zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Anathema "Pentecost III"

7.01.2001  autor: Margaret
okładka płyty
Nazwa zespołu: Anathema
Tytuł płyty: "Pentecost III"
Utwory: Kingdom; Mine Is Yours To Drown In (Ours Is The New Tribe); We The Gods; Pentecost; Memento Mori
Wykonawcy: John Douglas - instrumenty perkusyjne; Duncan Patterson - gitara basowa; Daniel Cavanagh - gitara; Vincent Cavanagh - gitara; Darren J. White - wokal
Wydawcy: Metal Mind Productions, Peaceville Records
Premiera: 1994
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

To miał być mini album. I chyba w zamyśle nim jest, taką przynajmniej wersję utrzymują muzycy Anathemy. Trwa jednak niemal tyle, co regularna płyta (a nawet dłużej niż niektóre produkcje grindcore'owe i death metalowe). Szkoda, że niewielu artystów wpada na tak genialne pomysły...

"Pentecost III" zawsze był dla mnie takim dziwnym przełomem w twórczości Anathemy, czymś niemal zupełnie oderwanym od reszty ich dokonań, a jednocześnie wspaniałym łącznikiem między twórczością z i bez Darrena. Trudno to określić, mam jednak wrażenie, że nie jest to tylko moje subiektywne odczucie. Klimat, charyzmatyczny styl, który nie pozwala pomylić ich z jakąkolwiek inną grupą - to się nie zmieniło. Solówki Danny'ego też są jedyne w swoim rodzaju. Wszystko zostało jednak nieco inaczej zobrazowane - na "Pentecost III" czuć więcej klasycznych heavy metalowych naleciałości (choćby melodia w "We the Gods" - piękny ukłon w stronę Iron Maiden) niż deathowo-doomowych klimatów, z których skonstruowany był "Serenades" (i "Crestfallen"). Muzyka jednak wcale nie stała się łatwiejsza w odbiorze - czasem nawet jest wręcz przeciwnie. W tej płycie czai się niejasny mrok, wzburzony niepokój, momentami nawet obłęd, "niezrównoważenie" (dziwnie to brzmi, ale wystarczy wsłuchać się w "Mine Is Your To Drown", "Pentecost III" by choć trochę to zrozumieć). Frustracyjny nastrój pogłębia głos Darrena - już nie growling, a wachlarz różnorodnych emocji - histeria, bunt, rozgoryczenie, opętanie... Równie zróżnicowane są same dźwięki - trudno pokusić się o uogólniania, trudno przyczepić im doomowo-deathową etykietkę, która przecież całkiem nieźle pasowała do "Crestfallen" i "Serenades". Jedno jest pewne - to muzyka pociągająca za depresyjne stany podświadomości. Na pewno jest bardziej mroczna niż na poprzednich dokonaniach, jednocześnie jednak iskrzy w niej jakaś nadzieja, motywacja do walki... Dnem pandemonicznej otchłani bez wątpienia jest utwór wieńczący to dzieło - "Memento Mori". Ciemność, groza, opętanie, diabelstwo... Na swój sposób przypomina to black metalowe klimaty (nawet Darren zaczyna romans z "czarną charyzmą"). Choć całkiem możliwe, że "odstrasza" jeszcze bardziej niż szatańskie nastroje kreowane przez norweskie hordy...

