcturus "La Masquerade Infernale"
Wolrad (gość, IP: 89.72.64.*), 2013-11-20 21:48:43 | odpowiedz | zgłoś
Czy wszystkie metalowe zespoły grają ambitną muzyke? Tylko niektóre.

A wśród nich Arcturus. Ta płyta jest wybitna w swoim rodzaju. Już po pierwszym przesłuchaniu niepokoi, ma się ochotę do niej wrócić. Później odkrywa się jej wartość.
re: Arcturus "La Masquerade Infernale"
cwiartek
cwiartek (wyślij pw), 2013-11-21 10:06:37 | odpowiedz | zgłoś
ja z tym albumem miałem trochę inaczej. naczytawszy się opinii o tym, jaki on jest wybitny i wspaniały, kupiłem go praktycznie w ciemno, po pobieżnym przesłuchaniu w sklepie.
wróciłem do domu, z wypiekami na twarzy włożyłem płytę do wieży... i pomyślałem sobie - co to za badziew? gdzie jest jakiś ciężar? gdzie tu jest black metal? i ja na to wydałem prawie 60 zł? byłem wtedy nastolatkiem i wówczas była to dla mnie niemała kasa. no ale nic, posłuchałem płyty ze dwa dni i powędrowała na półkę. po chyba miesiącu przerwy, bez jakichś większych oczekiwań, wróciłem do tej płyty. i od tamtej pory, obok sound of perseverance (sic!), jest to mój ulubiony album metalowy, jeśli nie ulubiony w ogóle. magia!
nikt przedtem i nikt potem nie nagrał czegoś takiego. płyta inna niż wszystkie!
re: Arcturus "La Masquerade Infernale"
Wolrad (gość, IP: 89.72.64.*), 2013-11-21 20:00:07 | odpowiedz | zgłoś
Właściwie to nie jest płyta metalowa.
Raczej mix metalu, rocka, trip hopu i muzyki symfonicznej.
Porównując, to trochę tak jak Mars Volta, tyle, że z innej bajki, wokal inszy :) i bez latino.