zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku wtorek, 23 kwietnia 2024

recenzja: Cradle Of Filth "Cruelty And The Beast"

14.12.1999  autor: Margaret
okładka płyty
Nazwa zespołu: Cradle Of Filth
Tytuł płyty: "Cruelty And The Beast"
Utwory: Once Upon Atrocity; Thirteen Autumns And A Widow; Cruelty Brought Thee Orchids; Beneath The Howling Stars; Venus In Fear; Desire In Violent Overture; The Twisted Nails Of Faith; Bathory Aria (Benighted Like Usher, A Murder Of Ravens In Fugue, Eyes That Witnessed Madness); Portrait Of The Dead Countess; Lustmord And Wargasm (The Lick Of Carnivorous Winds)
Wykonawcy: Robin Graves; Stuart; Nicholas Barker; Gian; Dani Filth; Lecter
Wydawcy: Music For Nations, Metal Mind Productions
Premiera: 1998
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

"...Oddech Ciemności maluje JEJ egzystencję
krwawymi zgłoskami

Zwycięska
korona
A ONA tańczy
...
Gałęzie
oplatają JEJ ramiona z pożądliwą żądzą trupa
A ONA pogrąża
się...
Straszne
proroctwa wypełniają JEJ sarkofag
... Zbliża się
Północ..."

Bogowie powrócili! Powrócili, aby przywrócić właściwą hierarchię w Symfonicznym Black Metalu. Aby zdetronizować wszystkich bożków, łudzących się z nadzieją, że pewnego dnia zajmą miejsce swych panów... Cradle of Filth otworzył czwarty rozdział Mrocznej Ewangelii. Kolejny raz stajemy przed wampirycznym ołtarzem, splamieni krwią ostatniej dziewicy...

Nie śmiałam marzyć o czymś większym niż "Dusk and Her Embrace". Bo przecież pewne rzeczy mogą zdarzyć się tylko raz w życiu... Ale każda reguła ma swój wyjątek. Pomylił się ten, kto stwierdził, że zespół dotarł już do granic swej doskonałości. "Cruelty and the Beast" przeszedł poza te granice, choć to faktycznie wydawało się nierealne. Niepowtarzalna doza geniuszu Anglików otworzyła jednak całą swą wielkość, przerażając dojrzałością, kunsztem i okrutnym pięknem. Od strony lirycznej album w całości poświęcony jest Elizabeth Bathory - bestialskiej hrabinie, która chcąc zachować urodę, kąpała się w krwi młodych dziewic. Przyznać trzeba, że tematyka ta w sam raz współgra z wampirycznym spektaklem wystawianym przez Cradle'ów. Teksty Daniego to jednak sprawa na odrębną dyskusję, a tu nie wystarczyłoby stron, aby choć w połowie oddać ich niesamowity, mroczny klimat. Najlepiej smakują nocą w blasku księżyca, gdy w tle czai się jakiś niepojęty niepokój... Sama muzyka natomiast tworzy pełne dramatyzmu obrazy, przesiąknięte okrucieństwem i pięknem, wzbronioną namiętnością i pożądaniem, nieposkromionym erotyzmem i bestialstwem, wampiryzmem i żądzą... Wszystkie utwory są bardzo rozbudowane, każdy jest jakby innym epizodem z życia Elizabeth, ale jednocześnie tworzą one jedną suitę, mroczną opowieść. Gitary snują pełne romantyzmu melodie, by za chwilę zadać cios wściekłością i agresją. Dani wytrwale, niczym histeryk opowiada o nocnych maskaradach hrabiny. Les Smith (znany ze wspomagania Anathemy) maluje klawiszami pełne grozy i gotyckiej tajemniczości pejzaże średniowiecznych tortur. Gdyby nie on, płyta straciłaby połowę obecnej wartości. Klawisze często przechodzą z partii fortepianowych w bogate orkiestracje ("Bathory Aria"). Cradle of Filth atakuje niemiłosierną szybkością i brutalnością, by za moment zasiać mordercze piękno w wampirycznych duszach ("Cruelty Brought Thee Orchids", "Beneath the Howling Stars"). By na zawsze pogrążyć w otchłani własnych pragnień i żądz, o których tak często boimy się śnić...

Złośliwi już od dawna czekają na kres symfonicznego Blacku. Co jednak powiedzą po Sztuce w cradle'owym teatrze? Odpowiedzią niech będzie milczenie. Dla TAKIEJ płyty warto przecierpieć wszechstronną wtórność kapel, których krążki nie zasługują nawet na miano "mizernej kalki", a one same nigdy nie będą Cradle of Filth. Bo sług może być wielu, ale Mroczny Tron należy tylko do jednego Pana...

Komentarze
Dodaj komentarz »