zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

recenzja: Katatonia "Viva Emptiness"

7.11.2004  autor: Aran
okładka płyty
Nazwa zespołu: Katatonia
Tytuł płyty: "Viva Emptiness"
Utwory: Ghost of the Sun; Sleeper; Criminals; A Premonition; Will I Arrive; Burn the Remembrance; Wealth; One Year from Now; Walking by a Wire; Complicity; Evidence; Omerta; Inside the City of Glass
Wykonawcy: Jonas Renkse - wokal; Anders Nystrom - gitara; Fredrik Norrman - gitara; Mattias Norrman - gitara basowa; Daniel Liljekvist - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Peaceville Records, Snapper Music
Premiera: 2003
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Droga, jaką przeszła Katatonia od czasu pierwszych wydawnictw aż po dzień dzisiejszy, naprawdę napawa zdumieniem. Ich styl - początkowo kojarzony z black-doom metalem - ewoluował z płyty na płytę, czego efektem są tak wspaniałe, choć zarazem tak różne od siebie albumy ("Brave Murder Day", "Discouraged Ones", "Last Fair Deal Gone Down"). Dziś po growlu i charakterystycznie "piłujących" gitarach śladu nie ma, jest za to czysty wokal i wygładzone brzmienie. Jedni są kierunkiem obranym przez zespół zachwyceni, inni kręcą nosem, za szczytowe osiągnięcie kapeli uważając "Brave Murder Day" (ja też tak sądzę). Najnowsza płyta Katatonii tylko umocni w przekonaniu i jedną. i drugą grupę fanów... a może i przysporzy kapeli nowych wielbicieli.

Słuchając "Viva Emptiness" odnosi się wrażenie, że zespół odnalazł wreszcie ścieżkę, którą zdecydował się podążać - album jest niemalże kontynuacją tego, co zostało zawarte na poprzedniej płycie. Nie ma już takiego dysonansu, do jakiego zespół przyzwyczaił nas w przeszłości. Oczywiście są zmiany, ale ograniczają się one do udoskonalenia brzmienia i techniki grania; jest też parę nowych elementów, które sprawne ucho wychwyci już po pierwszym przesłuchaniu płyty. Wszystkie instrumenty są teraz o wiele bardziej "słyszalne" niż dotychczas - szczególnie jeśli chodzi o pracę gitar (wyraźny podział na rytmiczną i prowadzącą). No i wokal jest... hmmm... bardziej melodyjny (?). Otwierający płytę "Ghost of the Sun" jest zapowiedzią tego, co będzie się działo w dalszej części albumu - chociaż na podstawie tylko tego kawałka nie można wyrokować o kształcie całej reszty, bo panowie ze Szwecji potrafią zaskoczyć. Robią to już przy okazji "Sleeper", bardzo emocjonującego utworu z doskonałym tekstem i niesamowicie smutnym zakończeniem. "Criminals" to murowany hicior - materiał na singla i jakby sztandarowy kawałek tej płyty. Kolejnych parę utworów określiłbym mianem "do posłuchania"; muzyczka przyjemnie sączy się z głośników, a ręka nie sięga po przycisk "next" (czyli jest dobrze :) ). Dopiero "Wealth" wnosi trochę ożywienia - dynamiczny początek i podkręcenie tempa... ale już zwrotki zagrane są w sposób balladowy. "One Year from Now" to już stuprocentowa ballada z partią imitujących fortepian klawiszy i przesterowanym głosem w kulminacyjnym momencie utworu. Potem wulkan w postaci "Walking by a Wire", czyli najostrzejszy kawałek z intensywną pracą gitar i przyjemnie łomocącą perkusją. Po nim "Complicity" i "Evidence", które są moimi ulubionymi utworami - wnoszą sporo ożywienia, są doskonale zagrane i zaśpiewane. "Omerta" jest sporym zaskoczeniem - przyjemna, trochę infantylna ballada zagrana akustycznie i z chórkami w refrenie... Wcale nie zdziwiłbym się widząc "Omertę" na liście 30 Ton (brrr...!), z drugiej jednak strony coś w sobie ma... No i kończący płytę instrumentalny "Inside the City of Glass", doskonałe zwieńczenie całej płyty - coś, na co warto czekać aż do końca. Szczególnie miło słucha się go w nocy, kiedy już na granicy jawy i snu próbujemy "dosłuchać" płyty do końca.

Jaka jest więc "Viva Emptiness"? Wystarczy spojrzeć na okładkę... Dokładnie taka! Bo w gruncie rzeczy jest to smutna płyta - oscylująca w barwach brązu i szarości. Katatonia nadal potrafi wytworzyć specyficzną atmosferę, atmosferę smutku i samotności, bólu i odosobnienia. Czy to za sprawą tekstów, czy też urokliwych tematów muzycznych zdolna jest zadowolić wymagającą część "muzycznych ponuraków", tylko że obecnie robi to za pomocą zupełnie innych środków niż kiedyś. Muzycy postawili na przejrzyste brzmienie, może nawet skomercjalizowali trochę własną twórczość, podali nam swój produkt na srebrnej tacy - uatrakcyjnili go większą niż dotychczas przejrzystością na wszystkich płaszczyznach. Czy to źle? Jeżeli podoba ci się "Last Fair Deal...", to spodoba Ci się "Viva Emptiness". Stąd też taka ocena - płyta jest niemal idealna (taka będzie dla wielbicieli poprzedniego wydawnictwa). "Niemal" - bo jak tylko przypominam sobie geniusz "Brave Murder Day"...

Komentarze
Dodaj komentarz »