Wszelkie słowa wydają się być stratą czasu - Anathema to dziś w pewnych kręgach zespół kultowy i wielbiciele doskonale znają każdy zakamarek ich twórczości. Nie wiem tylko, dlaczego "Pentecost III" określa się mianem mini albumu. Ja traktuję go jak regularne dzieło. W konfrontacji z pozostałą twórczością wcale nie jest bez szans.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Anathema "Pentecost III"
Zbigniew (gość, IP: 155.133.21.*), 2022-09-19 20:57:30 | odpowiedz | zgłoś
2022. Słucham nadal tak jak dawniej. Piękny album.
re: Anathema "Pentecost III"
bandrew78
bandrew78 (wyślij pw), 2018-05-21 23:36:48 | odpowiedz | zgłoś
Tyle lat minęło, a mi każde przesłuchanie tego materiału nadal przynosi mnóstwo emocji i przyjemności. Później (i wcześniej też) nagrali wiele dobrych rzeczy, ale to chyba jest to wydawnictwo Angoli, które znaczy dla mnie najwięcej. I Darren rządził. Miałem okazję go poznać przy okazji koncertu The Blood Divine we Wrocławiu i był wtedy bardzo sympatycznym kolesiem, podobnie jak cała ta ekipa (TBD, nie Anathema). Zdaję sobie oczywiście sprawę, że nie pasowałby do późniejszych, bardziej progresywnych (nie znajduję lepszego słowa) ich dokonań, ale brakuje mi jego niedźwiedzich ryków i jęków. Bardzo żałuję, że nie byłem na koncercie w Łodzi w ramach tej wspominkowej trasy, chętnie poryczałbym wtedy razem z nim:)
re: Anathema "Pentecost III"
necronom (gość, IP: 37.47.1.*), 2018-05-21 19:58:32 | odpowiedz | zgłoś
Jest to nawet mega świetny, nie tylko świetny album. Jedynie dwie Anathemy się dla mnie liczą (jedynka jest ok., lecz jakoś nigdy specjalnie mi nie podchodziła): The Silent Enigma - w tym gatunku kult, oraz Pentecost III właśnie. Rozwalił mnie kiedyś, w momencie, gdy była to nowość, Mine is Yours z tejże epki. Dzięki klipowi, który chodził na kanałach muzycznych, gdzie grano ciężką muzę czasem.
re: Anathema "Pentecost III"
pik (gość, IP: 79.184.179.*), 2018-05-21 15:11:59 | odpowiedz | zgłoś
Świetny album.
re: Anathema "Pentecost III"
jarema37 (wyślij pw), 2018-05-21 19:02:56 | odpowiedz | zgłoś
Świetny. I dobrze, ze -mimo długości- wyszedł jako EP. Bo faktycznie odstaje od reszty. I nie chodzi o stylistykę. Chodzi o chłód, mrok, i zupełnie inną (jak to nazwac?!) przestrzeń.
Byłem wściekły kiedy wyrzucili Darrena. Ale obronili sie (nawet mało powiedziane).
Dopiero ostatnią płyta całkiem stracili moje zaufanie (nie moge im darować :) ) R.I.P. Anathema
re: Anathema "Pentecost III"
pik (gość, IP: 31.0.2.*), 2015-04-13 20:56:12 | odpowiedz | zgłoś
Darren jest wielki. Koncert (2-3 część) w Łodzi bardzo dobry.
re: Anathema "Pentecost III"
Zbyszek P. (gość, IP: 83.31.231.*), 2013-03-14 19:17:28 | odpowiedz | zgłoś
Jeden z najczęściej słuchanych przeze mnie albumów anglików. Jestem szczęściarzem, że w 96 widziałem ich na trasie "Silent...", potem jeszcze kilkakrotnie. Najlepsze lata Anathemy. Pozdrowienia dla wszystkich słuchaczy.
pare lat mineło...
izob78 (gość, IP: 213.227.74.*), 2011-09-07 13:23:48 | odpowiedz | zgłoś
Pamiętam jakie wrażenie zrobił na mnie klimat tej płyty po pierwszym przesłuchaniu... To było dziwne, mroczne ale mimo wszystko było w tym jakieś piękno. Przed chwilą przesłuchałem najnowszy album Klątwy, a póżniej właśnie "Pentecost III". I uważam, że mimo tak dużych różnic w podejściu do muzyki, tzw. duch Anathemy, który kształtował się właśnie m.in. na tym mini albumie poprzez wszystkie albumy przetrwał aż do teraz.